Nie ma lipy w Botaniku

„Musimy lekko zmienić przebieg ubiegłorocznej trasy ponieważ na głównej alejce pękła lipa.” Taki komunikat pojawił się na stronie babelsport.pl, organizatora Biegu w Botaniku. Nie ma lipy – trzeba było pobiec, chociaż od tygodnia mam roztrenowanie. Tym bardziej, że w Łodzi zawitał mój wspinaczkowo-ultrabiegowy towarzysz Stef, którego przy okazji namówiłem na start.

Ciepły dzień, deszcz jeszcze nie zdążył spaść. Miałem teraz odpoczywać od biegania, ale jak już się wystartuje to lipy nie ma. Wyszło coś pośredniego, czyli 3/4 dystansu biegłem tak na 90%, mając Stefa przed sobą w zasięgu wzroku. Złapałem go na drugim kółku. Dopiero finisz poleciałem prawie na maksa, no może też z malutkim zapasem. Złapałem sobie brutto 21:51, z przekonaniem że piątka jest lekko niedomierzona.

Pomiar GPS-em Przemka, zwycięzcy w nordic walking, wykazał co innego. Moje własne wymierzenie na Geocontext-Profiler też pokazało równo 5 km, nawet plus kilka metrów. A więc licząc czas netto, zrobiłem coś koło mojej wiosennej życiówki z Konstantynowa (21:49) albo i lepiej. Czyli nawet na roztrenowaniu i biegnąc na lekkim hamulcu, NIE MA LIPY! 🙂 No i to był mój pierwszy start od dawna, na którym nic mnie nie bolało…

Wyniki:
http://babelsport.pl/uploads/k/files/wyniki_II_bieg_w_botaniku.pdf

Pozdro!
Kamil

Powiązane Posty