Biegiem na Koniec Świata… i jeszcze dalej

Karol Dzieciątko: Biegiem na Koniec Świata… i jeszcze dalej, to samotny bieg liczący 1212 km. Startuje w miejscowości Ameryka i wiedzie m.in. przez Florencję, Niebo, Piekło oraz Syberię i Moskwę aż do wsi Koniec Świata, a następnie dalej przez Rzym, Wenecję do Szwecji, nie opuszczając ani na chwilę granic Polski. Skąd pomysł? Jak to wszystko się zaczęło? Karol Dzieciątko, założyciel akcji Biegiem przez świat, zabierze Was w nomen omen świat ludzi dobrego serca.  

Podtytuł: Grunt to dobry pomysł

Moja przygodarozpoczęła się w 2011 roku.Po 2 latach trenowania wpadłem na pomysł, by sprawdzić swoje możliwości i granice. Nigdy nie byłem szybki, za to ogromna wytrzymałość pozwalała mi na pokonywanie długich dystansów. Postanowiłem pobiec przez Polskę. Chciałem poznawać kraj i coraz więcej ludzi takich jak ja, którzy nie umieją siedzieć na kanapie, a tych co siedzą, chciałem wyciągnąć chociaż na kilka wspólnych kilometrów.

Wcześniej myślałem, że aby pomagać innym, trzeba będzie mieć mnóstwo pieniędzy, ale doszedłem do wniosku, że bez kasy też się powinno udać – moim sposobem stało się bieganie. Sądziłem, że jeżeli ktoś poświęca swój wysiłek i wolny czas, by pobiec dla obcego człowieka, zmotywuje to innych do pomagania. Nie myliłem się. 

Podtytuł: I tak się zaczęła przygoda!

W 2011 roku wspólnie z Michałem (kolegą poznanym na forum biegowym) ruszyliśmy ze wschodu na zachód Polski – blisko 900 km w ciągu 25 gorących, sierpniowych dni. Trasa wiodła z Janowa Podlaskiego przez Warszawę, Poznań, Wrocław aż do Zgorzelca, a na trasie towarzyszyli nam przyjaciele i rodzina, cały bieg sfinansowaliśmy z własnej kieszeni. 

Średnio biegaliśmy 35km dziennie, rozkładaliśmy dystans na cały dzień, ale i tak nie obyło się bez obolałych mięśni i ogromnego zmęczenia, a także zgubionych kilogramów – jednak smak przygody miał o wiele większą wartość od samych trudności. 

Dzięki temu pomogłem małemu Dominikowi z moich okolic – załatwiłem patronat i leczenie w fundacji, a także miasto i gmina zmotywowana do działania, zaczęły pomagać chłopcu i jego rodzinie. Podczas samego biegu zebraliśmy 5000 zł na leczenie Dominika. Spotkaliśmy się z ogromną sympatią w stosunku do naszego pomysłu, a poznani ludzie zmotywowali nas do dalszej pracy i kolejnego biegu!Jestem dumny z tych wszystkich uśmiechów i radości, które wywołałem swoim pomysłem. I to najważniejszy cel mojego biegu, który również dodaje mi siły i pozwala pokonywać kolejne kilometry.

Gdy zaczynałem – przyjaciele i rodzinka nie wierzyli w powodzenie biegu, jak również w sposób jaki to ma komukolwiek pomóc. Mimo wszystko zawsze mogłem liczyć na ich wsparcie, a teraz wielu z nich również zaczęło biegać. Tworzą tę akcję razem ze mną – działają, podsyłają pomysły lub po prostu trzymają kciuki.

Podtytuł: Polowanie na raka

W 2012 roku poznaliśmy świetnego chłopaka – Kubę Piśmiennego – chorego na raka, na którym lekarze postawili już krzyżyk. Nie poddał się i leczył sam, potrzebował pieniędzy. Lubiliśmy takich walczaków, dlatego od razu stał się nam bliski. Rozpisaliśmy dla Kuby trasę Highway to Hel – z  Zakopanego na Hel. Wyszło 850km w 20 dni. Chcieliśmy pobiec szybciej, znowu się sprawdzić, a poza tym mieć jeszcze siły na ogniska, spędzanie czasu z napotkanymi ludźmi i zachęcanie do wsparcia dla Kuby. 

Oddźwięk i spontaniczne reakcje ludzi przeszły nasze najśmielsze oczekiwania, bo prawie na każdym etapie ktoś z nami biegał, były media, a firmy zdecydowały się pomóc Kubie. Uzbieraliśmy prawie 15 tys. zł. Było super!

