Maraton oczami kibica czyli Krótka opowieść o tych, którzy biegają duchem i wspierają biegających ciałem

Niedziela rano. Mogłabym dłużej pospać, ale jakiś wewnętrzny głos karze mi wstać. Szybkie śniadanie i pędzę z moimi dziećmi na zbiórkę. Kiedy dowiedziałam się, że Szkoła Podstawowa nr 35 w Łodzi bierze udział w konkursie Mistrz Kibicowania podczas Maratonu Dbam o Zdrowie, decyzja o uczestnictwie w tym przedsięwzięciu była dla mnie oczywista. Godzina 9-ta, powinniśmy już jechać, ale musimy czekać jeszcze na spóźnialskich. Wreszcie wsiadamy do autobusu, a ja myślami jestem już na trasie. W końcu docieramy do punktu kibicowania, który znajduje się na 32 km trasy maratonu. Na jezdni piękna kredowa tęcza, w pudłach czeka mnóstwo kolorowych gadżetów dla kibiców – wuwuzele, gwizdki, wstążki, klepaczki, a z boku rozgrzewa się zespół taneczny „Kiki Dance” machając puchatymi pomponami. W pobliżu harcerze przygotowują punkt odświeżania uwijając się przy napełnianiu kubeczków wodą oraz izotonikami.

Wszystkim udziela się radosna atmosfera oczekiwania, którą bardzo skutecznie podkręca nasz „Super Kibic”, czyli jeden z najstarszych harcerzy wykrzykujący przez megafon hasła specjalnie przygotowane dla Maratończyków oraz zachęcający dzieciaki do powtarzania.

Nagle do naszego punktu podjeżdża na rowerze Doktorek, czyli Maciej Nowosławski, ze swym nieodłącznym aparatem fotograficznym. Oczywiście robi nam kilka zdjęć i informuje, że za 15 minut możemy spodziewać się czołówki maratonu. W myślach próbuje przypomnieć sobie wszystkich biegaczy, których znam. Właśnie wspominałam Kubę Strzeleckiego, kiedy pojawił się przede mną w pełnej krasie, jakby telepatycznie przywołany moimi myślami. Niestety kontuzja nie pozwoliła wystąpić mu w Maratonie, jak się potem okazało nie tylko Jemu, ale za to mógł pochwalić się medalem zdobytym w biegu na „dyszkę”. 

Zdążyliśmy wymienić parę zdań, gdy powoli zaczęły nadjeżdżać samochody techniczne i na horyzoncie pojawiła się ścisła czołówka. Dzieciaki wraz z rodzicami oraz towarzyszący im nauczyciele z całych sił machali wstążkami, dmuchali w gwizdki i wuwuzele. Wiedzieliśmy, że za chwil będzię biec nasza Karolina Jarzyńska, która ma zamiar pobić rekord  Polski. Gdy nadbiegła emocje sięgnęły zenitu – wszyscy skandowali jej imię i zapewniali że „da radę”. Myśląc teraz z perspektywy czasu, wydaje się to śmieszne, bo kto jak kto, ale Karolina nie dałaby rady?

Czekaliśmy na kolejnych zawodników, kiedy zobaczyłam dobrze znaną mi sylwetkę Marcina Podgórskiego. Darłam się na całe gardło „Dawaj Marcin, dawaj”, a on ze stoickim spokojem zapytał czy mam koszulkę „Krwinki”. Na wcześniejszych maratonach tradycją było, że Marcin dostawał ode podczas biegu koszulkę, przebierał się w nią na trasie i wbiegał w niej na metę. Mam nadzieje, że Marcin zrozumiał moje wyjaśnienia, choć biegnąc z nim przez parę sekund byłam zdyszana jak po przebiegnięciu całego Maratonu.

Potem pojawiali się kolejni znajomi biegacze: zasuwający jak „przecinak” Marcin Płomiński, z ogromną gracją przebiegła Anetka Bąk, moi ulubieńcy Paweł Matusiak, Janusz Milczarek, Robert Sobczak, Robert Nowicki, Wojtek Stępniak, Wojtek Grancow, Michał i Rafał z Korony Pabianice i wielu innych… Było mi bardzo miło, bo każdy z nich mimo zmęczenia wymieniał ze mną parę słów, a nawet uściski. Takie ciepłe gesty utwierdziły mnie w przekonaniu, że moja obecność jako kibica jest dla Was – biegaczy ważna. Poczułam po raz kolejny, że uczestniczę w wyjątkowym wydarzeniu, gdzie ludzie pokonują swoje słabości zarówno fizyczne jak i psychiczne. 

Patrząc na Was, wiem że można dokonywać rzeczy niemożliwych jeśli tylko się chce, że ciężką pracą można osiągnąć sukces. Gdy widziałam moich znajomych na trasie, czułam że biegnę razem z Wami – te emocje są bezcenne i niezastąpione.

Maraton się skończył, jednak w mojej głowie głęboko tkwi myśl, że już za rok znów się spotkamy na trasie, że znów będą emocje, że znów będę z Wami duchem i będę kibicować z całych sił, bo dla mnie jesteście WIELCY!

Pozdrawiam
Maria Kaczmarska

Powiązane Posty