Się nie zauważyło, że zima już. Cztery litery się zaziębiły i utrzymują teraz stałą temperaturę 38 stopni pod kołderką. Nudy – narodowy spis biegacza, przekartkowany – całe 99 strony – nudy. Sobie poklikam cichutko, by nie obudzić Muchy, co tak sobie obok smacznie chrapie.
Takie małe podsumowanie za ten rok, – bo biegowo już się chyba skończył. Plany na 2014 związane z tri i górami swoim starym zwyczajem przesuwam na rok następny, czyli 2015.
Co się wydarzyło w 2014? – Kolejność ma znaczenie
1. RYSIOTEAM – udany start nieformalnej grupy biegowej, ogromny zasłużony sukces sportowy Trenera Rysia Goszczyńskiego. W Rysioteamie trenują i odnoszą sukcesy sportowe wszystkie dostępne na rynku kategorie wiekowe.
2. Maraton Wigry – impreza, z wygranego pakietu – niesamowity klimat, niesamowita trasa, niesamowici ludzie i niesamowite żarcie. Jeżeli młodzi organizatorzy tego zamierzenia nie wpadną w pieluchy i będzie im się dalej chciało, to śmiało mogę polecić następne edycje.
3. Daj piątaka na dzieciaka – super klimatyczny bieg ulicami Starych Bałut, pierwszy raz na łódzkich ulicach doświadczyłam autentycznego dopingu lokalnych społeczności. Tak, mieszkańcy powychodzili z domów i dopingowali biegaczy, choć korek na Wojska Polskiego był aż do Strykowa.
4. LCJ – Trzeba wspomnieć o „Lucjanie”, bo mi tu bloga wykasują. Ze wspomnieniami gorzej, jakieś takie mgliste.
5. Bieg Wdzięczności w Konstantynowie i morderczy pojedynek z moim wiernym biegowym przeciwnikiem Radkiem K. wygrany tylko brutto.
6. Nowa życiówka na parkrunie.
Teraz biegi, których nie biegałam tylko gdzieś tam sobie z boku stałam:
1. Biegowa Bitwa o Łódź – trzeci rok z rzędu się przyglądam i nie mam odwagi, – ale w 2015 się chyba zdecyduję. Fajny klimat imprezy bez militarnego zadęcia.
2. Business Run na Piotrkowskiej –moja porażka. Nie udało mi się skompletować drużyny zakładowej.
3. Łowicki Półmaraton – długi stół na Hali i wspólny posiłek po biegu – jak na weselu.
4. Półmaraton Szakala – tu nawet z boku nie stałam. Pierwszy raz ominęła mnie ta impreza i nie nigdy już nie będę miała kompletu kubków.
Tegoroczne „złote myśli” – zasłyszane na biegach i w okolicznościach towarzyszących:
1. Słowa takiegosobiebiegacza, skierowane do mnie osobiście na parnym i ciężkim Biegu Ulicą Piotrkowską – Anka, rzygniem sobie do dętki. Lubię ludzi z poczuciem humoru i lubię mieć wspomnienia – a słowa te w tym wypadku były w 100% na miejscu. Jacek się chyba nie obrazi, za cytat, jego słowa.
Na koniec plany na 2015 – jak zwykle wybujałe.
Też kolejność ma znaczenie
1. B7D – Zaraziłam się górami i długość też ma znaczenie. Wybrałam ten bieg, bo stał się on bardzo komercyjny, takie odniosłam wrażenie z miliona relacji w necie. Nie czarujmy się prawdziwym ultrasem nigdy nie zostanę. Krynicka 100 zrobiła się warszawską zabawką, jest porządne zaplecze i rezygnacja w trakcie biegu nie jest dla organizatora kłopotem. Pewnie będzie duża grupa celująca w 17 godzin, będzie raźniej.
2. Gdańsk Maraton – nowa impreza, fajna data i miejsce. Może być ok.
3. Nocny Półmaraton w Ozorkowie – też nowość, już pod koniec stycznia. Chyba pójdę na kijach, to się może przyceluje w pudło.
4. Szakal – obowiązkowy
5. Mały jubileusz Fabrykanta- coś mi się wydaje, że będą zmiany, zmiany, zmiany.
Na serio zastanawiam się nad zamianą DOZa na coś bardziej emocjonującego. Przykre, ale DOZ stoi w miejscu, atrakcje, które cztery lata temu były atrakcyjne, zakurzyły się trochę. Meta w ciemnej Arenie – ile razy można, po ciemku szukać znajomych na mecie. Ta hala się nie sprawdza. Nie ma klimatu. Wiem, wiem marudzę. Tylko dla rozwoju tej imprezy, potrzebni są tzw turyści maratońscy z innych miast, a im nic się nie oferuje. Gdzie mają coś zjeść po biegu, czy pasta-party – powinno być na Piotrkowskiej lub nawet w moim znienawidzonym Manu. Poza krzykliwością pewnej reklamy, ten bieg stał się nudny. Jak zachęcić ludzi z poza Łodzi do przyjazdu i przebiegnięcia naszego miasta – straszenie zabytkami, czy worki pełne prezentów już nie wystarczają.
Nie męczę się dłużej tą pisaniną – wracam do ekscytującej lektury statystycznej. To piękne, że 98 % biegaczy jest zadowolonych z tego, że biega. 70% ma telefon i dwie pary butów. Prawie połowa zastanawia się nad tym co wrzuca do garnka. I sądząc po oprawie kolorystycznej dokumentu 58% to daltoniści. Jezu, jak mnie łamie w kościach.