Są późne lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia. Uczniowie jednej z końcowych klas podstawówki (wówczas jeszcze ośmioletniej) rozmawiają na temat nadludzi, którzy ukończyli abstrakcyjny dystans Ironman’a. Nie pamiętam skąd dotarła do nich ta wiadomość; czy był to tak poczytny wówczas Świat Młodych czy tygodnik Razem , a może jeszcze inne źródło. Pamiętam jak dziś, że wydawało się to zupełnie nieosiągalne, żeby ukończyć tyle, tak wyczerpujących dyscyplin w jednym dniu i podporządkować temu celowi całe swoje życie. Uważaliśmy tych śmiałków za ludzi porywających się na coś niewykonalnego i trochę ze spaczoną psychiką. W polskiej rzeczywistości nie było takich wzorców. Jak można tyle trenować?. Jaki trzeba mieć organizm żeby to wytrzymać?.
Mija 35 lat i oto przed 7.00 rano stoję nad brzegiem jeziora na starcie w Borównie przypominając sobie tamte rozmowy, myśląc przy tym co ja tutaj robię, przecież nie jest nadczłowiekiem.
Po kolei.
Tydzień poprzedzający start to poziom stresu jakiego nie zaznałem jeszcze w startach sportowych. Wszystko działo się jakbym oglądał siebie w jakimś filmie, jakbym patrzył na siebie z boku. Plus huśtawka nastrojów moich i wyczerpanej już mną Rodziny. Jeszcze nieco wcześniej w sensie kilka tygodni wstecz poziom objętości treningów z jakimi też nie miałem wcześniej do czynienia. Zwłaszcza jako osoba normalnie pracująca. W końcu 10-14 godzin treningów w tygodniu to ogromna ilość czasu. I związane z tym wyrzeczenia; żywieniowe również. Od mniej więcej roku trening ukierunkowany został na start w Borównie. Wszystkie inne starty były tylko etapami w dotarciu do celu. Wykorzystywałem do tego swoje wcześniejsze doświadczenia, internet, rozmowy ze znajomymi oraz na ostatnie 8 tygodni adoptowałem na swoje potrzeby plan zamieszczony w Triathlete. Wykonałem go w 90%.
Woda. Tej się zawsze nieco boję i idzie mi zdecydowanie najgorzej. Tym bardziej czekając na start jestem poddenerwowany i intuicyjnie odpowiadam na żarty rodziny czy znajomych, myślami jednak jestem zupełnie gdzie indziej. Patrząc na Żonę zastanawiam się kto z nas za chwilę startuje? Jest chyba jeszcze bardziej zestresowana ode mnie. Okazuje się, że start będzie nieco opóźniony ponieważ nocny wiatr zniósł bojkę nawrotową na drugi brzeg. Faktycznie po pięciu minutach startujemy. Mało nas, ale dzięki temu praktycznie nie ma walki wręcz. Dosyć szybko łapię rytm i próbuję pływać w nogach innych zawodników. Na tym etapie jest to dopuszczalne. Przede mną 4 pętle. Już pod koniec drugiej dubluje mnie zwycięzca; chwilę później ta sama sytuacja z kolejną grupą z czołówki; tym razem mija mnie 6 osób. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Koncentruję się na złapaniu rytmu i czekam na ostatnie okrążenie. W końcu jest. Wychodzę z wody i biegnę do T1, po drodze słyszę od syna: jest ok masz czas 1.48. Myślę sobie to niezła lipa, a nie ok. Liczyłem na wynik ok 1.30 może szybciej. Zwłaszcza, że całość przepłynąłem kraulem. Przy przebieraniu się w strój rowerowy, słyszę jak zawodnicy przekrzykują się, że coś nie tak było z dystansem, ze garminy pokazały, ze przepłynęliśmy więcej o 800 lub 1000m. No nieźle, ale pewnie zrobili to wszyscy i każdy ma w związku z tym jednakowe szanse – odpowiadam (później okazało się, że bojki były źle zamocowane i wiatr znosił je w trakcie wyścigu).
Ps.
Co jadłem?
Przed pływaniem oprócz lekkiego śniadania o 4.30, woda i żelek enervit pre
Rower: jedzenie i picie co kilka minut. Razem 12 żelków powerbar, baton power bar, 2 batony corny, czekoladka, półtorej dużej bułki z serem i szynką dla zmiany smaku. 1,5 litra izo własnej produkcji (na 0,7 l wody łyżka miodu, pół cytryny, odrobina soli i w tym przypadku też maltodekstryna również firmy enervit), 2,5 l wody, 2 tabletki z minerałami enervit, 2 banany przyjmowane po pół
Bieg: 6 żelków enervit (rozwodnione) w tym od 30 km z kofeiną, 3 tabletki z minerałami jw., banany przyjmowane po pół, prawie 2 l izo jak wyżej, ok 1 l wody.
Przygotowania trwały od zera w pływaniu kraulem ok 5 lat. Ostatni rok to jedyny cel IM.
W okresie od wiosny w ramach przygotowań przejechałem na rowerze ponad 5000 km, przebiegłem ok. 600 km i przepłynąłem ok. 120 km plus inne treningi ogólnorozwojowe.
Max dystans na pojedynczym treningu to: pływanie na basenie 3000m (w jednym kawałku), rower 150km, bieg 25km. Wykonane około miesiąca przed startem.
Warto było. Czy powtórzę IM nie wiem. Na pewno dalej będę startował w triathlonie.
Pozdrawiam
Krzysztof Józefowicz