Dzieje się ostatnio wiele. Ze względu na epidemię (już pandemię) tego gówna, w kraju i na świecie zamykane są różnego rodzaju obiekty, odwoływanych jest wiele imprez, w tym – co nas szczególnie dotyka – zawodów biegowych.
Widziałem ostatnio dyskusję / komentarze do odwołanej kolejnej imprezy biegowej: „akurat przytrafiła mi się kontuzja” i odpowiedzi w stylu: „najlepszy moment”. Brutalne, ale coś w tym jest. Patrzę na to przez pryzmat tego, że właśnie na wczesną wiosnę „zaplanowałem” sobie leczenie, rehabilitację. Wcześniej lekko pobolewał mnie fragment narządu ruchu. W styczniu w cywilnej sytuacji (jak pokraka) poślizgnąłem się na lodzie. Uwaga: widziałem w tym roku śnieg i lód – w polskich, nie włoskich górach. Nóżka zabolała mocniej, więc po powrocie poszedłem do lekarza. „Sport to zdrowie, dopóki ortopeda się nie dowie”. Padła „propozycja” leczenia. W planach wiosennych startów miałem „tylko” i AŻ udział z RYSIOTEAM w sztafecie na łódzkim DOZ’ie. Rozsądek spowodował, że zrezygnowałem ze sztafety i zabrałem się za planowanie remontu. Pomimo straconej sztafety, był to dla mnie właśnie „najlepszy moment” na podjęcie takich działań. Wyliczyłem, że jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, to uda się mi się zakończyć budowanie masy, rozpocząć robienie rzeźby oraz przygotowania aby jesienią wrócić i jako tako zrealizować swoje plany. Podejmując decyzję, nie zdawałem sobie sprawy z tego co będzie się działo wkrótce w związku z koronawirusem i że określenie „najlepszy moment” może nabrać na sile.
Minęło kilka tygodni i jesteśmy w takiej sytuacji jak każdy widzi. Jak w kampanii prezydenckiej Kononowicza, niedługo „nie będzie niczego” (nie tylko w sklepach). Odwoływanie kolejnych zawodów nie boli mnie tak, jak większość biegaczy. Patrzę na to z boku. Żal mi, że nie pokibicuję, nie popatrzę, jak walczycie i cieszycie się z sukcesów. Jest to pewnie egoistyczne, ale obecna sytuacja łagodzi moje rozterki i troski, że nie biegam.
Łatwiej mi powiedzieć, że wszyscy którzy zrobili formę, stracą „tylko” możliwość potwierdzenia jej nową życiówką. Co się odwlecze to nie uciecze, wykonana praca nie pójdzie w piach – tylko na efekty będzie trzeba poczekać ciut dużej. Dodatkowo może się okazać, że efekty będą większe niż byłyby teraz. Wszelkie aktywności, w tym bieganie, na otartej przestrzeni nikomu nie zaszkodzą. Trenujcie, biegajcie, cieszcie się zdrowiem. Sam się zastanawiam nad kwarantanną nad morzem, znam jedno ciekawe miejsce w okolicy Jarosławca Wakacyjna Osada (ulokowałem 😉 )