Doping cz.2

Kilka miesięcy temu napisałem krótki tekst na temat mojego rozczarowania związanego z osobą Lancea Armstronga i jego przygodą z dopingiem. Chciałbym, zakończyć temat. Wpadła mi w ręce książka Wyścig Tajemnic – napisana przez kolarza, który przyznał się do stosowania dopingu, a przez długi czas jeździł w ekipie Lancea i był  jego prawą ręką.  To Tyler Hamilton Postać znana w zawodowym kolarstwie – mistrz olimpijski z Aten. Oczywiście jest to wersja tego konkretnego zawodnika; wydaje się jednak bardzo wiarygodna. Zawodnika, który oprócz tego, że przyznał się do stosowania dopingu, zgodził się również na współpracę z organami ścigania.  

Bez obaw, nie będę streszczał treści książki, jednak kilka faktów ze stosowania dopingu jest dla mnie szokująca. Szokująca jest też skala zjawiska. O EPO słyszeli pewnie wszyscy; pojawiło się już ładnych kilka lat temu. W czasie zmieniły się tylko techniki jego podawania. Początkowo zawodnicy, bo jak mniemam proceder nie dotyczy tylko kolarzy wstrzykiwali sobie całą dawkę EPO na raz. Było to w pewnym momencie dosyć łatwe do wykrycia i część lekarzy specjalizujących się w dopingu – (przodowali tutaj lekarze z Włoch i Hiszpanii) wymyślili nową metodę podawania EPO. Tą samą dawkę zaczęli wstrzykiwać w małych częściach, co praktycznie uniemożliwiało wykrycie tego środka podczas kontroli. Nie jest tajemnicą, że kontrolujący są kilka, lub kilkanaście miesięcy za osobami wymyślającymi doping. Okazuje się też, że część zawodników była uprzedzana o kontrolach. Podejrzenia w tej kwestii padają min. na Armstronga.  

Do tej pory wydawało mi się, że doping podnosi wydolność organizmu o kilkanaście-kilkadziesiąt procent. W praktyce to 2-4 %. Jednak w bardzo wyrównanej stawce te kilka procent wystarcza do zwycięstwa. Naturalnie, morderczy trening jest podstawą osiągania dobrych wyników. Sam doping bez treningu niewiele pomoże.  Nie wiedziałem  również, że na taką skalę stosowano przetaczanie krwi. Słyszałem jakiś czas temu, powiedzmy że było to 10-15 lat, że złapano lekkoatletów chyba ze Skandynawii na przetaczaniu krwi (mogę się mylić z racji upływu czasu). Okazuje się, że opisywani w książce zawodnicy przetaczali sobie krew bezpośrednio przed wielkimi tourami, oraz co najmniej raz lub dwa podczas jednodniowych  przerw w tych wyścigach. Krew jak wiadomo psuje się jako naturalny produkt i sama logistyka do jej przetaczania wymagała nie lada kombinacji ze strony zawodników i ich ekip. Krew może „przeżyć” do 28 dni poza ciałem, a pobieranie odpowiedniej dawki zaczynało się już do 10 tygodni przed wyścigiem.  Przechowywanie i dostarczanie EPO również wymagało sporego sprytu i o metodach iście ze szpiegowskich filmów można się dowiedzieć z tej książki. Obie substancje wymagają do przechowywania chłodnych miejsc i to stanowi główny problem całej operacji. Inne substancje dopingowe to chociażby testosteron, kortyzon czy hormon wzrostu. W programie Oprah Winfrey Lance przyznał się do stosowania wszystkich wymienionych środków; przyznał również, że wszystkie zwycięstwa w Tour the France osiągnął z pomocą dopingu.

Niezrozumiała jest dla mnie również  rola instytucji powołanych do kontrolowania zawodników. Dlaczego tak trudno nadążyć za dopingiem?. Czy kontrola antydopingowa będzie bardziej skuteczna. Wprowadzono tzw kod genetyczny krwi. Sam autor twierdzi również, że nie wszyscy jednak biorą. Jednak ci nie mają żadnych szans na zwycięstwa. Żeby pozostać na topie trzeba było po prostu „wejść w system”.

Pozdrawiam

Krzysztof Józefowicz

Ps. Na ostatnim wyścigu Giro di Italia o ironio złapano zawodnika z czołówki na stosowaniu dopingu. Zabawa w chowanego trwa dalej.

Powiązane Posty