Bieg Powstania Warszawskiego

Bieg Powstania Warszawskiego to według mnie jedna z najfajniejszych imprez rozgrywanych w Polsce, po raz pierwszy na jej starcie stanąłem w 2006 roku. Wtedy imprezy rozgrywana była na Bielanach – tereny AWF Warszawa, dystans miał 10,5 km , a biegowi towarzyszyła niepowtarzalna atmosfera. Start tak jak teraz odbył się ok 21:00, trasa składała się z czertach pętli o długości 2500 m wzdłuż, które zapalone zostały znicze. Finisz odbywał się na bieżni stadionu wokół którego paliły się pochodnie – niezapomniany klimat. W biegu wzięło udział 159 biegaczy!!!!, do mety dobiegłem na 18 miejscu z czasem 38:47 (dystans to 10,5 km). Na Bieg powstania wracałem jeszcze trzykrotnie (w tym raz jako kibic). W 2009 roku bieg rozgrywany był już na trasie, która obowiązuje do dziś, wystartowałem w biegu na 10 km i uzyskałem jeden z najlepszych wyników swojej przygodzie z bieganiem – 37:17. Trzy lata później zdecydowałem się na start na dystansie 5 km, uzyskując niezły wynik, jak na moje prawie nie bieganie – 20:36.

W 2014 roku stanąłem na starcie z celem minimum to złamać 41 minut, choć od samego startu podjąłem próbę pobiegnięcia poniżej 40 minut. Na rozgrzewce okazało się, że mój Garmin się rozładował (byłem pewien, że go naładowałem), uznałem że to nawet nie najgorsze rozwiązanie. Od samego początku biegłem z pacemakerem, niestety już na początku musieliśmy biegać slalomem wyprzedzając zawodników – Vipów – których organizator postanowił ustawić na linii startu wraz z elitą … po wbiegnięciu na Krakowskie Przedmieście gdzie wzdłuż trasy stało masę ludzi oraz zbieg ulicą Karową dał solidnego mi kopa, cały czas trzymałem się pacemakera, podbieg na Sanguszki to po raz kolejny slalom, nie zdały się na nic prośby, żeby osoby biegnące wolniej (idące) nie robiły tego całą szerokością jezdni. Półmetek, woda (wziąłem chyba z pięć kubków) i dalej do przodu, na drugiej pętli w okolicach 6 km zacząłem odstawać od zająca, ale utrzymywałem go cały czas w kontakcie wzrokowym … zbieg Karową (najlepsze miejsce na całej trasie), kurtyna wodna i pogoń za zające Wybrzeżem Gdańskim, mocny atak na Sanguszki, ale straciłem do prowadzącego grupę zawodnika ok 50 metrów na mecie czas 40:44 (tego dowiedziałem się jakiś czas później) – na pierwszym okrążeniu pomyślałem, że fajnie było by mieć końcówkę czasu na mecie 44 s, udało się choć to mega przypadek biorąc pod uwagę, że biegłem bez zegarka. 

Statystyki:

Pierwsze 1500 m przebiegłem w 5:21 (tempo 3:56), na 2,5 km w 9:30, 5 km w 20:37, 6,5 km 25:59 (tempo prawie identyczne jak na pierwszym pomiarze), 7,5 km 30:06 (szybciej niż na pierwszym okrążeniu), czas na mecie 40:44 – drugie okrążenie było szybsze od pierwszego o 30 s. Nie udało się zrealizować planu złamania 40:00 (nawet zając nie złamał), ale ze startu jestem zadowolony, po pierwsze drugie okrążenie było szybsze od pierwszego a to dobry prognostyk, po drugie „korki” na trasie uniemożliwiły na szybsze pokonanie trasy, po trzecie po raz czwarty wziąłem udział w jednej z najfajniejszych imprez w Polsce, z niepowtarzalnym klimatem, scenerią oraz atmosferą.  

Zestawienie tygodnia (głównie odpoczywałem po dwóch startach):

Poniedziałek 

wb1 – 9 km średnie tempo 5:22

Środa

wb1 – 10 km średnie tempo 5:26

Czwartek

wb1 – 8 km średnie tempo 5:25 

Sobota

2 km rozgrzewki

Bieg Powstania Warszawskiego – 40:44

1 km – rozbiegania

Niedziela

wb1 – 7,5 km średnie tempo 5:26

Tydzień: 4 treningi plus jeden start = 47,5 km

Teraz czas potrenować….

Powiązane Posty