Łapanie dzieci, czyli szalony weekend starszaków z RYSIOTEAM

Pierwszy wiosenny weekend dla starszaków z Rysioteamu rozpoczął się już w piątkowy wieczór III Biegiem z okazji Światowego Dnia Uprowadzeń Przez Obcych i jak w dobrym filmie po tej zajawce do końca weekendu napięcie rosło. Dla tych, co nie lubią przydługich relacji już na wstępie zamieszczę małe sportowe streszczenie wydarzeń, w których braliśmy udział:
20.03.2015
1. III Bieg z okazji Światowego Dnia Uprowadzeń Przez Obcych – (2)5 km
2. Posiłek regeneracyjny z nawadnianiem
3. Ćwiczenia na ławie z podbudową teoretyczną tzw. szóstego kilometra
21.03.2015
1. Parkrun Łódź – 5km
2. Unibud I Wiosenny Cross – 10km
3. Spalenie i utopienie klubowej Marzanny
4. Posiłek regeneracyjny z nawadnianiem
22. 03.2015
1. Zamieszanie związane z logistyką dojazdu – 30min
2. I wiosenny Rajd Nordic Walking z Fizjo Plus – 10km
3. Odbiór pakietów metowych
4. Zamieszanie z logistyką wyjazdu część pierwsza – 40min
5. Przerwa techniczna w Lućmierzu w małym posiłkiem regeneracyjnym i nawadnianiem  – 90 min
6. Zamieszanie z logistyką wyjazdu część druga – 25min
7. Właściwy posiłek regeneracyjny i nawadnianie.
Jak widać działo się. Część punktów powyższego spisu, stanowi tajemnicę klubową i nie będzie szerzej rozwijana. Część punktów została już trafnie zrecenzowana przez Kamila Weinberga  – linki:
http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/kosmici-znow-uprowadzili-lodzkich-biegaczy#.VQ_vzOEnpEi
oraz:
http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/wiosenny-cross-nowy-bieg-w-lodzi-oplata-motywacyjna-chyba-konieczna-zdjecia
Skupię się tym, co dla starszaków z Rysioteamu, mimo bogatego doświadczenia życiowego, było absolutną nowością.
Pierwsza nowość, to zamieszczone w tytule „łapanie dzieci”.  Na udanym debiucie nowej łódzkiej imprezy biegowej – 10 kilometrowego crossu wokół stawu Stefańskiego z górką, jeden z wiodących Organizatorów poprosił nas o pomoc w łapaniu i ustawianiu we właściwej kolejności dzieciaków na mecie w towarzyszących wydarzeniu biegach dziecięcych. Rysioteam jak wszyscy wiedzą jest mistrzem kibicowania i rzecz ujmując po imieniu „pajacowania”. Od pierwszego dnia tegorocznej wiosny jest również mistrzem w łapaniu dzieci na mecie i ustawiania ich we właściwej kolejności na pudle. Ja osobiście uczestniczyłam tylko w łapaniu dziewczynek, bo w czasie biegu chłopców miałam wejście antenowe na żywo w Radio Łódź. Dla szerokiej publiczności, musiałam wyzbyć się klubowej buty oraz autopromocji i skromnie powiedzieć, że: Impreza była fajna, bieganie ogólnie jest super, atmosfera wspaniała, ludzie niesamowici i z pasją. Kończąc (już poza anteną) – dla 130 osób, które się zapisały – bo było darmo – dla których zostały przygotowane pakiety, wydrukowane numery startowe, a nie pojawiły się na starcie (wystarczy listę startową porównać z listą wyników) powinien być szlaban na kolejną letnią i jesienną edycję crossu.
Krótko o drugiej nowości dla Rysioteam, czyli wspólnym topieniu Marzanny. Wredna zimowa kukła została zjarana, a resztki utopione – zima odeszła, na dobre.
Słońce świeci. Wiosna jest. Przechodzimy do sedna tej notatki, czyli trzeciej nowości dla starszaków z Rysioteamu – wspólnego marszu NW – bo tego też Rysioteam, mimo bogatego doświadczenia życiowego do tej pory razem nie robił.
Jest coś, co mi się nie podobało w łódzkim podejściu do sportowego NW. Zawodnicy jeździli po kraju, dobrzy są, to zbierali nagrody – wszędzie, prawie jak biegowe mafie busowe – nie dając nic od siebie, ani nie zapraszając innych lokalnych społeczności NW do siebie, na własne imprezy. I stało się. Jedna z czołowych łódzkich grup NW zorganizowała w Lućmierskim Lesie rajd Nornic Walking, bez rywalizacji, w dobrym marszowym tempie, biorąc na siebie cały trud organizacji i zapraszając uczestników bez opłaty startowej. Osoby te to : Bracia Ubych, Wojciech Kolasa i Przemek Stupnowicz. Początkowo impreza pomyślana była jako kameralna na 50 osób, szybko zapełniający się limit zmotywował organizatorów do powiększenia limitu o 30 osób, a zapał i umiejętności organizacyjne zaowocowały setką pięknych drewnianych medali i również setką przemyślanych i bogatych pakietów metowych.  