Wywiad z Angeliką i Maurycym zwycięzcami kategorii mix w Biegu Rzeźnika 2020!

Tegoroczny Bieg Rzeźnika odbył się w zmienionej formule z uwagi na „pandemię” rywalizacja została rozłożona na tydzień czasu. W tej nietypowej rywalizacji bardzo dobrze zaprezentowali się Angelika Szczepaniak oraz Maurycy Oleksiewicz, którzy wygrali klasyfikację mixów oraz zajęli szóste miejsce open. Z „łódzkimi góralami” porozmawialiśmy o nietypowych przygotowaniach do sezonu, pomyślę na wspólny bieg w Bieszczadach, błotnistej rywalizacji oraz o planach na przyszłość.

Bartłomiej Sobecki: Na wstępnie chciałbym Wam pogratulować wygranej w Biegu Rzeźnika. Zanim jednak przejdziemy do Bieszczad zdradźcie kiedy podjęliście decyzję, że pobiegniecie razem?

Angelika Szczepaniak: Z inicjatywą wyszedł Maurycy jeszcze we wrześniu 2019r. podczas rozdania nagród na Festiwalu Biegowym w Krynicy. I od razu postawił sprawę jasno – musimy się znaleźć w pierwszej trójce. Szalenie się ucieszyłam z tej propozycji, choć jednocześnie wiedziałam, że czeka mnie ciężka praca, by sprostać tym oczekiwaniom. Po pomyślnych dla nas wynikach losowania, zapadła nieodwołana decyzja – BIEGNIEMY!

Maurycy Oleksiewicz: Szczerze nie pamiętam, ale to musiała być wczesna jesień zeszłego roku. Dwa lata temu nie udało mi się stanąć na pudle w męskiej parze, to wymyśliłem sobie że spróbuję raz jeszcze. Rozważałem z kim byłyby największe szanse na sukces i to wtedy pomyślałem o Angelice, zwłaszcza że oboje czuliśmy niedosyt po naszych debiutanckich „rzeźnikach”.

B.S.: Jak wyglądały Wasze treningi, trenowaliście solo czy staraliście się biegać wspólnie chociażby jak podczas Trail Kamieńsk w styczniu, żeby poznawać swoje organizmy nawzajem?

A.S.: Każde z nas ma inaczej rozpisany plan, więc trenowaliśmy osobno. Ale oczywiście żeby się lepiej poznać „biegowo”, były wspólne wybiegania, wypad w Karkonosze, czy wspomniana przez Ciebie impreza Trail Kamieńsk, gdzie Maurycy prowadził mnie na całej trasie. To był nasz sprawdzian z biegu w parze. I myślę, że zdaliśmy go celująco 

M.O.: Przede wszystkim indywidualnie, mocne treningi dla Angeliki dla mnie nie są wystarczające bodźcujące. Kilka razy umówiliśmy się jednak na wspólne wycieczki, na których poznaliśmy nawzajem swoje mocne i słabe strony.

B.S.: Nie może zabraknąć pytania o covid -19. Czy po 8 marca, jak wszystkie imprezy zostawały odwołane, zamknięto lasy nie spadła Wam motywacja do treningów, wspieraliście się nawzajem?

A.S.: Od połowy lutego zmagałam się z kontuzją, więc na początku lockdown był mi nawet na rękę. I choć odwoływano kolejne zawody, to czerwiec wydawał mi się tak odległym terminem, że nawet nie brałam pod uwagę tego, że ta impreza może się nie odbyć. Z Maurycym byliśmy w stałym kontakcie internetowym, braliśmy pod uwagę różne scenariusze. A nad formą pracowaliśmy nieustannie, bo przecież w każdej chwili mogło się zapalić zielone światło dla zawodów i musieliśmy być na to przygotowani.

M.O.: Zawody biegowe nie zostały odwołane wszystkie jednocześnie, zwłaszcza te ciekawsze czyli z dala od asfaltu  Osobiście realizowałem plan treningowy do końca marca, bezsensowne zamknięcie lasów pozwoliło mi odkryć ciekawe krosowe trasy na łąkach i nieużytkach. Wierzyłem że choć niektóre wiosenne starty się odbędą. Jednak nieprzyjemny uraz przeciążeniowy unieruchomił mnie na blisko miesiąc, co rzeczywiście podcięło nieco skrzydła i odebrało początkowo motywację nawet do treningu uzupełniającego. Ale po kilku dniach rozpakowałem w domu paczkę z rowerem spinningowym, na co Angelika odpowiedziała tym samym 

B.S.: Bieg Rzeźnika 2020. Opowiedzcie jak wyglądała rywalizacja na trasie, która w tym roku według wielu była jedną z najtrudniejszych w historii z uwagi na wszech obecne błoto? Czy mieliście kryzysy?

