Zięby na martonie w Barcelonie

Pomysł na pierwszy zagraniczny wyjazd na maraton pojawił się w zeszłym roku. Po przeczytaniu kliku relacji wraz z moją biegającą mamą postanowiłyśmy pojechać do Barcelony.

Już początek wyjazdu pełen był licznych atrakcji. Począwszy od błądzenia po Warszawie w poszukiwaniu Okęcia, szybkiej przesiadki do taksówki, zgubieniu telefonu na lotnisku (to moja mama), po szczęśliwe dotarcie do samolotu i wylot. W samolocie spotkałyśmy biegowych znajomych – Agnieszkę i Pawła Giwerowskich, którzy postanowili zadebiutować w maratonie właśnie w Barcelonie. Hiszpania, zamiast słońcem i piękną pogodą, przywitała nas deszczem i temperaturą 6 stopni C… Po tych wstępnych przygodach humor poprawiło mi dopiero wieczorne wino na Placu PI i spacer po Dzielnicy Gotyckiej, gdzie mieścił się nasz hostel (z oknem z widokiem na mur, swoją drogą…).

Do maratonu miałyśmy jeszcze trzy dni, które poświęciłyśmy zwiedzaniu Barcelony. Odwiedziłyśmy Sagradę Familię – budowane od niepamiętnych czasów dzieło Gaudiego, zwiedziłyśmy Parc Guella (wg projektu Gaudiego), wybrałyśmy się na spacer aleją La Rambla, gdzie poza podziwianiem architektury miasta wstąpiłyśmy na pobliski słynny targ Mercat de la Boqueria – można znaleźć tam warzywa, owoce, ryby, owoce morza z całego świata. Było to jedno z miejsc, które na mnie zrobiło ogromne wrażenie. Wspięłyśmy się, a następnie zjechałyśmy kolejką linową ze wzgórza Montjuic, z którego podziwiać można przepiękną panoramę Barcelony, a także wybrzeża. Osobną atrakcją był znajdujący się tam zamek i mury obronne, które kiedyś stanowiły ciężkie więzienie. Odkryłyśmy też mandarynki rosnące w Parku Ciutadella oraz papugi, które karmi się tu okruchami jak gołębie…

Nie byłabym sobą, gdybym nie poświęciła nieco czasu na bieganie po tym cudownym mieście. Zrobiłyśmy sobie z mamą kilka biegowych wycieczek, m.in. do Barcelonetty – dzielnicy plaż i na wspomniane już wzgórze Montjuic.

Maraton w Barcelonie był pierwszym tak masowym biegiem w jakim uczestniczyłam (ok. 20 tys. uczestników!!!). W piątek rano, chcąc uniknąć tłumów, odebrałyśmy pakiety startowe. Następnego dnia wzięłyśmy udział w Breakfest Run – startowaliśmy sprzed magicznej fontanny w pobliżu biura zawodów a meta znajdowała się na stadionie olimpijskim.

Niedziela, dzień maratonu, przywitała nas deszczem i dosyć niską temperaturą. Na starcie byłyśmy umówione z Agnieszką i Pawłem, ale w „guarda robie” (czy jakoś…)  przywitałyśmy się jeszcze z Piotrkiem Szymczakiem. Nasza czwórka (tzn. ja, mama, Paweł, Agnieszka) znajdowała się na starcie w sektorze „ponad 4 godziny”. Ze względu na ogromną ilość uczstników linię startu przekroczyliśmy w chwili, gdy na zegarze mijała właśnie 18 minuta (od gwizdka)… Trasa wiodła przez całą Barcelonę, więc biegnąc można było zobaczyć większą część miasta. Mój plan zakładał zmieszczenie się w ok. 4,5 h. Wszystko szło świetnie do 30 km. Niestety wpadłam na tradycyjną ścianę, która tym razem, poza bólem nóg, objawiła się mdłościami. Ostatnie 12 km zajęło mi jakieś  2 h i na mecie pojawiłam się z czasem 5:03 h. Mama był jakieś 10 minut przede mną. Nie wiem jak ona to robi..

Bardzo miło wspominam też kibiców, którzy dopingowali nas na trasie. Każdy miał na swoim numerze zapisane imię, które ludzie wykrzykiwali, gdy się koło nich przebiegało. Niektórzy chcieli wchodzić w jakieś dłuższe konwersacje, ale od pewnego momentu nie miałam już nawet siły mówić, że nie znam hiszpańskiego…

Potem wróciłyśmy do hostelu dogorywać.

Z Barcelony wylatywałyśmy dopiero w środę, więc kolejne dwa dni jeszcze zwiedzałyśmy miasto. Wybrałyśmy się m.in. na całodniową wycieczkę do klasztoru Montserrat – ok. 30 km od Barcelony. Do klasztoru wjechałyśmy kolejką linową. Na miesjcu znajduje się kompleks klasztorny benedyktynów. Jest tam także jedna z najstarszych chłopięcych szkół muzycznych – udało nam się dotrzeć akurat na koncert młodych śpiewaków. Poszłyśmy także na spacer po pobliskich wzgórzach, gdzie odwiedzić można stare pustelnie i obejrzeć cudowną panoramę całej okolicy.

A potem trzeba było wrócić do domu. W dzień wylotu w Barcelonie temperatura dochodziła do 22 stopni…

 

Powiązane Posty