powoli jest stres

 

Uwielbiam kameralne biegi na 1000 osób, to nie przekomarzanie się tylko prawda. Podstawą sukcesu Biegu Fabrykanta jest jego kameralność przez dobór miejsca startu i mety, kameralność trasy i gwarantowane promienie zachodzącego słońca przy następujących po biegu dekoracjach.

Trasa, jak dla mnie, marzenie – jeżeli chcesz dotknąć historii Przemysłowej Łodzi i istoty jej funkcjonowania – masz tu wszystko w pigułce. Dwadzieścia parę minut (jedno kółeczko) wystarczy by znaleźć się wewnątrz terenów fabrycznych, przebiec obok pracującego zakładu – chłopaki pieką bułki na rano, potem minąć ze trzy pałace, zwiedzić pięknie utrzymany park i nowość na trasie ul. Magazynowa – może zaskoczyć. Jeszcze w tle wielka Przędzalnia i wracające do życia osiedle fabryczne. Niby biega się w centrum miasta , a tak jakoś nierealnie. Nie ma sklepów, zapachu tureckiego żarcia, kobitki co akurat w tym momencie musi przejść na drugą stronę ulicy,czy trąbiących kierowców. Za to jest publika, od stóp do głów ubrana w przepisowe stroje sportowe, z zazdrością patrząca na wypasione obuwie biegaczy.

Jest na tyle dziwnie i klimatycznie, że można poszaleć na maksa.

W ramach rekonesansu tydzień przez biegiem, wysłuchałam w Parku Źródliska koncertu skrzypcowego. Bolesne, znane doświadczenie. Teraz już wiem, że rzępolenie w nogach, płucach, mózgu jakie się czasem załącza podczas biegu, to nie jest jakaś tam ściana, tylko zwyczajny koncert skrzypcowy, czyli górnolotne doświadczenie duchowe.

Po tak długim wstępie, może do sedna. Jest przygotowanie mentalne do życiówki, jest zamówiony zając. Gorzej z formą, ale pogoda ma być dobra, nie za ciepło, nie za zimno i bez wiatru. Będzie dobrze.

Jedyny zgrzyt to w piątek wieczorem, przy odbiorze pakietu, z powodu przejazdu Masy Krytycznej zakorkowane Piłsudskiego i Rydza. Ale jadę z drugiej strony i też na rowerze, więc to taka złośliwość zwyczajna.

Powiązane Posty