Pierwsze koty za płoty…

No i się udało. Udało się przebiec Fabrykanta. Żeby nie kusiło, nie zabrałem zegarka. Plan był taki, żeby nie dać sie zdublować.

Czas na mecie mnie pozytywnie zasokczył, nawet bardzo, jak na rok przerwy.

 

Ale najważniejsze, że znów mogłem poczuć się biegaczem… I nic w człowieku nie stukało 🙂

Powiązane Posty