Podczas biegu, nie licząc małych problemów, czuliśmy się świetnie – można rzec, że połknęliśmy ten dystans z apetytem. Postanowiliśmy pobiec dalej, więcej, dookoła Polski, a już mieliśmy komu pomagać, ponieważ byliśmy w kontakcie z Kasią i Olą, a kobietom się, wiadomo, nie odmawia,

Podtytuł: 2013 rok – 2013km w 32 dni 

W 2013 roku Kuba niestety zmarł, pieniądze wystarczyły na leczenie, ale nie uratowały mu życia. Nie mogłem się poddać, uczyniłem Bieg dookoła Polski memoriałem Kuby i ruszyłem na trasę. Michał niestety nie mógł pobiec. Dołączył do mnie mój przyjaciel, ale wytrzymał 500km.

Sam bieg w ciągu 32 dni liczył 2000km (średnio 60 dziennie, bez dnia przerwy), ale zdarzały się mocne etapy ultramaratońskie, takie po 80 km, a jeden nawet ponad 90 km. Chociaż większość odcinków biegłem już sam, oczywiście zawsze z moim nieocenionym wsparciem w samochodzie technicznym, udało się z pomocą biegaczy, lokalnych, władz i mediów, nagłośnić sprawę sióstr – Kasi i Oli, chorych na dystrofię mięśniową. Zebraliśmy w sumie 30000zl na przeszczep komórek macierzystych i póki co, uchronić dziewczyny przed wózkiem inwalidzkim. 

Warto było trzaskać te kilometry. 

Podtytuł: Rok 2017 i co dalej?

Aktualnie po 4 latach odpoczynku spowodowanego nazwijmy to zmęczeniem materiału, kontuzją, obowiązkami dorosłości – postanowiłem pobiec jeszcze raz – na koniec i pożegnanie ze wspaniałą przygodą. Wszyscy myśleli, że już nie pobiegnę, a ja podczas rehabilitacji mówiłem, że motywuje mnie tylko myśl o jeszcze jednym biegu. Czuję się lepiej od roku, biegam bez dolegliwości, więc można ruszać.

Poznałem Asię Baczul, dziewczynę chorą na mukowiscydozę i jeszcze przed kontuzją obiecałem jej pomoc, a raz danego słowa nie mogę cofnąć. W tym roku nakreśliłem więc trasę na Koniec Świata (miejscowość w województwie wielkopolskim), przy okazji wyszukując inne o brzmieniu międzynarodowym (jak np. Ameryka, gdzie jest start, czy Szwecja, Wenecja, Moskwa, Rosja i inne) i tak oto powstał Bieg na Koniec Świata… i jeszcze dalej– 1211km w ciągu 24 dni (13 lipca – 5 sierpnia 2017). Ale znajdzie się i odpoczynkowy etap z Piekła do Nieba, taki biegowy czyściec o długości 2,5km. Trasę podzieliłem na 24 etapy, w których będę przebiegał od 30 do 60 km, dzieląc to na pojedyncze odcinki (7-10 km). Na trasie będzie mi towarzyszył samochód techniczny (prowadzony przez przyjaciół i siostrę). Robimy dużo przerw, nie ma pośpiechu – każdy może pobiec chociaż kawałek, zwolnimy, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Celem, oprócz oczywiście przebiegnięcia tej szalonej, światowej trasy, jest pomóc Asi zebrać 24 000zł na roczne leczenie, ale też zachęcenie jak największej liczby amatorów i miłośników biegania do ruszenia chociaż na parę kilometrów i przeżycie kolejnej wspanialej i wartościowej przygody. 

Poprzednim biegom towarzyszyło wiele emocji oraz chwil wzruszeń. Dołączało tysiące biegaczy na kilka dni czy kilka kilometrów, by chociaż trochę pomóc w wysiłku. Wspaniałe były spontaniczne „happeningi” organizowane przez mieszkańców miejscowości na trasie biegu – koncerty, pokazy, eskorty policji, a także zbiórki publiczne na leczenie głównych bohaterów biegu. Karol i spółka zawsze przygotowani na nocleg  w namiocie, bardzo rzadko musieli z niego korzystać, gdyż napotkani ludzie zapraszali ich na nocleg do domów. Na koniec chciałbym jeszcze tylko podkreślić, że nigdy nie zrealizowałbym tej akcji sam – nawet przebiec byłoby raczej ciężko, zatem wszystko czego udało się dokonać w każdej z edycji akcji Biegiem przez świat, powiodło się dzięki wspaniałym ludziom, których spotkałem na trasie. Dziękuję!

Bio Karol Dzieciątko:

26 lat, wiecznie w drodze – kiedy nie biegnie, jeździ autostopem po Europie, pracuje w firmie obsługującej autokarowe przejazdy międzynarodowe, a wolnych chwilach próbuje skończyć wychowanie-fizycznie na warszawskim AWF. Jego mottem są słowa E. Stachury: „dopóki sił, będę szedł! będę biegł! Nie dam się”. 

***

Jak pomóc Asi?

Pieniądze można wpłacać na subkonto 

Polskie Towarzystwo Walki z Mukowiscydozą

49 1020 3466 0000 9302 0002 3473

Z dopiskiem dla Joanny Baczul

Więcej można się dowiedzieć na stronie biegiemprzezswiat.pl

Powiązane Posty