Lepiej łamać ludzi niż czasy.

ReporterMagazine – Pierwszy raz biegłeś oficjalnie test Coopera. Czy była to dla Ciebie niewiadoma, ile przebiegniesz?

Piotr Warych – Chciałem, żeby to było 2400m, nie mniej. I gdy zobaczyłem 2500m byłem bardzo zadowolony. Ale to zadowolenie zaczęło ze mnie powoli schodzić, gdy zacząłem porównywac wyniki z innymi. 
Dlaczego to zrobiłem? Nie mam pojęcia. Jeszcze nie tak dawno miałem to w nosie i porównywałem się tylko sam ze sobą i to na lajcie. A teraz czym więcej biegam i czym więcej ścigam się z ludźmi – coś się zmieniło. Z jednej strony na gorsze – bo wstąpił we mnie pierwiastek rywalizacji z innymi i oglądanie się na innych. Z drugiej strony na lepsze – bo dzięki rywalizacji, przeżywa się pewien rodzaj adrenaliny i człowiek się rozwija i nie nudzi. Czy wyjdzie mi to ostatecznie na plus, czy minus – okaże się za jakiś czas.

RM – Ale widziałeś jak SŁAWEK ZIEMIAKOWSKI się męczy, jak niczym ryba wyjęta z wody nabiera powietrza, jak umiera prawie na stojąco i pomyślałeś sobie – „po co się tak męczy i tak nic z tego nie będzie”. I cieszyło Cię to.

PW – Cieszyło. Nie ukrywam. Bo byłem pewien, że jego trud pójdzie na marne. Że uparł się na dobry wynik, sinieje na trasie, a i tak będzie słabo. A tu przykra niespodzianka – 2850m. Czyli umarł, a zrobił tyle, co ja sobie mogę pomarzyć. A starszy jest ode mnie. I wtedy ja posiniałem z zazdrości.

RM – I wtedy na start weszła grupa RYSIA GOSZCZYŃSKIEGO i rozniosła wszystko w pył.

PW – Z nimi się na szczęście nie porównuję, bo chyba bym musiał rzucić to wszystko w cholerę. Ale są osoby, których bym nie chciał widzieć lepszymi ode mnie. Bo psuje mi to humor. Wyraźnie mi to psuje nastrój, zauważyłem.

RM – Kto Ci popsuł nastrój. Powiedz nam to w tajemnicy. Nikomu nie powiemy.

PW – Jak w tajemnicy to jest tak, że bardzo się cieszę, że w tym teście nie brali udziału MAGDA SERKIES i MACIEK SKUPIŃSKI. Dwie moje nocne zmory. Które od czasu dyszki w Wiączyniu spędzają mi sen z powiek. Gdyby im wyszło więcej niż mnie – nie byłoby mnie tutaj dzisiaj i nie rozmawialibyśmy. 
Dalej WITEK KARAŚ i OLA KARAŚ. Ich też zabrakło. I całe szczęście. Do PIOTRKA OSIŃSKIEGO i jego 2950m jakoś nie mam pretensji. Chociaż jeszcze niedawno w biegu na 5km wskakiwał mi na plecy i całą trasę robiłem za zająca. 

RM – Jesteś pod wrażeniem wyniku ANNY WYPŁOSZ, prawda?

PW – Jestem. Byłem przekonany, że nie udźwignie 2 km, a tu 2260m. Wyśmienicie. Myślę, że to zasługa systematyczności. Jednak widzę, że się raczej nie rozwija. I spoczęła na laurach.

RM – A JOANNA CYNIAK i jej 2350?

PW – Trochę mnie niepokoi, ale całe szczęście w porę wymiękła. Wkurzające jest to, co zrobiła KAROLINA KARASEK. Nie dość, że uparciuch nie chce mnie przyjąć do Znajomych to jeszcze śrubuje wynik do 2630. Chociaż jestem przekonany, że przy systematycznym treningu dam jej odpór i zrobię 2650. Zatrudnię najlepszych fachowców od układania i prowadzenia treningu na granicy pułapu beztlenowego. Przesunę tę granicę i powolutku za rok zjem ją na śniadanie. 

RM – ANDRZEJ RECH też Cię z lekka zdenerwował.

PW – No tak. 2320 w wieku 55 lat mnie niszczy psychicznie. A chciałem, żeby się rozpadł. Wiadomo, nie dodał do… wiadomo, o co chodzi. Ale z czasem obniżył loty do 2200, więc jest regres. Mam nadzieję, że to trwała tendencja.
LIDIA JUCHA robi postęp i niebezpiecznie zbliża się do mnie. Jej 2350 stawia ją na pozycji osób zagrażających mi w kolejnej odsłonie testu.
Aha. I dobrze tak KASI WESOŁEJ. Znamy się ze studiów, realnie się znamy, a co proszę o dodanie do… to jak grochem o ścianę. Tak że bardzo fajnie, że zasapała się i tylko 2150 urwała. Myślałem, że taka z niej żyleta, a tu jakby z jednym płucem biegła.

RM – AGNIESZKA ŚREDNIAK?

