Oj działo się działo.

W sobotę, tradycyjnie po zimnej Zośce, przychodzi pora na ukwiecenie balkonu. Rano udaję się na giełdę działkowca przed Halą Sportową. Przeglądam kwiatki na stoiskach, poszukuję koncepcji i tradycyjnie, jak co roku, decyduję się na pelargonie płożące w kolorze czerwonym. Oryginalnie. Wybieram platonkę z 12 sadzonkami, proszę sprzedawcę o odłożenie jej do godziny 11.00, bo najpierw jest parkrun. Pan sprzedawca chowa kwiatki za samochód, a ja pieszo pokonuję 560m dzielące mnie od linii startu parkrunu. Parkrun traktuje rozgrzewkowo, bowiem po parkrun mniej wiecej w odległości 1000 metrów od linii startu, na stadionie Politechniki odbywa się test Coopera, w którym zamierzałam pobiec trochę dalej niż to miałam do tej pory w zwyczaju. Stało się, zagwizdali 100m dalej niż poprzednio. Z powodu dużej frekwencji okazało się mam obsuwę czasową i jeżeli mam sadzić kwiatki, to szybko muszę po nie biec, bo zrobiła się już 11.30. Szybko biegnę ok. 450m z linii startu Testu Coopera do stoiska z kwiatkami. Kwiatki jeszcze czekają. Nabywam kwiatki. Idę do domu, sadzę kwiatki. Po posadzeniu kwiatków, piję kawę na pięknie ukwieconym balkonie. Sprawdzam wieczorny rozkład jazdy 55, bowiem wieczorem mam na lotnisku odprawę. Pasuje mi 21.15 – notuję. Ubieram się ładnie i idę do swojej Mamy, bowiem obiecałam jej 4 punkty z Nocy Muzeów. W pierwszym punkcie, Muzeum Edukacji, jesteśmy przed czasem o godzinie 17.51 – jest już na szczęście otwarte. Temat przewodni wystawy – z zdrowym ciele, zdrowy duch. Na schodach wejściowych wita nas przemiły Pan ubrany na sportowo i „pod krawatem”. Są przygotowane konkursy sprawnościowe i lekcje kaligrafii. Wykręcam męczko na skakance, bez skuchy, i w nagrodę mogę sobie sama wypisać dyplom. W jednej z gablot eksponowane są pamiątki sportowe, między innymi medale biegowe – ha,ha wszystkie mam. Znajdował się tam również numer startowy zeszłorocznego LCJ. Moja Mama błyszczy – ten numer, to pewnie od tego krawata, zagaduje naszego przewodnika. Ma rację i w nagrodę może sobie własnoręcznie wypisać dyplom. Na korytarzu występują dziewczyny w układach tanecznych. Jest przemiło, bo publika się dopiero schodzi i nie ma tłoku. Zwiedzanie trzech salek zajmuje nam 40 min. 10 min ponad plan. Szybciutko z Wólczańskiej udajemy się na Stefanowskiego – ok. 231m, do jednej z czterech Richterowskich Willi, mianowicie do hufca ZHP. Tu harcerze, również przygotowali wystawy tematyczne, są zaśpiewy przy gitarze. Ucinam sobie krótką pogawędkę z Fabrykantem, pamiątkowe foto i dalej w drogę, bo cały czas jesteśmy w niedoczasie.

