Czy warto biegać? Wyznanie Michała Smoleńskiego

Przygodę z bieganiem rozpocząłem w 2008 roku. Wychodziłem na dwadzieścia do trzydziestu minut, często zatrzymując się kilka razy. Rozgrzewka, rozciąganie to były dla mnie hasła, które obowiązywały na lekcjach WF i kto by o nich pamiętał. Z czasem raz w tygodniu wychodziłem już na ok. 6km. Wracałem czując się jak maczo, James Bond czy Kapitan Kloss. Bohater całej okolicy. Po pewnym czasie w lesie, po którym biegałem zobaczyłem, że zbiera się jakaś tajemnicza grupa, która robi to samo. Postanowiłem dołączyć. Tak rozpoczął się mój epizod z Klubem Biegacza Arturówek, który trwa do dziś. Mój bakcyl i swego rodzaju zboczenie – bieganie wzmocnił dodatkowo Marian Kupis, który doprowadził mnie do pierwszego półmaratonu i przekazał masę wiedzy i doświadczeń. Bardzo mu dziękuję. Do dzisiaj spotykamy się na biegowych szlakach i zawodach. Twardy gość, za to go lubię, szanuję i podziwiam.
Im dalej w las tym więcej drzew. Moja wiedza jeszcze była niewielka (dzisiaj z resztą jest podobnie) i oczywiście jak prawie wszyscy z zachłyśnięcia się i nadmiaru miałem pierwsze kontuzje. To jednak wzmacnia, psychikę i uczy.
Natchnęło mnie w drugiej połowie 2010 roku na maraton. Marzenie, piekielny wysiłek, właściwie nikomu nie potrzebny i dlatego chyba tak bardzo podniecający i pożądany. Całe szczęście w sumie przez przypadek spotkałem na swojej drodze Andrzeja Stepowskiego, który przygotował mnie do tej pierwszej przygody z 42 kilometrami i jest ze mną do dziś. Za co bardzo serdecznie mu dziękuję.

Powstała pomiędzy nami silna więź, która z racji różnicy wieku prawie 50 lat wydaje mi się , że jeszcze bardziej się wzmacnia. Andrzej nauczył mnie zupełnie innego pojmowania sportu. Wskazał mi trochę tajników, jednak wiele z działań jest po prostu logiczna i wskazuje, że zdrowy rozsądek przede wszystkim, chociaż oczywiście bez ciężkiej pracy się nie obędzie. Pogoń za kilometrami jak często się myśli nie jest rozwiązaniem, który nas doprowadzi do rozwoju. Czasami lepiej mniej, a z głową, ba zawsze lepiej. Warto interesować się tym zagadnieniem, śledzić plany treningowe i wyciągać wnioski, nie powielać ich bo na ogół więcej się sobie szkodzi. Jak to w życiu, trzeba słuchać starszych i bardziej doświadczonych.
Andrzej prowadzi sekcję Weteranów przy WKS Flota Gdynia. Jest wielkim człowiekiem i poprowadził wielu na wyżyny. Pomijając sympatię to z szacunku i w ramach podziękowania występuję również w barwach wspomnianej sekcji podczas zawodów. Chciałbym również wspierać tą sekcję w inny sposób, ale wszystko wymaga czasu.
Ostatnim naszym wspólnym osiągnięciem jest wynik na 5km podczas XXI Biegu Powstania Warszawskiego – 17:46, gdzie mogłem lepiej, ale człowiek właśnie uczy się cały czas. Nie mniej wynik bardzo dobry (lepszy od poprzedniej życiówki o prawie minutę), pozycja 25-ta z 1274 zawodników.
Bieganie rozwija zainteresowania i uczy życia po tej zdrowej stronie. Wpływa na kondycję i powoduje, że nie myślimy tylko o nim jako rozwijaniu swojego ciała. Często pojawia się rower, basen, ćwiczenia w domu, fitness klubie. Członkowie rodziny często przyłączają się do nas, co dodatkowo wzmacnia więzi pomiędzy ludźmi z czym w obecnych czasach bywa różnie. Ponadto uczy systematyczności, wytrwałości i konsekwencji. Przestaje być obojętne co jemy i jak jemy. To nie jest lek na wszystko, to „tylko” rozwiązanie w moim mniemaniu na wiele bolączek i skażeń współczesnego życia cywilizacyjnego.

 

Michał Smoleński.

Orun.pl

P.S. Pięć lat temu ważyłem 20kg więcej i paliłem papierosy.

Powiązane Posty