Orian Fallaci.

ReporterMagazine – Jutro robisz pierwszy wywiad na żywo. Jak się czujesz?

Piotr Warych – Na początku próbowałem się do niego przygotować, ale później odpuściłem. Jest tyle możliwych kierunków potoczenia się rozmowy, że będę podążał za swoim nieprzygotowaniem. Poza tym to mój pierwszy wywiad, więc nawet nie wiem, jak to ma wyglądać. Po kilku, kilkunastu wywiadach człowiek wie na co właściwie chce uzyskać odpowiedź.

RM – Czyli po prostu jedziesz tam, do tej dziewczyny, całkowicie nieprzygotowany i zamierzać z nią przeprowadzić wywiad?

PW – Nazwałbym to raczej rozmową, z której dopiero powstanie coś na kształt wywiadu. Mam dużo czasu, nie goni mnie żaden termin, nie mam pracodawcy, żadnych narzuconych ram. Jestem w bardzo komfortowej sytuacji.

RM – Czyli będziesz się na tej dziewczynie uczył jak prowadzić rozmowę?

PW – Tak. Ale wiecie, że mam talent i mimo nieprofesjonalnego podejścia i tak wyjdzie rewelacja.

RM – Zarozumialstwo daleko Cię zaprowadziło. 

PW – Więc nie ma powodu tego zmieniać. Przede wszystkim interesuje mnie, co działo się w głowie Karoliny przed, w trakcie i po biegu. Nie interesuje mnie klasyczny opis maratonu. To zrobiono już wcześniej. I to mnie nie bawi. Jestem ciekaw, co Ona chciałaby o sobie przeczytać. Jestem ciekaw, co było dla niej w tym wszystkim najważniejsze. Czyli mam ogólny szkielet rodzaju pytań.

RM – W jakimś sensie Karolina jest w komfortowej sytuacji. Może mówić o wszystkim.

PW – Ale to ja wybiorę rzeczy, które znajdą się w wywiadzie.

RM – Twoje zawsze na wierzchu?

PW – Tak. Stoi za mną potęga prasy.

RM – Czy myślisz, że zasmakujesz w wywiadach?

PW – Wydaje mi się, że tak. Inaczej bym tego nie próbował. Potrzebuję świeżej krwi i nowych projektów. Potrzebuję pisarskiego dopingu.

RM – Czy jeśli Ci się spodoba, będziesz dążył do wywiadów z coraz ważniejszymi osobami biegowego świata?

PW – Raczej na odwrót. Ci sławniejsi zostali już odpytani. Mnie interesują bardziej osoby, które mają ciekawą historię do opowiedzenia i nie mają oporów z opowiadaniem o swoich chorobach, kompleksach, trudnych chwilach itp. Nie interesują mnie zbytnio wyniki, metody treningu, ilość przebiegniętych km. Chcę pokazać człowieka, który biega, a nie tylko biegacza. Na ile się uda – zobaczymy. Z każdym kolejnym wywiadem będę nabierał doświadczenia.

RM – Kiedyś powiedziałeś, że nie interesuje Cię drzewo genealogiczne swojej rodziny, ale uwielbiasz historie rodzinne, zwłaszcza te przemilczane i ukrywane.

PW – Mam w d..ie kto, kiedy, gdzie i kim się urodził. Ale ożywiam się, gdy słyszę, kto kogo z kim zdradził, kto na co chorował, kto w rodzinie był tym złym. Kto miał wypadek, o czym się nie mówi i dlaczego. Adoptowani, z nieprawego łoża, wyklęci – to jest ciekawe. Zawsze mnie korci, żeby przeszukać komuś szuflady, założyć podsłuch i zedrzeć fasadę.

RM – Lubisz pytać o rzeczy tzw. wrażliwe.

PW – Uwielbiam, co nie znaczy, że umieszczę je w tekście. Ale to właśnie stopień otwartości osoby i jej przepracowane rzeczy oraz dystans do siebie czynią ją atrakcyjną. Jeśli wiem, że przykładowo jakiś bilardzista prawie nie widzi na jedno oko, a mimo to jest w czołówce światowej, to jest dla mnie oczywiste, że o to właśnie go zapytam. Mam dość nudnych i grzecznych wywiadów, w których zadaje się te same pytania, a omija prawdziwe perełki, które leżą na wyciągnięcie ręki.

RM – Czy Tobie w ogóle bywa przykro?

PW – Bardzo rzadko. A jak pytam kogoś np. o ojca i ten ktoś odpowiada, że ojciec nie żyje – to ostatnia rzeczą jest powiedzenie, że jest mi przykro. Bo nie jest mi przykro i nie wiem dlaczego miałbym używać tej idiotycznej formułki.

RM – A jeśli trafisz na nieciekawą osobę?

PW – Szybko się rozmowa zakończy. Szkoda mi czasu na nieciekawe osoby. Wolę wtedy napisać coś o sobie. Pewien profesor wyższej uczelni miał ciekawą postawę wobec proszących go o pieniądze żuli. Wyjmował piątaka i mówił, że za opowiedzenie historii z życia, która go zaciekawi daje 5 zł.

RM – Zamierzasz jutro wyjąć piątaka?

PW – Nie. Ale to bliska mi filozofia oceny przydatności osoby do wywiadu. Albo jesteś ciekawym człowiekiem, albo Twoje życie to ślizganie się po powierzchni, nie skażone refleksją i nie masz nic do powiedzenia. Takich osób będę unikał, choćby i byli mistrzami świata. Jak nie umieją opowiadać z pasją o swoich przygodach, o życiu. Jak nie umieją tworzyć zwartych historyjek – to są zwykłymi nudziarzami. A od nudziarzy należy się trzymać daleko. Bo nudziarz potrafi nawet z najciekawszej rzeczy uczynić płaską gadkę-szmatkę.

RM – Ale każdy ma takie rejony, które są ciekawe.

PW – To prawda, tyle, że musi mi pomóc je wydobyć na zewnątrz. Bo ja za dwóch się nie będę męczyć.

RM – Czyli co? Jedziesz i mówisz – opowiedz mi ciekawą historyjkę ze swojego życia, albo spadaj?

PW – Tak będzie pewnie za jakiś czas. Teraz dopiero zaczynam. Więc będę miły.

RM – Łaskawca. To kto dostąpi tego zaszczytu. Bycia pierwszym rozmówcą?

PW – Piotrkowianka z Łodzi albo Łodzianka z Piotrkowa, którą los rzucił do Hiszpanii.

Piotrek Warych (pwarych@poczta.onet.pl)
Zapraszam na http://www.facebook.com/pwarych 

Powiązane Posty