ReporterMagazine – Jest poważny problem z Parkrunem. Kiedy właściwie doszedłeś do tego, co jest tym zgrzytem, który psuje przyjemność biegania?
Piotr Warych – Kilka dni temu mnie olśniło. Cały czas upatrywałem winy gdzieś w sobie. I to był błąd. Przyczyna tkwi na zewnątrz.
RM – Zidentyfikowałeś przyczynę?
PW – Tak. Od pewnego czasu osiągałem coraz gorsze rezultaty. Byłem już w TOP 20, ale ostatnio nie zmieściłem się w TOP30. Długo analizowałem, dlaczego do tego doszło i nagle, po przebudzeniu rano, podobnie jak Mendelejewowi – wszystko ułożyło mi się w jedną spójną i logiczną całość.
RM – Czujemy, że to jakaś luka w przepisach organizatora.
PW – Tak dokładnie jest. Pozwala się biegać juniorom. Czyli nastolatkom. W tym biegu mogą brać udział, bez opieki rodziców, juniorzy do lat 19u. Najczęściej biegające matki przyprowadzają swoje pociechy i mówią <no pobiegaj sobie>. Chociaż ojcowie też nie są bez winy. Niedługo całe rodziny będą biegać jak na pikniku jakimś. Grilla jeszcze rozpalmy. To jest bieg, tu się walczy o wyniki. Człowiek wypluwa z siebie płuca, a tymczasem nie wie, że od samego początku ma nierówne szanse.
RM – Kondycja tych nastolatków jest zbyt wysoka do amatorskiego biegania w sobotę?
PW – Zdecydowanie tak. Oni bezczelnie, namówieni prawdopodobnie przez rodziców – wykorzystują swoją przewagę młodego wieku. I tym samym spychają starszych na niższe pozycje. Nie ma tutaj żadnego szacunku dla starszych. Kiedyś to było nie do pomyślenia. A teraz na finiszu młodociany potrafi wyprzedzić mnie o kilka sekund, śmiejąc mi się w twarz. Nie wspomnę już o tym, że słowa przepraszam nigdy nie uświadczysz. Rodzice psują swoje dzieci, a one później będę psuć swoje dzeci. I znowu, my starsi, zostaniemy zepchnięci gdzieś na margines i staniemy się zbędni. To zawłaszczanie przestrzeni przez rozkrzyczaną młodzież zaczyna się właśnie w takich miejscach.
RM – Ale o tym się nie mówi.
PW – O tym się nie mówi, bo od razu przykleją ci odpowiednią łatkę. Ale ja mam na tyle silną pozycję i charyzmę, że będę krzyczał w imieniu tych, co myślą tak samo, a boją się mówić.
RM – Czy padną nazwiska?
PW – Dzisiaj padnie wiele nazwisk, wiele imion. Odpowiedzialni zostaną napiętnowani. Bo do tej pory czuli się nietykalni. Ale to się już skończyło.
RM – Będzie grubo?
PW – Oj będzie.
RM – To zaczynaj.
PW – Podaję przyład z ostatniego Parkrunu. Finiszuję. Ostatkiem sił zjadam ostatniego zawalidrogę, przyspieszam i nagle, gdy zrównuję się z jakimś zawodnikiem – on nienaturalnie mocno przyspiesza i wpada na metę na 3 sekundy przede mną. Analizuję później tabelę wyników i co się okazuje? Że junior ze sztucznie stworzonej kategorii 15-19 wysadził mnie z siodła i wypchnął poza TOP30.
RM – Kto to był?
PW – Michał Osiński. Nigdzie na świecie nie ma takiej kategorii. Na takich zawodach biegają ludzie od 20 roku życia. Młodsi biegają w zawodach wewnątrzszkolnych czy czymś podobnym. Dodam jeszcze, że Michał powinien być pod opieką chociaż jednego biegnącego rodzica. Ale organizatorzy, żeby mieć większą frekwencję przymykają na to oko i nie sprawdzają, czy dziecko przyszło z rodzicem. Tu mam żal do Maćka Woźnickiego i wolontariuszy, że dopuszczają do takich sytuacji.
RM – Co proponujesz?
PW – Proponuję wprowadzić rozwiązanie, które jest praktykowane we wszystkich normalnych krajach. Bo na razie to mamy tutaj Dziki Zachód.
