Biegowe serce Łodzi.

Ostatni weekend spędziłem na długich wybieganiach w Łagiewnikach. Mam dość tego miejsca na najbliższy czas. Napisałem kilka relacji z biegowych imprez, czym przysporzyłem sobie nowych wrogów. Jak zwykle ktoś się obraził, ktoś wyrzucił ze Znajomych – cena satyrycznej felietonistyki.

Rzeczywiście, w jednej z relacji, wystawiłem na próbę wielu biegaczy. I kilku z nich zaskoczyło mnie swoim brakiem dystansu do siebie. Jak to pewnego razu napisał w internetach użytkownik „przytomność” – „Bezrozum nie pojmujący sarkazmu powinien być banowany do dziesiątej inkarnacji”. 

Ale bardziej zaskoczyło mnie to, że spora ilość osób zareagowła pozytywnie. I umieściła artykuł na swoim profilu, potwierdzając, że wiedzą co to ironia i sarkazm. I wykazując tym samym zdrowy dystans do swojej osoby. To bardzo budujące i wspaniale rokujące na przyszłość. A dla mnie ogromny zastrzyk energii i motywacji do dalszego pisania.

Duża liczba osób zalajkowała kontrowersyjną relację na biegampolodzi.pl. To bardzo dobra wiadomość z tego względu, że przeważały osoby, które mają FB, a nie są wśród moich Znajomych. Ponieważ na tym portalu można lajkować anonimowo. To może oznaczać, że lajkowały też osoby, które kiedyś zabiły mnie na fejsie. 

Z nadmiaru wspomnianych zajęć nie pojawiłem się na cotygodniowej imprezie na której bije serce biegowego świata. Czuję, że zaniedbałem Parkrun i że z tego tytułu należą się jakieś wyjaśnienia i zadośćuczynienie. Bo 17 stycznia na 137 Parkrunie działy się rzeczy przełomowe i ważne.

Robert Podlasiak, który trzy razy z rzędu utknął na 23:01 wreszcie zakończył działanie złych mocy i ustawił swój PB na 22:56. Należało się, ponieważ ten zawodnik od dłuższego czasu jest modelowym przykładem ciągłego progresu i ogromnej woli walki. Systematycznie trenujący pod okiem Ryszarda Goszczyńskiego może niedługo zacząć zagrażać wielu niedotrenowanym biegaczom.

Daniel Kowalczykowski ostatni raz tak dobrze pobiegł w sierpniu ubiegłego roku. Teraz dostał drugi oddech i dodatkowo wybiegał życiówkę (19:18). 

Stabilizuje się forma Roberta Eljasza (20:06). Być może to właśnie zima będzie sezonem, kiedy systematycznie będzie on łamał dwudziestki.

No i oczywiscie Kacper Filipiak zaskoczył wszystkich rewelacyjną formą i mocno uderzył nowym rekordem 22:32. Czyżby trener z Wysp dotarł już na miejsce? Kacper udowodnił, że nie tylko potrafi pojawiać się w kolorowych magazynach z kredowymi stronami.

Stabilizuje formę Kasia Kowalczyk, a jej występ na niedzielnym PM 15 km – pokazuje, że najlepsze lata ma przed sobą.

A Michał Osiński niech się przestanie obijać, zakładać modowe blogi, tylko mocno popracuje nad jednym z postanowień noworocznych. Bo na razie jest mocno przeciętnie.

Powrócili już chyba na dobre Krzysztof Rzeźniczek, Sławomir Ziemiakowski, Marek Szapiel i Radosław Kluska.

Powiązane Posty