Fru Fitness Trophy – drugie miejsce Maćka Tracza

Małe i nikomu nieznane imprezy potrafią mieć nieraz więcej uroku niż prestiżowe biegi z wieloletnią tradycją. W tym roku brałem udział w kilku całkowicie amatorskich biegach, jednak tworzonych przez ludzi dla których organizacja imprezy jest po prostu wielką przygoda i pasją. I widać to było na każdym niemal kroku. Pewne niedociągnięcia, które czasem się pojawiają na takich imprezach, są rekompensowane z nawiązką na przykład przez niebanalną formułę imprezy lub poprzez serdeczną, luźną i wręcz przyjacielską atmosferę jaka towarzyszy uczestnikom od początku (czyli od zapisów) aż do samego końca czyli wręczenia nagród i wspólnego after party. Czasem zdarza się, że organizatorzy mimo niewielkiego budżetu profesjonalizmem organizacyjnym dorównują najlepszym. Takie zawody to „perełki” i warto nieraz zaryzykować przejazd kilkudziesięciu kilometrów, a może nawet więcej, by wziąć w nich udział. Taką imprezą niewątpliwe był Fru Fitness Trophy. Znalezienie jakichkolwiek informacji o zawodach, dla takiego internetowego a szczególnie facebookowego laika jak ja, graniczyło z trafieniem szóstki no może piątki w Lotto. Jestem niezmiernie wdzięczny Bartkowi Sobeckiemu, że mnie o tym wydarzeniu poinformował na kilka dni przed. Na szczęście mogłem zweryfikować swoje plany i w niedzielę 09.10.2012 wraz z moim wieloletnim przyjacielem Kamilem wybraliśmy się do Zgierza. Droga niezbyt długa szybko nam upłynęła na pogawędkach o biegach przeszłych i przyszłych. Po dotarciu na miejsce bardzo szybko i sprawnie przeszliśmy procedurę rejestracji. Tak na dobrą sprawę złożyliśmy tylko swoje podpisy na liście i od razu otrzymaliśmy pakiet startowy z samoprzylepnym numerem i gadżetami od sponsorów. 

Z racji tego, że do odprawy technicznej mieliśmy jeszcze sporo czasu postanowiliśmy się przejść po trasie. Oficjalnie miało być 5 kilometrów. Na przejście całego dystansu bym się nie zdecydował, jednak na część miałem olbrzymią ochotę. Chciałem sprawdzić w jaki sposób oznaczona jest trasa, chciałem też poznać kilka z zapowiadanych przez organizatorów przeszkód. Cały dystans w miarę szybkim krokiem pokonaliśmy w niespełna 20 minut i ten fakt przekonał mnie, że odcinek, który będziemy mieli  do pokonania jest dużo krótszy niż zapowiadano. To była z jednej strony bardzo dobra wiadomość. Nie trenuję ostatnio w ogóle. Ból kolan nie pozwala mi na systematyczne uprawianie sportu. Z drugiej strony wiedziałem, że na krótkich dystansach nie mam większych szans ze ścigantami. 

Dotarliśmy z Kamilem na odprawę w samą porę. Była niezwykle krótka. Takie właśnie lubię. W sumie bieganie jest prostym sportem.  Rozejrzałem się dookoła. Było nas niespełna 30 osób. Gdybym oceniał swoje szanse w tym biegu po strojach konkurencji czy po profesjonalnej rozgrzewce jaką co poniektórzy przeprowadzali zajął bym jedno z ostatnich miejsc. Było dość chłodno jednak postanowiłem pobiec na krótko. Rekonesans utwierdził mnie w tym, że podrapany i pocięty przez roślinność raczej nie będę. 