Następny punkt to Biała Fabryka i Skansen Architektury Drewnianej. To jest ok. 800 metrów do przejścia. U Boboli są wolne miejsca siedzące i trwa koncert muzyki dawnej. Przysiadamy na chwilę. Jakaś sonata na klawesyn i violę da gamba. Wytrzymujemy wszystkie trzy części: pasta- al dente –consumato. Też jest przyjemnie. Siedziała mi potem ta muzyka w głowie, mniej więcej do końca pasa startowego. Tu pilnuję już czasu, pół godziny nie dłużej. Następnie z Białej Fabryki spacerem przemieszczamy na Tymienieckiego, do Art Inkubatora zwiedzić stałą w tym miejscu ekspozycję Łódzkiego Bezrobocia. Zwiedzanie kończymy w zaplanowanym czasie. Żegnam się z Mamą i szybko zasuwam do domu, przebrać się w strój wieczorowy. Zabieram dowód , bilet autobusowy i biegnę na przystanek, by na lotnisko zajechać jak panisko – pod same drzwi. Na lotnisku, po odprawie, spotykam znajomych, którzy mieli zająć mi miejsce siedzące. Jest 22.00 można bez stresu i specjalnych atrakcji, kolejne dwie godziny, zwyczajnie przesiedzieć i nic nie robić. O godzinie 24.00 wypuszczają nas na płytę i tu w zimnie mamy czekać pół godziny na samolot. Niestety organizacja jest słaba, ponoć samolot już odleciał, ale jak kto chce, może go se dogonić. Biegnę jak głupia do końca pasa, tylko po to, by na końcu się dowiedzieć, że ten już na 100% odleciał, ale właśnie podstawiają nowy i trzeba pędem biec z powrotem. Biegam wolno, więc i ten drugi też mi odleciał. W dość dużej grupie niezadowolonych osób opuszczamy lotnisko ok. drugiej w nocy. Bez odlotu, za to wyposażeni w łagodzący krem do zbolałych stóp – dobre i to. Do domu docieram na 3.00 rano. Zatapiam się w lekturze GW i zapominam zasnąć. O świcie kompletuję kolejny zestaw wyjściowy, piję kawę na ukwieconym balkonie i punktualnie o 9.30 schodzę na dół, bo tam już czekają ci sami co na lotnisku znajomi i jedziemy razem do Konstantynowa, by dobiegać tak miło rozpoczęte w nocy kilometry. Zapisujemy się hurtem na 1200m, – po co się męczyć. Bieg wszyscy kończą w pierwszej setce. Moja koleżanka nawet załapała się na pudło, a mi przypadło najwyższe miejsce w karierze biegowej – czwarte miejsce wśród kobiet – OPEN!!! Po biegu, półgodziny kibicowania  tym, co musieli na pięć. Wsuwamy kanapki, bo nie przysługiwała nam grochówka i z zazdrością patrzymy na medale (bo też nam nie przysługiwały).

I teraz finał –udajemy się na dekoracje i konkursy po biegu. Do urny, z której losowano uczestników konkursu, tradycyjnie wrzucono wszystkie karty zgłoszeniowe. Te na 1200 i 5000. Ta kiełbasa chodziła za mną już trzy lata, odkąd pojawiła się dla towarzystwa tortów i rowerów. Losowany jest uczestnik konkursu do pierwszej kiełbasy. Jak większość osób na sali, zamykam oczy i myślach powtarzam –ja, ja, ja. Prowadzący czyta Pani Anna. To jeszcze nic nie znaczy, co druga dziewczyna na sali, to Anna. Chwila ciszy. Pani Anna z Rysioteam. Nieopisana radość, podskoki,  całe 15 kilo kiełbasy jest moje. Szyneczki, kabanosiki, wianuszki, tradycyjne balaski, obsuszane. Świeżutkie i pachnące. Ilu się nagle pojawiło znajomych, wyszło na to, że bardzo lubiana jestem. Zawartość  koszyka topnieje, jakby zrobiona była z lodu. I tak bym wszystkiego nie zjadła, bo bym musiała potem bardzo dużo biegać. Kilogram kiełbasy, przekłada się na pół kilo odłożonego tłuszczu. Do spalenia 100g tłuszczu, w fachowej prasie przeczytałam, trzeba trzy razy w tygodniu biegać po 10 kilometrów. Czyli według tej formuły, po zjedzeniu 15kg kiełbasy, by nie przytyć, powinnam biegać właściwie nieustannie przynajmniej do Fabrykanta. Nie miałabym w ogóle czasu na pisanie.

Powiązane Posty