Puchar Łódź Maraton Dbam o Zdrowie relacja Maćka Tracza

O tej imprezie dowiedziałem się trochę przypadkiem i całkiem niedawno. Startu nie brałem zupełnie pod uwagę. Termin koliduje z sobotnim Parkrunem z którym zdążyłem się „zaprzyjaźnić”. Ciekawość jednak zwyciężyła, ruch na ulicach był niewielki a organizatorzy kłód pod nogi nie rzucali i na 10 minut przed biegiem nie było żadnego problemu z zarejestrowaniem się i opłaceniem wpisowego. W sumie udało się w sobotnie przedpołudnie „zaliczyć” obie imprezy. Podczas Parkrunu myślałem, aby nie przesadzić z tempem. Zacząłem bardzo spokojnie. Zdziwiłem się tylko, że tyle osób jest przede mną. Dopiero po pewnym czasie złapałem odpowiedni rytm i zacząłem się przesuwać w klasyfikacji generalnej do przodu. W sumie pierwszą „piątkę z niewielkim hakiem” ukończyłem z czasem 20:49. 

Szybki i sprawny przejazd z Parku Poniatowskiego do Arturówka zajął mi 15 minut. Na dojeździe do parkingu kręciło się już wiele osób w strojach biegowych. Wśród nich spora grupa bliższych i dalszych znajomych. Po błyskawicznej rejestracji i oddaniu depozytu udałem się na miejsce startu. Dobrze, że nie musiałem się rozgrzewać bo na ten element czasu by mi już nie starczyło. Z „pewną taką nieśmiałością” zastanawiałem się jak mi pójdzie ten drugi bieg. Nie minęło jeszcze czterdzieści minut od zakończenia poprzedniej „piątki” a ja już stałem na starcie kolejnej. Z samym startem „śmiechu było co niemiara”. Zaciął się pistolet z którego miał zostać oddany sygnał startu. Po kilkunastu próbach wreszcie usłyszeliśmy huk i zaczęliśmy biec. 

Przed imprezą nie studiowałem przebiegu trasy. Zaskoczył mnie przede wszystkim kierunek biegu. Przez wiele lat biegałem tymi alejkami na różnych zawodach zawsze w przeciwną stronę tak, że teraz ścieżki oraz dróżki wydawały mi się być całkowicie nieznane. Uznałem, że na niektórych trasach fajnie jest zrobić sobie dłuższą przerwę by na nowo odkrywać dobrze znane tereny. Trasa była dobrze oznaczona taśmami a przed pierwszym zawodnikiem na rowerze jechał pilot. Co jeden kilometr wielkie tablice informowały nas o przebytym dystansie. Mógłbym jedynie mieć niewielkie  zastrzeżenia do umiejscowienia znacznika 2 kilometra, ale w sumie nie miało to większego znaczenia. Grunt, że wszystko było jasne i klarowne. 

 Moje samopoczucie i adrenalina podziałały na mnie bardzo mobilizująco. Na początku zacząłem dość szybko i pierwszy odcinek pokonałem w niespełna 3:45. Trochę za szybko. Jednak biegło mi się znakomicie i nie odczuwałem większego zmęczenia poprzednimi zawodami. To dobry prognostyk na następną edycję. Cały czas przed sobą miałem dwie uciekające żółte koszulki Darka i Marka z ekipy Łódź Running Team oraz w najbliższej z możliwych okolicy niebieską, w której biegł reprezentant dużej ekipy z Wrocławia. Tuż przed zawodami jeszcze na linii startu koledzy z ŁRT poinformowali mnie z nieskrywaną radością, że właśnie przenieśli się do mojej kategorii wiekowej. Wiedziałem, że walka z nimi będzie bardzo trudna. 

Po tym pierwszym szaleńczym kilometrze tempo się uspokoiło i nieznacznie spadło. Piękna słoneczna pogoda i kolorystyka lasu co  chwilkę pozwalały mi zapomnieć o tym, że jestem tu po to, aby się ścigać. Jednak kolejny zakręt czy też podbieg dość szybko sprowadzał mnie na ziemię. Po trzecim kilometrze zrównałem się z kolegą z Wrocławia i postanowiłem go trochę pociągnąć. Zdążyłem jeszcze wykrztusić z siebie coś w rodzaju: „gońmy żółte koszulki” jednak za pierwszym razem zostałem zupełnie niezrozumiany. Musiałem powtarzać a na to sił było za mało. W każdym razie pociągnąłem go przez jakiś czas wsłuchując się w swój  organizm i wpatrując usilnie w dwa żółte punkciki. Nie oddalały się. Niestety również nie przybliżały ani o metr. 

Po ostatnim znaczniku chciałem ruszyć w  szaleńczą pogoń jednak nie mogłem zrealizować swego planu. Braki w treningu z dużą mocą uświadomiły mi gdzie jest moje miejsce. Moim celem stało się choćby przybiegnięcie pomiędzy żółtymi koszulkami. Bardzo powoli przybliżałem się do tej bliższej jednak czyniłem to zbyt wolno. Kolejne metry uciekały niemal tak szybko jak moi rywale. Na 100 metrów przed metą odpuściłem. Nie byłem w stanie dalej walczyć. Skupiłem się na tym, aby nie stracić zajmowanej pozycji. I to mi się udało. 

Mój rezultat na mecie był tylko o sekundę gorszy od poprzedniego biegu i wyniósł 20:50. Uznałem ten wynik za swój mały sukces. Po biegu, na uczestników czekała ciepła herbata, bardzo przydatna w takich temperaturach i o tej porze roku. Po oddaniu numeru z chipem był czas na dyskusję i wymianę wrażeń po zawodach. Uwielbiam te chwile, gdy mogę się wymienić swoimi spostrzeżeniami i posłuchać opinii innych biegaczy. Przez jakiś czas oczekiwaliśmy na losowanie upominków. Fajnie, że było ich naprawdę wiele, a jeszcze fajniej, że przy losowaniu szczęście uśmiechnęło się również do mnie.  

Puchar Łódź Maraton Dbam o Zdrowie jest wierną kopią Pucharu Maratonu Warszawskiego. Organizator tej drugiej imprezy po zeszłorocznej edycji odbywającej się również w Łodzi zrezygnował z jej kontynuacji w tym roku. Wytworzyła się nisza w którą z sukcesem wszedł organizator łódzkiej edycji. Na mapie biegowej pojawiły się imprezy w których warto brać udział. Wszystkim osobom przygotowującym się do dłuższych dystansów a szczególnie do Łódź Maraton Dbam o Zdrowie z czystym sumieniem polecam następne edycje. Na pewno z każdą kolejną będzie coraz ciekawiej i nieco trudniej. 

Wyniki

Kalendarz Pucharu Łódź Maratonu Dbam o Zdrowie:

•    10 listopada 2012 – 5 km

•    8 grudnia 2012 – 10 km

•    5 stycznia 2013 – 15 km

•    2 lutego 2013 – 20 km

•    9 marca 2013 – 25 km

Start biegów zawsze o godzinie 10:00 Więcej szczegółów stronie organizatora www.lodzmaraton.pl

Maciek Tracz

biegampolodzi.pl TEAM

Powiązane Posty