Szakale zawyły o północy

Kiedy przyjechaliśmy na Rogi godzinę przed startem, niewielki parking tętnił życiem i świecił czołówkami. W oddali zawył szakal. Po rejestracji i rozgrzewce, przed dziesiątą czekaliśmy już zwarci i gotowi w bazie na górce. Jak okiem sięgnąć, w dole rozpościerał się wspaniały widok na rozświetlone miasto. Nie były nam jednak w głowie romantyczne uniesienia, lecz walka na maksa. Na trasę najpierw wypuszczone zostały drużyny z więcej niż jedną kobietą w składzie – zgodnie z regulaminem miały one bonifikaty czasowe.

Wyznaczony na pierwszą zmianę, stanąłem na starcie. Zbieg z bardziej stromej strony górki, szalone tempo. Wiem jak zbiegać, więc trzymałem się w czołówce, bez obaw pędząc wąską, żwirową ścieżką. Rozstawione po jej obu stronach płonące znicze dawały poczucie jak w rozpędzonym samolocie na pasie startowym. Na wypłaszczeniu miałem już ogień w płucach. Na początku podbiegu przegoniło mnie dwóch zawodników, ale przed metą odparłem atak grupki za mną. Po przekazaniu pałeczki Asi nie bardzo wiedziałem, co się ze mną dzieje.

Pozbierałem się jakoś i nawet udało mi się cyknąć kilka fotek nadbiegającym zawodnikom. Wyszły lekko rozmazane, tak jak moje poczucie rzeczywistości w tym momencie. Ani się obejrzałem, a Jarek już miał podać mi pałeczkę. Jeszcze raz to samo, tylko na zmęczeniu. Trzecie i czwarte okrążenie były najgorsze, po nich padałem na glebę jak długi. Nie miałem siły na robienie zdjęć…

Na piąte kółko wystartowałem równo z zawodnikiem w niebieskiej koszulce. Był mocny, ale chyba już mówiłem, że umiem zbiegać? Na najstromszym odcinku wysunąłem się o pół metra do przodu. Jednak jak tylko zaczęło się wypłaszczać, przeciwnik wyskoczył przede mnie, a na równym odszedł mi jak lokomotywa. Dopiero na mecie dowiedziałem się, że ścigałem się z samym Piotrem Kędzią, olimpijczykiem z Pekinu 2008 na 400 metrów…

Odtąd biegało mi się już coraz lepiej. Dawaj, na końcu wszyscy rzygamy! – rzucił Michał, zanim wyruszyłem na ostatnią zmianę. No i poszedłem w trupa. Na zbiegu jedno wyprzedzenie, na podbiegu trzy następne. Reszta drużyny też dała z siebie wszystko. Biegiem po Piwo 1 ostatecznie zajęło jedenaste miejsce, a nasza druga czwórka – Aga, Jacek, Krzysiek i Adam – siedemnaste. Wygrali Biegampolodzi.pl przed Koroną Pabianice – Młodymi Wilkami i Rysioteamem 1.

Niestety nie mogliśmy zostać na wręczeniu pucharów, a dyplomy po znajomości wysępiłem wcześniej przed oficjalnym rozdaniem (kochane Szakale, przepraszam za to małe zamieszanie! :-). Przed niektórymi z nas były trzy godziny snu poprzedzające 60-kilometrowy bieg po piwo (nazwa drużyny zobowiązuje), a ja ruszałem prosto w trasę zającować Stefowi, podejmującemu biegowe wyzwanie swojego życia. Ale o tym w następnym odcinku…

Pozdro!

Kamil

Wyniki:

http://www.szakalebalut.pl/node/334

Relacja na festiwalbiegowy.pl i galeria zdjęć:

http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/lodz-szakale-zawyly-o-polnocy-zdjecia#.U_s5KWO2Vcr

 

Powiązane Posty