GP Łodzi na Zdrowiu, czyli „prawie jak na patelni”

Dzień się zaczął dobrze, przegotowanie rano w domu do biegu, sniadanko rozciąganie i o 10:00 2km truchtu do parku na Zdrowie. Już ten trucht dobrze mnie rozgrzał, zapowiadał sie gorący dzień. Dotarłem do linii startu, gdzie odebrałem numer startowy i czip. Naszczęscie linia startu/mety znadjowała się w dużym cieniu, gdzie można było spokojnie stać i kibicować kijkarzom kończącym pierwsze, a poźniej drugie okrążenie.

Kolejna lekka rozgrzewka i punktualnie o 11:30 wystartowaliśmy. Temperatura 32.st.C. Do przebięgnięcia mieliśmy 3 okrążenia. Pierwsze okrążenie – nie chciałem się spinać, a i tak wyszło za szybko, jak się okazało później – za dużo szybciej. Trasa. niestety dla Nas, wiodła także miejscami gdzie nie było cienia. To przy 3 okrążeniu dawało najbardziej w kość, niestety nie obyło się bez spacerku podczas biegu. Punkt wody za linią startu/metu dał dwa razy odetchnąć. Wpadłem na mete zgrzany i zmęczony po ok. 60 min, ale szczęśliwy, że dobiegłem.

https://www.endomondo.com/workouts/376057411/1523603

 

Powiązane Posty