PW – Zbyt blisko. 2450. Realne zagrożenie. Będę się jej przyglądał.
Miłą niespodziankę zgotował mi MARIUSZ MARCINKIEWICZ, który wypluł płuca już przy 2620. Podbudował mi psychikę. To chyba typowy długodystansowiec, ale nie można na takim krótkim dystansie przysiadać na takim wyniku. 

RM – Imponują Ci osoby, które są sporo starsze od Ciebie i wyraźnie lepsze.

PW – Tutaj jest po prostu czysty podziw, bez zawiści. ZBIGNIEW FRET (61) i 3100. STANISŁAW KORCZYŃSKI (60) i 2900, ale to wychowanek Rysia, więc muszę podpytac o jego przeszłość, bo wymiękam, jak go widzę na Parkrunie. Nie wiem JAK ON TO ROBI. 
Zaskoczył mnie MAREK CZUBIŃSKI (60) swoim 2750, dlatego, że na Parkrunie przeważnie biegał razem z partnerką gdzieś na końcu stawki. Nie wiedziałem, że ma taką wydolność.

RM – Jakie błędy popełniłeś?

PW – Niepotrzebnie zacząłem grzebać w historii łódzkiego Testu Coopera. Wyszły na jaw bardzo nieprzyjemne dla mnie sprawy. I żółć się wylała ze mnie.

RM – Wiemy. Angii. Przykro nam.

PW – No nie może tak być, że moja instruktorka tańca – nie dość, że krzyczy na mnie na parkiecie, to jeszcze kosi mnie na Cooperze. 2750? To są jakieś żarty. Wiecie, co to uczucie bezsilności. To jest właśnie uczucie, gdy ANGELINA JUSZCZAK robi 2750. Straszne upokorzenie.

RM – A jak inni?

PW – JADWIGA WIKTOREK (62) jak zwykle zaskoczyła. 2590m. Ale z taką kadencją. Ponad 200 bpm. Próbowałem skopiować tą egzotyczną technikę, ale nie da się. To jest jakaś autorska metoda wypracowana przez dziesięciolecia.
Cieszy, że EWA WONKO jedynie 2400. Co prawda rok temu, bo teraz mocno ćwiczy. Zobaczymy. Mam nadzieję, że nawet Rysio nie da rady zrobić z niej dobrej zawodniczki na dyszkę i na Pietrynie zejdzie.
Przeraża mnie JANUSZ MILCZAREK (51) – 3160. Później poprawka na 3200. Wydawało mi się, że jest mniejszym wymiataczem. Cóż za pomyłka. Nie wiedziałem z kim biegam na Parkrunie. To prawdziwy Universal Soldier.
MAGDA GULA – 2500. Ale ostro trenuje. Muszę ją szczególnie pilnować. Na szczęście dyszka ja na razie przeraża i nie wystartuje w Biegu ulicą Piotrkowską. Więc jedno zmartwienie z głowy mniej. Mógłbym nie wytrzymać tempa.
TOMEK JANICKI wymknął mi się spod kontroli i podejrzewam, że będzie coraz lepszy.
Nie doceniłem MARKA SZAPIELA (50) – i jego 2600 każe być bardzo czujnym. Oby na Pietrynie nie nabrał wiatru w żagle.

RM – JAKUB BALICKI?

PW – To mi się podoba. Mniej ode mnie. 2450. To miłe.

RM – SYLWIA CZECHOWICZ?

PW – Ona nie może mi się wymknąć na Pietrynie. Będę jej pilnował jak na meczu piłkarskim. Niepokoi mnie jej Cooper (2450) i ostatni wynik na dychę.
Ale nie pozwolę, żeby złamała 50 minut. Ćwiczy z grupą ROSSMANN TEAM i każdy z tej grupy, którego wyprzedzę, będzie dla mnie jak skalp. Zwłaszcza SYLWIA. Jej życzę najgorzej.

RM – A więc wszyscy trenujący u CHMIELÓW są Twoimi wrogami?

PW – Zdecydowanie. Ich niepowodzenia ucieszą mnie najbardziej. Zwłaszcza jak będę mógł je opisać. Czuję, że będę miał dużo materiału do natrząsania się.

RM – Wiem, że nie chcesz łamać konkretnego czasu, ale chcesz niczym PAN PIŁA złamać konkretnych ludzi. Na kogo się zasadzasz?

PW – O tak. To moja misja. Chcę pilnować SYLWII CZECHOWICZ i nie dać się jej wyprzedzić. Chcę rozjechać MARZENĘ JĘCZMIŃSKĄ. Fajnie byłoby zneutralizować IZĘ WACŁAWSKĄ. Oczywiście małżeństwo KARASIÓW musi zostać unicestwione. 
MACIEK SKUPIŃSKI musi być zjedzony i byłbym bardzo wzruszony przebiegając po plecach MAGDY SERKIES.

RM – Kto będzie Twoim tempomatem. Kogo będziesz się trzymał?

PW – Zdecydowanie SYLWII CZECHOWICZ. Będę oddechem na jej plecach.

Piotrek Warych (pwarych@poczta.onet.pl)
Zapraszam na http://www.facebook.com/pwarych 
  

Powiązane Posty