RM – Jak to jest rozwiązane gdzie indziej?
PW – Przede wszystkim, jeśli ktoś ma poniżej 20 lat – ma prawo biec w tego typu biegu tylko pod jednym warunkiem. Musi biec pod opieką jednego biegnącego z nim rodzica. Z jednym zastrzeżeniem – nie może wyprzedzać swojego opiekuna. Sędzia ma możliwość dyskwalifikacji dziecka, jeżeli to choćby o krok wysunie się przed swojego rodzica. To wszystko jest bardzo skrupulatnie przestrzegane. Po za tym – to może być jedynie tata lub mama.
RM – Wszystko po to, żeby zapobiec incydentom, że młody człowiek przychodzi z podstawionym szybkim biegaczem, tylko po to, żeby móc rozpędzić się do nienaturalnych szybkości.
PW – Właśnie. Na Parkrunie jest samowolka. Ale Parkrun okrzepł, dojrzał i jest czas, żeby uregulowć raz na zawsze tę kwestię. Bo już się słyszy głosy biegaczy z innych krajów, że polski Parkrun psuje opinię ogółu imprez tego typu na świecie.
RM – Czas na konkretne przykłady.
PW – Tak. Weźmy za przykad ostatni bieg. Pan Arkadiusz Woźniak przyprowadza na Parkrun dwóch synów, ubranych dla zmylenia w identyczne kurtki. Jeden z synów – Konrad (31:06), biegnie wolniej od ojca (25:55). Wszystko jest w porządku. Ale tymczasem drugi z synów – Arek, wypruwa do przodu i z czasem 23:53 ląduje w TOP20. I tak jest za każdym razem.
RM – Jeszcze jakieś przykłady?
PW – Pani Anna Jasińska dwa tygodnie temu biegnie sobie spokojnie i przekracza metę z czasem 28:27. Ale jej syn – Witek, co robi? Wyprzedza matkę i z czasem 20:25 ląduje na 5ej pozycji. Nikt nic nie widzi. Nikt nie interweniuje. Zmowa milczenia.
RM – Zdarza się jednak, że juniorzy biegają samopas bez żadnego nadzoru.
PW – Nie trzeba daleko szukać. Wojtek Dudek, Rafał Augustyniak, Przemek Stupnowicz, Michał Osiński. Wcześniej Dominik Cykowski.
RM – Czy zdarzało się, że ktoś wprowadzał jakieś sprytne taktyki, żeby zachowac pozory fair play?
PW – Swego czasu robił to Jacek Ulowski. Przyprowadzał regularnie syna na Parkrun, a razem wpadali na metę prawie równocześnie. Ojciec zajmował 21 miejsce, a syn blokował 20 miejsce i wchodził do TOP20. Sprytne. Na szczęście ojcu zrobiło się głupio i zaprzestał tych praktyk.
RM – Czy ktoś jeszcze zaczął sam z siebie przestrzegać zasady obowiązującej na świecie?
PW – Tak. I tutaj wielkie brawa należą się rodzinie Jasińskich. Ostatnio Anna Jasińska i Witek Jasiński biegną równo i mama wpada na metę sekundę przed synem. To nic, że zajmują miejsce w pobliżu TOP50, ale dają nadzieję, że w polskim bieganiu można zachować uczciwość i przestać kombinować.
RM – Co będzie jeśli nie powstrzymamy tej fali nieuczciwości?
PW – Pytanie powinno być inne. Co zrobić z tymi, którzy już teraz zamiast biegać wokół bloku i uczyć się pilnie – śmieją się nam w twarz? Są UKSy i to one powinny zająć się edukowaniem młodzieży.
RM – My nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że zjawisko to występuje na taką skalę. Możemy jeszcze zrozumieć chłopców hasających bez opieki rodziców. Ale całe rodziny, gdzie ojciec lub matka pozwalają na tego typu praktyki? To nam się nie mieści w głowach. Dla nas to jest już patologia.
PW – Ja podałem wszystkie dane na tacy, a co z tym zrobi organizator – zobaczymy.
RM – A my ze swojej strony będziemy mu patrzeć na ręce.
Piotrek Warych (pwarych@poczta.onet.pl)
Zapraszam na http://www.facebook.com/pwarych