ReporterMagazine – 3 maja pobiegłeś w VI Biegu Parafialnym. Nie bardzo wiemy, czym się kierowałeś. Czy chciałeś w jakiś szczególny sposób uczcić to święto, czy może pokazać się w środowisku kościelnym?
Piotr Warych – Kierowałem się nudą. Chciałem poćwiczyć sobie podbiegi na osiedlu, ale zobaczyłem w necie, że pod wieczór jest jakiś bieg na Radogoszczu. Więc pojechałem. Pogoda tego dnia jakaś taka nie do życia. Więc zamiast siedzieć w domu i na przemian drzemać i pić kawę postanowiłem wlać w kable trochę endorfin. Jak się okazało bardzo dobrze zrobiłem. Wróciłem do domu około 21.30 i spało mi się wyśmienicie.
RM – Podobno po raz pierwszy pobiegłeś w samej podkoszulce w takiej temperaturze?
PW – Ciągle ktoś mi powtarza, że się za ciepło ubieram. Więc pomimo że się trząsłem, wystartowałem ubrany w koszulkę KRWINKI. Żadnych polarów czy kurtek. KRWINEK było trochę, więc czułem się częścią wspólnoty.
RM – Czyli nie dość, że należysz do wspólnoty biegowej, to jeszcze tworzysz cząstkę wspólnoty KRWINEK. Należysz jakby do subkultury biegowej.
PW – Subkultura biegowa. Właściwe słowo. Podoba mi się.
RM – Wiemy od naszych informatorów, że chociaż odżegnujesz się od bicia życiówek – było to Twoje najszybsze 5km. Czas 23:01. Bardzo niefortunny, bo teraz musisz biegać, żeby mieć co najmniej równe 23:00. A jeszcze niedawno śmiałeś się z biegaczy, którzy mieli podobnego pecha, co ty teraz.
PW – Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Już drugi raz przydarza mi się coś takiego, jak sekunda nadwagi na 5 km, więc zaczynam się przyzwyczajać.
RM – Dlaczego tak szybko biegłeś?
PW – Jak zacząłem biec poczułem, że nogi same niosą. Oddech spokojny, przy dynamicznym, długim kroku. Więc kontynuowałem. Trasa zrobiła na mnie wrażenie szybkiej i krótszej niż 5 km. Ale, jak się okazało, było to tylko wrażenie. Kluczowym elementem była godzina, o której biegłem. Większość biegów rozgrywana jest rano lub przed południem. Tutaj mięśnie były naturalnie rozgrzane całodzienną aktywnością i osiągnęły swoją najwyższą wytrzymałość. Wydolność oddechowa także była wysoka. Mżawka i dość niska temperatura mogły dodatkowo przyczynić się do większego komfortu biegu. Cała trasa po asfalcie, który uwielbiam.
RM – Rozmawiałeś po biegu z kilkoma kolegami i wszyscy z Was mówili to samo – lepiej każdemu z Was trenuje się pod wieczór, lub nawet późnym wieczorem.
PW – Ja kiedyś w ogóle nie umiałem biegać rano. Czułem, że rano jestem zbyt słaby, żeby biegać dłużej. Szybko puchłem i pojawiały mi się mroczki przed oczami, a nogi robiły się zwaciałe.
Ale pojawił się Parkrun i musiałem się dostosować. Uważam że bieganie rano jest zabójcze dla mojego organizmu. Kiedy mogę, biegam po pracy czy wieczorem. Bo wtedy to jest zupełnie inna bajka.
Ten Bieg Parafialny przypomniał mi, że najwyższą formę mam pod wieczór. I jeśli chcę bić rekordy – to o tej porze. Poza tym komfort biegu jest nieporównywalny. Z drugiej strony zastanawiam się, czy systematyczne bieganie wcześnie rano może doprowadzić organizm do większej wydolności. Tylko się zastanawiam, bo nie mam zamiaru tego sprawdzać.
RM – Ostatnio prawie zszedłeś na kwietniowej dziesiątce w Parku Julianowskim.
PW – Przedpołudnie. Pełne słońce. Plus kilka innym rzeczy i mamy rasowego zombie na trasie.
RM – Wracając do Biegu Parafialnego – ktoś Ci siedział na ogonie przez większość trasy. Przeszkadzało Ci to?
PW – Nie. I nie mam zwyczaju oglądać się do tyłu. Nie motywuje mnie to do szybszego biegu, ale muszę się koncentrować, żeby nieświadomie nie przyspieszać. Czułem, że ktoś wsiadł mi na plecy i potrzebuje mnie prawdopodobnie do pociągnięcia do mety jako motywatora, czy tempomatu.
Po biegu dowiedziałem się, że to Piotrek Osiński biegł za mną od samego początku do końca. Moje tempo mu odpowiadało i trzymał się mnie, tyle że na początku nie był zmęczony i nie słyszałem jego oddechu.
RM – 25 maja będzie słynny Bieg Ulicą Piotrkowską na 10 km. Będą Twoje wymarzone warunki.
PW – Tak. Asfalt i późna pora. Może jeszcze być trochę mżawki. Więcej mi nie trzeba. Powinno być naprawdę komfortowo. Myślę, że dużo osób zrobi swoje wymarzone najlepsze czasy.
RM – A Ty zamierzasz mentalnie przygotowywać się do bicia rekordu?
PW – Nie. Chociaż zdaję sobie sprawę, że rekord może się przydarzyć.
RM – Czy Bieg Parafialny dostarczył Ci odpowiedniej ilości endorfin?
PW – W zupełności. Aż się cały Radogoszcz ślicznie rozświetlił, chociaż była mgła. Bardzo dobre zakończenie dnia.
Zapraszam na http://www.facebook.com/pwarych