Start biegu nastąpił po wspólnym odliczeniu od 10. Już na samym wstępie, niespełna po 100 metrach ścieżka poprowadzona była pod stromą skarpę. Tak dla rozbicia stawki. Zarówno na szczycie jak i podczas szaleńczego zbiegu udaje mi się zachować 3 lokatę. Tempo jest bardzo mocne. Po szybkiej rozbiegówce wpadamy w niemal wyschnięte koryto małej, wijącej się pośród drzew rzeczki. Nie ma co biec suchymi wariantami. Tutaj nie o to chodzi. Każda próba pokonania suchą stopą tego odcinka wydłuża dystans a zarazem skutecznie spowalnia tempo. Trzeba dawać z siebie wszystko od samego początku. Dystans do pierwszego zawodnika pomału, ale systematycznie się wydłuża, za to do drugiego dość szybko się skrócił. Po kolejnej przeszkodzie jestem już drugi. Co chwila musimy przeskakiwać lub mocno się schylać nad zwalonymi drzewami. Niektóre z nich są specjalnie tu umieszczone i solidnie przymocowane. W pewnym momencie opuszczamy koryto cieku wodnego i drapiemy się na stromą i grząską skarpę. Po dotarciu na szczyt musimy z powrotem wrócić do rzeczułki. Takich spadzistych podbiegów i powrotów na trasie jest kilka. Za każdym razem mocno wybijają mnie z rytmu. Nie powiem nie były to najłatwiejsze metry tego biegu. W końcu opuszczamy strumyk by poprzez kolejne obsypujące się urwisko wypaść na mocno pofałdowany odcinek. Tu organizatorzy co pewien czas poustawiali drewniane przeszkody przypominające dwie złączone ze sobą drabinki w kształcie litery A. Są za wysokie aby je przeskoczyć. Pokonanie ich nie stanowi problemu. Trzeba się tylko skupić by trafić w szczebelek. Mimo gęstego lasu, trudnego i wymagającego terenu, co chwilę przede mną widzę ciemną koszulkę lidera wyścigu. Myślę sobie, że nie jest źle. Z drugiej strony ktoś mi chyba wyciągnął wtyczkę z zasilaniem. Gdy pokonuję kolejny stromy podbieg muszę przejść do marszu. Gdzieś na dole, za sobą słyszę jak następna osoba ciężko dysząc zaczyna podejście. Uspokajam oddech i po chwili rzucam się w pościg. Nie ma czasu na roztkliwianie się nad sobą. Teraz, gdy pokonaliśmy już najtrudniejszą część zawodów, trasa do mety będzie w większości prowadziła w dół. Przebiegam obok sztucznej platformy posadowionej na szczycie „Malinki”. Bardzo żałuję, że nie przebiegniemy stokiem a tylko omijamy go. Może następnym razem się uda. Nie myślę jeszcze o finiszu. Jest na to za wcześnie. Szybko układam w myślach plan na najbliższe metry. Decyduję, że po pokonaniu ostatniej przeszkody, jeśli tylko będą siły, rzucę się do ataku. Dobiegam do przerzuconej w poprzek belki i po jej przeskoczeniu rozpoczynam finisz. Szeroka piaszczysta droga prowadzi w dół. Lider co chwila odwraca głowę i kontroluje sytuację. Przechodzę do coraz szybszego biegu. Niestety on też. Robię co w mojej mocy, aby dopaść uciekającą mi postać. Wiem, że to będzie prawie niemożliwe. Jeszcze tylko ostatni zakręt i prosta prowadząca do linii Mety. Jestem coraz bliżej i … niestety zabrakło mi kilkudziesięciu metrów. Wpadam na drugim miejscu. Różnica między nami nie jest wielka może 4, a może 5 sekund. Mój nieoficjalny, złapany na zegarku, czas na mecie wynosi 9:41:25. Moje najszybsze 5 kilometrów . Niestety nie zapiszę ich sobie w oficjalnych wynikach. W mojej ocenie dystans liczył jakieś 2300 metrów. Bardzo fajnych metrów. 

Trasa została tak przygotowana i oznaczona, aby nie było jakichkolwiek nieporozumień. Większość pociągnięta biało-czerwoną taśmą grodzącą!!! Tylko osoba o złych intencjach mogła się „pomylić”. Po przekroczeniu Mety podchodzę do zwycięzcy pogratulować mu wygranej. Chyba nie jest to najlepszy moment. Nie wiem czy do końca był tego świadom. Po chwili staję na finiszu i dopinguję następnych zawodników. Gdy pojawia się Kamil, a tuż za nim 5 zawodnik, zaczynam go ostro mobilizować do ostatniego wysiłku. Mam taką nadzieję, że mój krzyk przebije się przez głośną muzykę wydobywającą się z głośników. Na szczęście do krzyku dodaję gesty. Kamil zauważa mnie, finiszuje i zajmuje 4 miejsce. Jest bardzo zadowolony. Ja zresztą też się cieszę z jego sukcesu. Ze swojego wyniku trochę mniej. Może nie jest to traktowane przeze mnie jako życiowa porażka, ale niedosyt pozostał. 

Po dotarciu na Metę ostatniego zawodnika, wszyscy zostaliśmy zaproszeni na ognisko z kiełbaskami. Było naprawdę bardzo miło. Był to  również czas, gdy na spokojnie, mogliśmy wymienić się wrażeniami z trasy. Nieśpiesznie, ale bez zbędnej zwłoki, nastąpiło oficjalne podsumowanie imprezy. Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy a najlepsi zostali uhonorowani statuetkami. 

To były bardzo udane i interesujące zawody. Mimo, że mogę być nieobiektywny, to uważam, że Fru Fitness Trophy były taką  Biegową Bitwą o Łódź w pigułce. Szybka i wymagająca trasa nie pozwoliła na jakąkolwiek nudę. I mimo niezbyt precyzyjnych informacji w przedbiegowych komunikatach i nieco większych oczekiwań to uważam, że warto było przyjechać i wystartować. Jestem pod olbrzymim wrażeniem dla pomysłów i pracy jaką w przygotowanie włożyli organizatorzy. Jeśli tylko zdrowie mi pozwoli to w przyszłym roku z wielką chęcią wystartuję w kolejnej edycji. 

Zdjęcia i opinie 

Maciek Tracz

biegampolodzi.pl TEAM

zdjęcie: Fru Fitness – www.fru-fitness.pl 

 

Powiązane Posty