Dycha Justynów – Janówka: 3,2,1 start!

Dziesiątki telefonów, stres, nerwy, ostatnie sprawdzenie listy kontrolnej zawodów, kolejne sprawdzenie prognozy pogody – to chyba najczęściej wykonywana czynność przeze mnie – w końcu jutro Dycha Justynów-Janówka. Medale gotowe, pakiety dla zawodników przygotowane, występy lokalnych artystów dograne, wolontariusze powiadomieni, zadania rozdzielone, służby mundurowe na miejscu, a i Koła Gospodyń jak zwykle nas nie zawiodą. Niestety to tylko wspomnienia sprzed roku lub sprzed lat. Tym razem będzie inaczej. Powód dobrze wszystkim znany od dobrych kilku tygodni. Zaplanowałem sobie „dyszkę” po lesie dla podtrzymania tradycji. Chyba dobrze zrobi mojej głowie w całym tym zamieszaniu. Na szczęście znowu już możemy biegać po lesie.

Wspomnienia

Co zapamiętałem z tych 11 edycji? Dobre pytanie. Pamiętam dobrze, gdzie zrodził się pomysł i wszystko się zaczęło. Było to w Oleśnie (woj. opolskie) podczas rodzinnej wizyty. W trakcie wieczornych rozmów Polaków zwierzyłem się, że chciałbym zorganizować bieg w mojej miejscowości, tylko nie wiem jak się za to zabrać. Kuzyn zasugerował, że w takich miejscowościach są zawsze jakieś organizacje społeczne – spróbuj do nich dotrzeć – powiedział. Strzał w dychę! Udało się dotrzeć do Stowarzyszenia Rozwoju Justynowa i Janówki i związaliśmy się chyba na zawsze. Pierwsze spotkanie to przedszkole w Justynowie i o ile dobrze pamiętam cztery osoby z zarządu Stowarzyszenia i narada przy dziecięcych stolikach. Praktycznie siedzieliśmy jak na stołeczkach wędkarskich, takie malutkie. Wspomniany kuzyn Andrzej jest z nami do dzisiaj. W roli wolontariusza, Andrzej wraz z rodziną towarzyszy nam od pierwszej edycji i zawsze z uśmiechem – na pewno go kojarzycie.

Start!

No i poszło. Z pierwszej edycji pamiętam, że wystartowało ok. 70 biegaczy – tyle co teraz dzieci
w najliczniejszej kategorii. Czas mierzyliśmy jakimś patentem na starą kasę fiskalną. Zadziałało. Startowaliśmy z lasu z tak zwanego Grzybka. Na mecie niespodzianka – na 3. miejscu w „generalce” dobrze znana łódzkim biegaczom Joanna Chmiel, aktualnie organizator największych imprez biegowych.

Biegniemy dalej!

Kolejne edycje nieco się zacierają. Uczestników było coraz więcej, coraz więcej pojawiało się też dzieci. I jakby więcej stresu, bo i odpowiedzialność większa. Od drugiej edycji, czas zaczęła nam mierzyć firma Inessport. Podejrzewam, że mogliśmy być ich pierwszym lub jednym z pierwszych klientów.

Z tego okresu wspominam zwycięstwa Krzyśka Pietrzyka na zmianę z zawodnikami z Częstochowy, którzy upodobali sobie nasz bieg. Krzyśka Pietrzyka nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Od ładnych kilku lat uczniowie z Jego szkoły dzielnie zabezpieczają trasę w lesie. Dziękuję.

Dołączają do nas popularni „Kijkarze” (Nordic Walking ), którzy stają się nieodłączną częścią naszej imprezy.

Ostatnia 11 edycja to popisowy bieg Tomka Osmulskiego, który okazał się być rozgrzewką przed zwycięstwem w Polskiej edycji Wings for Life World Run 2019!

Pogoda

Z reguły mieliśmy ją po swojej stronie. Raz, podczas startu jeszcze ze szkoły podstawowej, ulewa przez cały dzień. Ściana wody. Praktycznie przed samym startem odpuściło, ale co zmokliśmy jako organizatorzy to nasze. Pogoda, to też upały. Co najmniej trzy edycje w temperaturach ok. 30 st. C. Jedna utkwiła mi szczególnie, gdy po prostu brakło nam wody w lesie dla części zawodników. Brakło doświadczenia, ale też wyciągnęliśmy z tego wnioski na przyszłość. Wtedy nie było mi do śmiechu.

Trochę koloru

Pamiętam edycję biegu z przebraniami. Miłosz jako fotoradar, Bartosz jako Asterix, Adam jako Superman. Chyba ta Dycha została mi najdłużej w pamięci i często wykorzystujemy ją do promocji.
W innej edycji z kolei Patryk jako Darth Vader sprawił mi niespodziankę przylatując z Portugalii podczas wymiany studenckiej.

W pierwszych kilku edycjach brałem też udział jako zawodnik, jednak po całym tygodniu przygotowań przed biegiem, rozstawianiu ‘miasteczka’ itd. na starcie czułem się jakbym był już na 30 kilometrze maratonu i po prostu odpuściłem temat, zresztą obowiązków podczas imprezy jest coraz więcej i bardziej jestem potrzebny na mecie.

Pamiętam, przenosiny na stadion LZS Justynów im. Andrzeja Lasoty, co pozwoliło rozwinąć imprezę. Pojawiła się scena, a na niej występy m.in. Okaryny, która zagrzewa biegaczy do mocnego finiszu. Towarzyszący imprezie festyn staje się naszą wizytówką.

Okaryna

Z tego cieszymy się coraz bardziej

Dzieci. Tych jest coraz więcej i więcej. Wprowadzamy dodatkowe kategorie. Selfi z prowadzącymi Patrykiem i Miłoszem idą w świat.

Co Wy pamiętacie z naszej Dychy?

Do zobaczenia za rok!

Krzysztof Józefowicz

Dyrektor biegu

Powiązane Posty