Wektor siły i rower.

Żona triathlonisty to ma klawe życie. No dobrze, po kolei. Sobota wieczór. Pojadę jutro z kolarzami na trening – ma być fajna pogoda. Znowu na trening; może ze mną pojeździsz. W zasadzie to czemu nie, nie ma na razie reżimu przedstartowego czyli można nieco luźniej. Ale gdzie? Do Łodzi na kawę. Hmm. Daleko nie jest tylko 20 kilometrów myślę sobie. Pasuje, po śniadaniu ruszamy. Super; w końcu spędzimy razem trochę czasu, a nie tylko ten twój trening i trening.

Rowery naszykowane i ruszamy na zachód. Pogoda wymarzona. Słońce i kilka stopni na plusie. Bez specjalnych problemów docieramy do centrum miasta. Godzina z okładem i jesteśmy na miejscu. Kawa na Offie smakuje wyśmienicie. Czas na powrót. 20 plus 20 daje 40 kilometrów. Trochę mało jak na trening – myślę sobie (może by tak coś dołożyć; chociaż z dyszkę)

A gdybyśmy tak wrócili przez Nowosolną zapytałem.

Żona triathlonisty tą wiadomość przyjęła z zadowoleniem – fajnie.

Problemy zaczęły się na Dołach. Zaraz za cmentarzem jest pod górkę. No właśnie. Przy 10 km/h pytam co jest ? Nic, nic – jest ok . Zjedz batona i napij się z bidonu. Nie, przecież piłam kawę na Piotrkowskiej. Ok myślę sobie to się nie skończy dobrze. Do M1 pierwsze wspomaganie tzw doping mechaniczny, czyli pomagamy rowerzyście poprzez przyłożenie wektora siły – było na fizyce chyba w podstawówce. Co prawda nie jest to naturalna pozycja na rowerze – jazda z lewą ręką na kierownicy, a prawą na ramieniu drugiego rowerzysty, ale co tam. (po 3 dniach puściły mnie skurcze pod prawą łopatką). Narazie jest fajnie, bo to na ścieżce rowerowej. Na 30 kilometrze czyli w Nowosolnej dowiaduję się, że Żona ma ścianę maratońską i nie ma szans żeby pojechać dalej (za dużo o tym piszą i mówią i pewnie dała się zmanipulować mediom – myślę sobie). Jak to, przecież to tylko 15 kilometrów do domu?

 

 

Jaki jest plan awaryjny?

Klasyczny trening siłowy albo jazda w 2 i 3 zakresie. Wracamy do przyłożenia wektora siły. I tak przez kolejne 15 km. Miny mijających nas kierowców bezcenne, ale metoda skuteczna i trening wykonany z nawiązką.

50 kilometrów w niedzielę z Żoną – marzenie każdej Żony…

Potem tylko na zakładkę został trening biegowy czyli 8 kilometrów po lesie. Nie muszę dodawać, że nie śmiałem proponować.

 

Poniżej zakładka do materiału ‚okiem Żony’ z innego portalu..

http://akademiatriathlonu.pl/publicystyka/aktualnosci/publicystyka/839-okiem-zony

Krzysztof Józefowicz
trucht.com

Powiązane Posty