Impreza była darmowa, ale przecież nie dla organizatorów. Pomyślcie sobie, jakby czuli się ci chłopcy, gdyby tak, jak dzień wcześniej na wiosennym crossie nie pojawiła się prawie połowa zapisanych uczestników, gdyby zostały pakiety, a co gorsza – nierozdane medale. Tak się nie stało, na starcie pojawiła się ponad dziewięćdziesiątka zapalonych Walkerów i garstka debiutantów z Rysioteam. Odhaczył się; Justynów, Sochaczew, Ciechanów i Miasto Warszawa. Przed marszem, dla naszych Ryśkowych debiutantów, Krzysiek Człapski zorganizował szkolenie i później na trasie delikatnie korygował technikę. Przed marszem Marcin Ubych przeprowadził rozgrzewkę z akcentem na górne partie ciała. Przy pomocy dwóch kijków uświadomił nam „biegaczom” jak nie dbamy o harmonijny rozwój swojego ciała. W połowie rozgrzewki całkowicie wysiadły mi ramiona – a ja przecież pływaczka jestem. Rozpoczął się marsz obliczony na ok. 10 km z przerwą w połowie trasy. Szliśmy w tempie ok. 6 km na godzinę. Po trzech kilometrach, ze względu na integracyjny charakter imprezy trochę się stawka rozlazła i nadmiernie wydłużyła. Zarządzono dodatkowy postój, podczas którego czołówka w oczekiwaniu na maruderów została zmuszona do ćwiczeń. Potem znowu szliśmy, aż do zbiornika na Lindzie w Grotnikach,który jak poprzedniego dnia staw Stefańskiego pozbawiony był wody, tu był właściwy 15 minutowy postój. Po krótkim odpoczynku i sesji fotograficznej udaliśmy się w drogę powrotną. Mimo zapowiadanej wcześniej pogody „kijowej” świeciło piękne słońce, nie wiało, a pachnący już wiosennie las, miejscami delikatnie przyprószony był śniegiem, co spadł poprzedniej nocy, dając suchemu przedwiosennemu powietrzu odrobinę świeżości. Doszliśmy do mety, gdzie przed rozdaniem pakietów i pięknych okolicznościowych medali Ola Przybył poprowadziła rozciąganie. Trzy godziny wspaniale spędzonego czasu, po których czuło się „nogi” w górnych okolicach, a nie „czuło” się ogólnie jak po bieganiu. Brawa dla chłopaków za pomysł i organizację. Pewnie, że był mały zgrzyt. Na takich integracyjnych darmowych imprezach czasem pojawiają się osoby na siłę wymagające „zaopiekowania się” nimi – trzeba jakoś sobie z nimi radzić. Rajd NW to jest rajd a nie „człapanie”. Idziemy w grupie. Tak, zgubiło się parę osób. Osób nieprzygotowanych. To nie jest tak jak w bieganiu, gdzie na wspólnym treningu nie zostawia się nikogo w lesie, bez ciuchów i z tętnem 180, tylko dla tego że reszta już biega szybciej. Tu zgubiły się osoby, dobrze ubrane wyposażone w kanapki i herbatę oraz telefony komórkowe. Zgubiły się najprawdopodobniej przez własne gapiostwo lub same nie chciały kontynuować marszu, tylko narobić szumu na mecie. Przemek nie przejmuj się – trasa „wydziobana” 180 kijami i zaznaczona 180 butami – jest już sama w sobie oznaczona i nie potrzeba sprawności tropiciela, by wiedzieć, w jakim kierunku udało się stado.  Jeszcze raz brawo dla chłopaków. Jak dla mnie tak właśnie powinien wyglądać NW – szybkie marszowe tempo, bez rywalizacji. Z pomocą trenerską , z korektą techniki, w grupie osób nad którymi lata ta sama muza. Może ta oprawa na „bogato” była z lekką przesadą. A może nie. Medal z tego Rajdu trafia do mojej „ulubionej” kolekcji, książkę już przeczytałam, wodę wypiłam, batonik zjadłam, a rajtki mam obecnie na …. . Przypasiły. Super. Jeszcze raz dzięki dla chłopaków. Młodzi są, jeszcze ze cztery dekady, będą nas zaskakiwać.

Na koniec zamieszczę co na temat Rajdu napisała na swoim FB pani Marika Kochaniak:

A tegnapi verseny után a helyi tavaszváró erdei túrára került sor. Fiatal, megszállott nordikosok szervezték ezt a sportrendezvényt mely teljes sikerrel zárult. Több mint százan gyűltünk össze az erdei parkolóban és nem csak Lódzból, de Varsóból, Kalisz-ból, Sochaczew-ből és Lódz környező településeiről is. A metorológiai előrejelzés szerint erős lehűlés és havazás volt várható, de ebből csak a lehűlés maradt, csak éjjel havazott egy kicsit, de az is csak annyit, hogy maradványait, mint érdekességet, megcsodálhassuk reggel az erdőben. A nap viszont szikrázóan sütött és ettől sokkal szebb volt a világ.
A táv alig volt több 10 km-nél és ezt mindenki befejezte. Úgy haladtunk, hogy senki se maradjon le, hiszen ez nem verseny céljából lett megrendezve, hanem a nordic walking sport népszerűsítésére. Láthatóan egyre többen vagyunk megfertőzve ezzel a mozgásformával, de még mindig kevesen ahhoz, hogy elégedettek lehetnénk az eredménnyel.

:).

 

Powiązane Posty