Medal to przeżytek…

Medal – niewielki, najczęściej okrągły lub owalny, płaski wytwór metalowy (odmiana wieloboczna jest zwana plakietką), wykonany zazwyczaj techniką odlewu lub bicia. Jest zwykle ozdobiony po jednej lub obu stronach reliefem. Często jest zawieszony na wstążce. (wg wikipedia.org) .

                No właśnie kończymy bieg, lub dużo rzadszy przypadek – stajemy na podium i urocza hostessa zawiesza nam na spoconej szyi MEDAL. Jeżeli jesteśmy biegaczem lub innym sportowcem amatorem praktycznie na mecie każdych zawodów otrzymujemy medal. Do dalszych rozważań przyjmijmy, że jesteśmy umownym biegaczem. Raz tylko, nie pamiętam już gdzie, medal był w pakiecie startowym czy odbierało się go gdzieś w biurze. Jako amator czekamy na ten moment z niecierpliwością.


              

 

 

 

  Najpierw pierwsza impreza, potem druga, mija połowa roku, a my mamy na koncie kilka okolicznych biegów. Po każdym z nich w naszym domowym archiwum ląduje medal. Na koniec roku będzie ich przeciętnie od 5 do 10 szt. Ci bardziej ambitni dojdą pewnie do kilkunastu. Biegacz się rozwija i startuje w kolejnym roku z coraz większą intensywnością. Po powiedzmy pięciu latach ma co najmniej 25 do 50 medali. Jedne malutkie, okrągłe, po prostu uniwersalne, bez logo biegu, inne duże przestrzenne specjalnie projektowane na dany bieg. Na przykład w kształcie dzwoneczka czy podkowy. Są też wykonane ze szkła czy plastiku. Większość bardzo ładnych, wykonanych z polotem. Powstała prawdopodobnie specjalna dziedzina sztuki – projektowanie medali.    Nasz biegacz w początkowej fazie uprawiania swojej dyscypliny, najpierw wiesza medale na ścianie w swoim mieszkaniu. Widziałem galeryjki do kilkunastu  sztuk,  potem medale raczej lądują  w szufladzie. Jednak po około dwóch, trzech latach drugie ‚połowy’ zaczynają się denerwować, że im te medale nie konweniują z wystrojem wnętrza i powolutku lądują na zapleczu mieszkania. Z początku kariery znajomi motywują do pokazywania swoich medali jednak z czasem i im powszednieje nasze hobby i mają nasz medal w głębokim poważaniu.  Czytałem ostatnio wywiad z którymś z wielokrotnych maratończyków amatorów, który stwierdził, że medali ma kilkadziesiąt kilogramów… U mnie w szafce jest na pewno ze dwa kilo. A leżą, wiszą w różnych miejscach. Bardzo często jest to pralnia, gdzie przebieram się po biegu, albo rozpakowuję torbę startową. Są też w co najmniej kilku szufladach.


 

              

 

 

 

 

 

  Przez długi czas dzwonki z Torunia wisiały w kuchni jako ozdoba. Jednak i ich czas był policzony z powodów opisanych powyżej.  Oczywiście mam sentyment do każdego z nich, do każdego można opowiedzieć historię. Parafrazując Kargula z ‚Nie ma mocnych’ w jednej ze scen, gdzie mówi „koń to przeżytek” – może można powiedzieć: medal to przeżytek?

A może jednak przed medalem jest przyszłość?

Czy jest coś co może go zastąpić?

Może warto pójść w kierunku nieco bogatszego pakietu startowego zamiast medalu na mecie?

 

 

 

                                                                                                             

 

Krzysztof Józefowicz wielokrotny medalista… 

Powiązane Posty