Chodzić z kijkami to ja bardzo lubię

Chodzić z kijkami to ja bardzo lubię, w każdą niedzielę tak średnio po 25km, poprawną techniką, tempem marszowym. Tylko to chodzenie ma się nijak do chodu w zawodach, gdzie trzeba zmobilizować ciało do marszu, a nie truchtu, w tempie 7,5min/km, do tego trzeba dodać problemy z pracą rąk i strach, że się kogoś dziabnie w buta grotem od kijka.

W celach naukowych, zrobiłam porównanie swoich wyników. Kiedyś, w 2011 na pikniku 3 Majowym, mając pierwszy raz kijki w rękach, zrobiłam na 5km czas 36 min z groszami, w biegu na 5km miałam wtedy życiówkę ok. 32 min. Wagę i wzrost taki sam, jak obecnie. Na drugiej odsłonie GP Łodzi 2014 na 5km w NW wyszedł mi czas 39min, w biegu na 5km moja obecna życiówki to 28:20. Poprzednio 4 min różnicy, a teraz 10min – mimo tego, że przez te trzy lata w mojej garderobie przybyły 3 pary kijów. Tak mnie to zdenerwowało, ze normalnie chyba się zacznę ścigać na tych kijach.  Zdaje mi się, że moje obecne możliwości w NW na 5km – to 35:30 – 36:00. Tylko jak to wyciągnąć? Nie ma planów, ani treningów przystosowanych do wyścigowego NW. Jeśli chodzi o sportowy NW, znalazłam tylko coś ma temat biegu z kijkami 🙂.

Z braku laku, program treningowy opracowałam sobie sama. To są tygodniowo – dwie jednostki w terenie, jedna w domu z piłką i ciężarkami, jedna na basenie. Weekend zostaje zawodowo- biegowy.

Teren 1 – 10min spokojny marsz, 1,3 km trucht, rozciąganie, 1h marsz ciągły z szczególną uwagą na pracę rąk, rozciąganie, 1km trucht.

Sesja domowa – to mutacja treningu stabilizacyjnego a la Trenerka Wszystkich Kucharek, ( która, w nawiasie, za zmuszanie dziewuch, do fotek swoich grubych torsów, w tandetnej bieliźnie, doczeka się pozwu zbiorowego), podnoszenia ciężarków, wymachów z ekspanderami gumowymi i znienawidzonych brzuszków. ( 1h)

Teren 2 – (jak mnie Rysio nie pogoni) – 10min spokojny marsz, 1,3 km trucht, rozciąganie, 1,3 km marsz NW w tempie narastającym polegający na gonieniu trenującej grupy biegaczy, 1,3 km trucht, rozciąganie, 1,3 km marsz NW w tempie narastającym polegający na gonieniu trenującej grupy biegaczy, 1km trucht.

Sesja basenowa – rozgrzewka 4x100zm, 600-dow., 600- klasyk, 2x15min sauna.

Sobota – parkrun

Niedziela – jakiś zawody lub długie wybieganie (wskazane, jako przygotowanie do DOZ maratonu), ewentualnie wycieczka NW ok. 25km.

Z tego planu udało mi się zrealizować na razie tylko dwie sesje w terenie i dopadło mnie ogromne katarzysko. W związku z tym, mam pytanie, skoro na zawodach są teraz sędziowie, jak traktowane jest wysmarkanie nosa w trakcie marszu? Czy zawodnik musi się zatrzymać, czy może dalej iść, chwilowo, bez użycia kijków? – To jest pytanie na serio.

I jeszcze drugie pytanie na serio. W GP Łodzi, startuje teraz prawdziwy mistrz – Michał Osiński, który, widać, że idzie ładną marszową techniką, wyciągając przy tym fantastyczne czasy, dlaczego dostaje żółte kartki za jakieś uchybienia, dotyczące formalnych aspektów zbyt szczegółowych punktów regulaminowych, skoro szybkości można by się uczyć od niego? Kiedyś za pływanie krytą żabką była dyskwalifikacja, za skakanie techniką V odejmowane punkty – świat się przecież zmienia.

Jak dla mnie w całych zawodach NW patrzy się przyjemnie tylko na Michała, – bo jest naprawdę dobry, na Pana Badyla, bo czerpie z tych swoich kijków ogromną radość i wszystkich z czasami powyżej 40min, – bo też stukają radośnie i nie kaleczą techniki marszowej.

Ładnie się tym tekstem na jutrzejsze zawody podhajcowałam i tylko o to mi chodziło. Jeżeli kogoś, niechcący obraziłam to przepraszam. Kiedyś w blogach było mnóstwo fajnych tekstów, motywujących do treningu czy ścigania w zawodach. A teraz żeby coś przeczytać, to trzeba sobie samemu napisać  . Kurcze, piszcie coś chłopcy i dziewczęta, bez obawy o to, że edukację z języka polskiego skończyliście z ogromnym trudem, dodatkowo w ubiegłym stuleciu. Tu są blogi biegackie a nie literackie.

 

Powiązane Posty