Dziś będzie garstka przemyśleń i relacja z postępów w treningu dedykowanemu – 36 min/5kmNW. Miałam dostać plan treningowy do Maratonu Dbam o Zdrowie – czekam miesiąc i nic nie przyszło, praktycznie zero kontaktu. Plan był nagrodą w konkursie paraliterackim. Z natury jestem niecierpliwa, czekanie i stanie w kolejkach, to nie moja bajka. Trudno, nie dali, awanturować się nie będę – plan do maratonu napisałam sobie sama. Ponieważ obecnym celem moim jest, właściwie, tylko ukończenie maratonu w dobrej formie, z odpowiednim lansem na mecie – postanowiłam skupić się na poprawie sylwetki i zrzuceniu „conieco”. Zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami, narzuciłam sobie tygodniowo 6 zróżnicowanych jednostek treningowych – bardziej ogólnorozwojowych, niż biegowych ( w jakimś moim poprzednim wpisie jest rozpiska). Na moje nieszczęście, padło na NW, podobnież angażuje 90% mięśni – czyli jest doskonałe do tzw. ogólnorozwojówki. Na dodatek, od Bozi dostałam bardzo dobry współczynnik Osińskiego (bezwzględna długość kończyny dolnej), wyszło, że w przeciwieństwie do biegania, mam talent do NW, potwierdzony na zawodach – nie obstawiam już ostatnich miejsc na listach wyników.
By to moje NW miało jakikolwiek sens to musi być 36min/5km. Dlaczego? Jeżeli przy zwykłym bieganiu na zawodach osiągam tętno 160-165. To przy NW, które angażuje większą ilość mięśni, również analizując tętno Biergen, czy Kowalczyk – powinnam pracować na tętnie 170-180. Tak, niestety nie jest, już drugie zawody NW ukończyłam z tętnem 155, przy czasach 39-38min. Stąd mój wniosek, że już obecnie stać mnie na 36min, tylko na przeszkodzie stoi technika. Należy poprawić koordynację, technikę oddechu i maksymalnie ujednolicić, oraz zintensyfikować rytm marszu. Na odpowiedni rytm – mam tajemną mantrę, na oddech – brzuszki, również taki skośne, na koordynację – stabilizację. A ta wyprostowana ręka? – samo przyjdzie, a jak nie przyjdzie to znaczy, że jest źle wymyślone. Kiedyś w dzieciństwie trenowałam pływanie i wpajano mi, że ręką pracuje się na mięśniach, nie prostuje się jej do końca, bo tak jest ekonomiczniej i zdrowiej. Jedyny moment, gdy ręka jest prosta, to moment wyjścia z wody, tylko jest to moment, gdy ona nie pracuje.
Staram się prostować ręce i odbijać, otwartą dłonią od pasków. Na razie, braki techniczne i „opór umysłowy” zakłócają skutecznie ten proces. Pewnie, większość upomnianej znaczącej mniejszości, na poprzednim GP ma to samo.
Wczoraj wieczorem – przykatowałam gumy – ileś tam setek wymachów, zemsta na piłce i brzuchy do bólu. A co, rozbudziły się ambicje.