Mateusz Pacholec z Fundacji Krwinka na podium!

Mateusz Pacholec: Mroczkow Gościnny – duathlon. Pomyślałem, dlaczego nie? Przeczytałem regulamin: 4 kilometry biegu, 10 kilometrów roweru i meta. A gdzie kończące bieganie jak w prawdziwym duathlonie? Czytam kto jest organizatorem. Wszystko jasne, MTB Opoczno, czyli robią wyścig pod swoich kolarzy. Chcą nas ograć! Od września 220 km biegowych i 300 km rowerowych (z grupą BIKETIME), więc jedziemy! Może starczy mocy. Późna sobota, już prawie niedziela, żona rzuciła pytaniem: Na jakim rowerze jutro startujesz? Jak to na jakim? Przełajowym! Założyłem noski zamiast SPD, żeby nie tracić czasu na zmianę butów, przecież ma być szybka dyszka. Godzina 9.30 wyjazd,a Kamila znowu–Weź chociaż buty i pedały SPD. Ok, wezmę (Tylko po co? Już raz duathlon przegrałem przez zmianę butów). Godzina 11:00, znaleźliśmy Mroczków, taśmy wokół drzew widać z daleka. To musi być tutaj, piękna sceneria, stary dworek i park położony nad strumykiem. Idziemy do biura zawodów i już wszystko wiem. Ciężka techniczno-błotnista trasa. Pod rower MTB. A nie mówiłam? Trzeba było wziąć górala? Wściekły sam na siebie jadę na objazd trasy. But biegowy w noskach.. Błoto, strumyk, błoto, podjazd. Szok. W noskach się nie da, szybka zmiana na SPD. Trochę lepiej, ale przyczepności brak. No to będzie zabawa.

Start – punkt 12. Rower oparty o barierkę  już czeka. Biegniemy! Na starcie zaspałem. W drugim zakręcie w połowie stawki, szybka walka na łokcie i już jestem tuż za plecami zawodników z Opoczna. Jest dobrze. Zaczynają się podbiegi oraz zbiegi. Trzeba ryzykować! Atak na zbiegu się opłacił, tylko jeden biegacz wytrzymuje szybkie tempo. Pierwsza runda wygrana. Druga runda to ciężka walka o wysokie tempo, ale jest dobrze. 500 metrów do końca odcinka biegowego, puszczam chłopaka przodem. Złapię dwa oddechy przed zmiana konkurencji. W strefie zmian tracę 2 pozycje. Czwarte miejsce? Nie.. Podium musi być pomyślałem i się zaczęło mozolne odrabianie strat. Moja cienka oponka ślizgała się wszędzie, zero przyczepności. Pełne 10 kilometrów walki z rowerem. A na to wszytko patrzą dzieci i żona. Dawaj, dawaj, walcz!-krzyczą. Przecież walczę pomyślałem. Weźcie ten rower, szybciej pobiegnę. Z każdym podjazdem zbliżałem sie do podium. Czwarta runda i atak na lidera. Idę solo! Kolejny techniczny odcinek, czuję że moja prędkość na tej rozmiękczonej trasie jest coraz mniejsza, ale „opoczniaki” już odpuściły. Na jednym z nawrotów widzę, że zbliża się gość w zielonych skarpetach na szybkim mtb. Krótka, przyjacielska walka na łokcie i po bólu. Numer 2. na dzisiejszym, niepełnym duathlonie. MOC jest, rozumu brak. Słuchajcie żon jak chcecie wygrywać!

zdjęcie: Ireneusz Stasik – www.opoczno.info.

Powiązane Posty