A.S.: Tegoroczna edycja Biegu Rzeźnika zorganizowana w covidowej formule – start uczestników rozciągnięty na tydzień i brak oficjalnej klasyfikacji – mocno zredukowała pierwiastek rywalizacji. Niemniej na starcie stanęliśmy z nastawieniem uzyskania najlepszego wyniku. Nie mając punktu odniesienia do innych par, Maurycy wyznaczył nam międzyczasy na konkretnych punktach. Z uwagi na trudne warunki na trasie nasze założenia czasowe dosłownie rozjechały się w błocie, ale i tak (nie)oficjalnie zajęliśmy pierwsze miejsce w kategorii par mieszanych.

M.O.: Jako biegacz wywodzący się z ulicy uwielbiam rywalizację. Lubię studiować listy startowe, wnikliwie analizowałem aktualne dyspozycje poszczególnych mixów i wiedziałem że musimy ostro się sprężyć by stanąć na pudle. Nie przeszkadzał mi brak bezpośredniej rywalizacji, bo przecież przy dystansie który biegniemy ponad 10 godzin to i tak nie ma to wielkiego znaczenia. W normalnych warunkach z pewnością nie bieglibyśmy przecież z innymi mocnymi zespołami bark w bark choćby przez godzinę czasu. Tyle ile ultrasów, tyle różnych strategii rozegrania biegu – tym bardziej w górach, gdzie każdy wykorzystuje swoje silne strony by tam uzyskać przewagę. Co do błota, osobiście lubię takie siłowe bieganie. Generalnie dla mnie im trudniej tym lepiej  Przygotowując rozpiskę międzyczasów na nasz wspólny bieg podpatrzyłem jak wcześniejsze zespoły radzą sobie w zastanych warunkach. Do 2/3 długości trasy meldowaliśmy się na wirtualnych punktach z szokującą dokładnością jednej minuty. W dalszej części dnia wzrastająca temperatura wyssała z nas jednak nieco więcej energii niż zakładałem, ale mimo wszystko dzielnie napieraliśmy i nawet zrealizowalibyśmy nasz cel czasowy jakby trasa nie była dłuższa niż zapewniano 😉

B.S.: Jesteście „góralami” z centralnej Polski, po raz kolejny potwierdzacie, że nie trzeba mieszkać w górach, żeby odnosić sukcesy w biegach górskich. Jaki jest Wasz przepis na sukces?

A.S.: W przygotowaniach do biegów górskich ważne jest nie tylko samo bieganie, ale też dużo ćwiczeń z siły biegowej i siły ogólnej. Ważny jest dobrze rozpisany plan, za który bardzo dziękuję trenerowi Mariuszowi Kotelnickiemu  I dieta – w moim przypadku świetnie sprawdzają się bajaderki 😉

M.O.: Sukcesy dopiero przed nami, póki co cichutko pukamy do górskiego przedsionka

B.S.: Zdradźcie miejsca gdzie na co dzień trenujecie i budujecie formę pod starty w biegach górskich?

A.S.: Biegam wszędzie – do pracy, z pracy, po ulicy, po lesie. Na codzienny trening wystarczają mi moje okolice, gdzie mam swoje ulubione pętle i pętelki. Na weekendowe dłuższe treningi wybieram Las Łagiewnicki, który poza oczywistym podbiegiem ORIENTUSIEM oferuje bardzo urozmaicony, pofałdowany teren.

M.O.: Nie mam jednej miejscówki, w danym tygodniu zdarza się że każdy trening zrealizuję w innym miejscu. Lubię żonglować bodźcami, nie działam schematami i trenuję zarówno w lasach, parkach jak i na szosach.

B.S.: Wasze sukcesy i zamiłowanie do gór zostało dostrzeżone i na początku roku zasililiście szeregi Alpin Sport Hoka One One Team. W związku z tym odczuwacie większą presję związaną z wynikami czy bardziej to Was motywuje do cięższej pracy?

A.S.: Oczywiście pojawiła się większa presja na wyniki, ale to przede wszystkim motywuje do większej pracy nad sobą i mobilizuje w kryzysie.

M.O.: Miło być docenionym, jednak w moim filozofii do biegania, gór i ultra nic się nie zmieniło.

B.S.: Jeszcze raz wielkie gratulacje! Powiedzcie jeszcze czy macie w planach wspólne starty czy teraz skupiacie się na indywidualnych celach?

A.S.: Będziemy się pojawiać na tych samych imprezach biegowych, ale startujemy na różnych dystansach. Ja jestem fanką kilometrów – im więcej tym lepiej. Rozgrzewam się po 50-tym kilometrze, dlatego na najbliższej imprezie DFBG startuję w Biegu 7 Szczytów. Maurycy wybrał trasę o długości 68km. Trzymajcie kciuki .

M.O. Bardzo dziękujemy. Na dziś ciężko szykować się do jednego konkretnego startu. Sytuacja na rynku zawodów biegowych jest mocno niepewna i dynamiczna. Osobiście mam jakieś zawody w kalendarzu, ale wpisane nieśmiało cienkim ołówkiem.

Zachęcamy do śledzenia profili Angeliki i Maurycego na Facebook’u na których znajdziecie m.in. informacje o ich startach i treningach:

Angelika Szczepaniak

Maurycy Oleksiewicz

Zdjęcia by FotyBeaty

Powiązane Posty