Rok zleciał…(podsumowanie) czyżby koniec ??? jest kryzys ale jest i zwycięstwo.

Moja historia z sportem rozpoczęła się dokładnie rok temu. Mój młodszy brat biegał już od kilku miesięcy i dość często zdarzało mi się jeździć na różnego rodzaju zawody by go tam dopingować. W tamtym czasie ważyłem grubo ponad 135kg i nie w głowie mi była jakakolwiek aktywność fizyczna. Na tych wszystkich wyjazdach poznałem ogrom wspaniałych ludzi, atmosfera panująca na takich biegowych imprezach wręcz przyciągała. Pojawiałem się jako kibic właściwie na każdych zawodach w których brał udział mój brat. Zaczęło mnie to wciągać. Pierwszym i właściwie głównym impulsem do ruszenia swojego  „cielska” z kanapy był charytatywny bieg „Rak To Się Leczy” w czerwcu 2014r. Ze względu na to że osobiście w 2010r wygrałem walkę z tą chorobą, impuls był naprawdę silny. Do tych zawodów przygotowywałem się tylko 3 tygodnie :/ bez pomocy kogokolwiek, nie korzystając z rad doświadczonych biegaczy, bez planu. Kondycja „zero” waga 135kg –  Po prostu wychodziłem z żoną i truchtałem (turlałem się) na przemian z marszem na dystansie od 3-5km. Od samego początku docierało do mnie że nie jest to gra warta świeczki. Po 200m byłem wycieńczony i  jedyna rzecz która pchała mnie dalej to , udowodnienie innym że jestem w stanie to zrobić. Taki wewnętrzny strach by wszyscy którzy wiedzieli o moim planie, nie mogli później wytykać mnie palcem że taki „kozak” byłem a wymiękłem.

Pomimo tego że ani razu nie

udało mi się przebiec dłuższego dystansu niż 500m 22 czerwca 2014 roku stanąłem z małżonką na linii startu. Bieg ukończyłem w strasznych męczarniach (większość idąc ) ale ukończyłem i nie byłem ostatni 🙂 Medal na mecie był nagrodą która zdecydowanie podniosła wiarę w siebie. Wystartowałem i dobiegłem (chyba tylko dzięki wsparciu na trasie żonki Anety która również pierwszy raz biegła taki dystans) czas ponad 45min na dystansie 5km. NIE PODDAŁEM SIĘ !!! Niestety nie odbyło się bez problemów. Nieprzygotowanie , waga ciężka i kontuzja gwarantowana. Ledwo mogłem się poruszać i tylko dzięki pomocy brata fizjoterapeuty po 2 miesiącach mogłem rozpocząć dalsze działania.

 

 

Cel główny – chcę biegać ,cel początkowy – redukcja wagi. Diet w życiu przetestowałem ile tylko można było, jednak po każdej wracałem do wagi początkowej + kilka kilogramów więcej. Postanowiłem zrobić to po swojemu. Redukując wagę na sportowo. Fakt faktem zdecydowanie zmniejszyłem ilości spożywanych posiłków, usunąłem ze swojego menu słodycze, napoje gazowane, alkohol i posiłki typu fast food. Zacząłem delikatnie – rower stacjonarny, następnie wypady rowerowe po za miasto. Zwiększanie czasu treningów i dystansu. Waga leciała w dół. Po 2 miesiącach we wrześniu wziąłem udział w zawodach MTB – maraton 50km wokół Zalewu Sulejowskiego, ukończony z  wynikiem całkiem niezłym jak na moje możliwości (chociaż i tam trafił się moment zwątpienia i rezygnacji)

 

Tam miałem okazję poznać bliżej Przemka Stupnowicza, który ten sam dystans przeszedł z kijami nordic walking. Po wstępnych rozmowach podjął się próby nauczenia mnie właściwej techniki NW. Była to pierwsza alternatywa przygotowywująca mnie do przyszłych treningów biegowych. Początki bardzo trudne, dużo potu wylanego i nie jedna chwila załamania. Jednak…….. waga nadal spadała. W kolejnych miesiącach wystartowałem w kilkunastu zawodach NW na dystansach 5km/10km/półmaraton i czułem się w niezłej formie.Na początku stycznia gdy waga pokazała 99kg ruszyłem z biegowym planem treningowym, tym razem „z głową” i pomocą osób biegających. Nie jest łatwo i wiem że już nie będzie. W tej chwili biegam średnio co drugi dzień od 5/10 czy nawet 15km, treningi interwałowe oraz wolne wybiegania. Robię sobie przerwy w trakcie żeby chwilę odpocząć, nic na siłę. Sporo jeżdżę na rowerze,stacjonarnym jak i w terenie.Jestem mądrzejszy o wiele doświadczeń i mam wiele celów do zrealizowania. Nie wstydzę się wychodzić w dzień (jak jeszcze nie dawno po nocach) i biegać po ulicach zalany potem. Wiem że zrobiłem właściwy krok w przód i nie cofnę się ……:/ mam nadzieję..

 

 

 

Po 10 miesiącach jestem o ponad 40kg lżejszy , zaliczyłem maraton – 42,195 nordic walking w mistrzostwach w Osielsku, Przeżyłem 50km rajd rowerowy wokół Zalewu Sulejowskiego, przebiegłem półmaraton w Biedrusku i w 6-cio godzinnym biegu w Sieradzu przetruchtałem 32km (czas 3h:58m), w Ozorkowie 26km , tych startów jest bardzo dużo. Życiówki poprawiają się właściwie co krok. Na tą chwilę 5km -26minut  10km- 56minut.


Udało mi się namówić kilkanaście osób (o których wiemi znam ich osobiście ) do ruszenia się z kanapy, wiele osób zmotywowałem i działają dalej, biegają i latają z kijkami :)Podnoszę sobie poprzeczkę co raz wyżej. Poznałem ogrom wartościowych ludzi  i mam wspaniałych przyjaciół z którymi trenuję (Przemo, Wojciech), mam oparcie w bracie który jest zawsze wtedy kiedy potrzeba. Wszyscy motywują mnie do dalszej pracy nad sobą. Dzięki temu blogowi który prowadzę właściwie od samego początku swojej redukcji wagi jestem rozpoznawalny na wielu imprezach. Obcy ludzie podchodzą do mnie i gratulują. Miłe to jest.

 

 

Coś ostatnio jednak „pękło” szukam przyczyn cały czas, waga się zatrzymała i walczę różnymi sposobami jednak bez skutku. Zapał treningowy opada chociaż chęci są do dalszego działania. Bronię się przed totalną rezygnacją. Czyżby przetrenowanie , czy może brak efektów wagowych. Chyba czas chwilę odpocząć, nabrać sił i spróbować ponownie…  Plany są ale czy uda się je zrealizować ????

Czas pokaże, ponoć „ Sukces jest sumą małych wysiłków powtarzanych dzień po dniu” staram się tego trzymać i może dzięki temu osiągnę dalsze swoje wyznaczone cele…. jest ciężko co raz bardziej..

 

Zapraszam na grubybiega.blogspot.com


Powiązane Posty