Przebiegłem Maraton, Pokonałem Maraton, Jestem Bohaterem Narodowego….

Witam wszystkich moich Fanów i nie tylko 🙂 30 września 2012 – Do Warszawy przyjechaliśmy trochę za późno no bo jak to Prezes – gadka szmatka, kawka i dalej gadka. Godzina 8:30 parkujemy przy palmie i jest Warszawa ale duże miasto. Do stadionu trzeba kawałek dojść próbujemy wsiąść do autobusu MZK ale jest on pełen maratończyków i lipa. Godzina 8 45 przebieram się pomaga mi mój Syn który przypina mi numer startowy, zakłada chipa do buta a ja przegryzam banana, łyk wody i już jestem gotowy do startu. Oj jeszcze trzeba oddać honorowo oddać mocz,ale jest olbrzymia kolejka do Toy-Toy, a więc pozostają krzaki na Narodowym, a tu każdy krzak obstawiony przez biegacza oj, będzie rosło. Szybciutko docieram do startu krótka rozgrzewka (skłony na tyle było miejsca) nie mam czasu przedostać się do swojej strefy czasowej i staję przy 4 15.

Strzał i strat ruszyliśmy. No przez 5 minut to stałem w miejscu – jeszcze tylu biegacz w swoim życiu nie widziałem ponad 7 tys-ale ludzi. No i w całym tym tłumie jestem Ja facet z Bałut dziwne uczucie. Po 10 minutach już biegnę pozdrowienia od Przemka Babiarza i do przodu Remiasz. Biegniemy przez centrum stolicy – Pałac Prezydencki – no i niektórzy pozdrawiają Bronka (Prezydent PL). Fajna atmosfera czuje się wielkość Warszawy a nie jak ta szara Łódź z kibicami Widzewa i ŁKS.  Ale i tu jest Legia informuje napis na murze.

Pierwsze 10 km fajnie mi poszło, centrum nauki Kopernik, Wisła bardzo wieje i jest pod słońce to jest trochę męczące. Nie pamiętam na którym kilometrze to było ale pod wiaduktem stał zespół rockowy i tak ostro grał że HEY.

Najlepszy był perkusista strasznie podskakiwał a wiatr mu pióra rozwiewał a miał je długie. No nieźle grali.

No i dalej biegnę – po 10 km robię sobie przekąskę  banan, żel i woda i zaraz lepiej, po 20 km znów przekąska i tu zaczynają się schody wbiegamy do parku Natolin same krzaki i jest strasznie ponuro a do tego droga jest brukowana no i górka pod którą podchodzę i dalej ten „Pięknu Park”. Nareszcie koniec krzaków wbiegamy na słońce i jest trochę lepszy nastrój. I tak dalej zaczynam już człapać mijamy Ursynów cały czas prosto. Ludzie mnie pozdrawiają – dawaj Jacek – skąd oni wiedzą jak mam na imię? no i dopiero oświecenie przecież jest napisane na numerze startowym – niby jasny chłopak z Bałut oj. No i zaczyna się centrum jest już 34 km pozostało mi jeszcze prawie 2 godz. ale coś zaczyna się dziać z kolanem jakiś cholerny ból żeby tylko pokonać 37 km który kiedyś mnie pokonał. Ale, ale 35 km jakaś znajoma twarz toć to Prezes – oj fajnie.

Przez 5 km podtrzymuje mnie na duchu: jeszcze do tych świateł dobiegniemy oj jest zielone szybko przebiegamy, a tu za rogiem jest punkt żywieniowy i tak do 41 km.

Prezes mnie opuszcza aby paparazzi przygotowali aparaty na wielki finisz. Większość ludzi już do mety idzie ale we mnie obudził się duch walki wbiegam na stadion mknę jak strzała kibicują mi Piotrek i drugi kolega znajomy z biegania (Faddah) a Ja mknę zapomniałem o kolanie. Wpadam na metę podtrzymują mnie wolontariusze bo zapomniałem że mam nogi po prostu ich nie czułem.

Zakładają mi medal,są łzy nie wiem skąd się wzięły jestem SZCZĘŚLIWY – życiówka 5,58. Ściskam Prezesa, Prezesową gratulacje od syna który też ma trochę dziwną minę, tak mała Kocia Mordka która widzi szczęśliwego ojca.

A później trzeba się przebrać, trzeba stać na nogach, schodzić po schodach ale to nie jest ważne. Nareszcie coś mi się udało, po kilku latach niepowodzeń w życiu zawodowym gdzie zostałem sprowadzony do parteru finansowego – jestem BOHATEREM NARODOWEGO to daje dużą satysfakcję.

Telefony od Żony, Siostry, Teściów, Córki, kolegi Grzesia wszyscy dzwonią gratulują – jednak też to przeżywali.

Powrót do domu jest bardzo fajny, gadulec w samochodzie do samego Strykowa, dowcipy, żart jednym słowem atmosfera zwycięstwa.

No i jest dom (13 klatkowy wieżowiec) a tu żona, kolacyjka, pościelone łóżko – oj jak dobrze, nawet ślepy pies mnie poznał i się cieszy że Pan jest MARATOŃCZYKIEM.

Rano nie mogę wstać kolano mi napuchło chyba zebrała się woda ale to się spuści i dale do przodu.

Pozdrawiam 

Jacek Remiasz.

biegampolodzi.pl TEAM

PS.

Dziękuję Prezesowi i Prezesowej oraz Ekipie Akademii Maratonu za wsparcie i pomoc bez Was nie dał bym Rady. DZIĘKI.

Komentarz Prezesa i Prezesowej 🙂

Jacku wielkie gratulacje, naprawdę jesteśmy szczęśliwi, że mamy wśród swoich znajomych Bohatera Narodowego i że mogliśmy Cię wspierać podczas samego maratonu jak i podczas przygotowań. 

Pozdrawiamy 

Sobek & INES

Powiązane Posty