Siedzę nad Balatonem, komary gryzą jak wściekłe, a ja jestem jeszcze bardziej wściekły od nich. I to nie z powodu ich apetytu na moją krew tylko z powodu ścieżek rowerowych, tak ścieżek rowerowych.Los rzucił nas tym razem nad piękny Balaton i postanowiłem nieco pojeździć na rowerze. Takie rozjeżdżenie przed startem. Pierwsza myśl to rower i w drogę czyli dosłownie na drogę. Jednak coś mi nie grało od początku. Za dużo znaków związanych z rowerzystami niejako wyrzucających ich posiadaczy poza samą jezdnię. No cóż myślę sobie, pomęczę się na ścieżkach rowerowych i nie będę od razu jeździł po polsku czyli łamał wszystkie dostępne zakazy jak to mamy w zwyczaju jako nacja. Zjechałem i jakież było moje zdziwienie gdy ścieżka rowerowa okazała się ścieżką asfaltową i można było bez problemu jechać kolarką.
Idźmy tą drogą przepraszam ścieżką dalej – ta ścieżka momentami miała linię przerywaną po środku i w zasadzie była węższą drogą, na której bez problemu zmieszczą się obok siebie dwa rowery. Myślę sobie przypadek – pewnie to jakaś super miejscowość wczasowa i po prostu się zastawili dla turystów. Fakt, miejscowość wczasowa nad Balatonem, ale wielkość nie do porównania z kochaną Łodzią; budżet pewnie też. Oni dali radę, a my jakbyśmy zostali w blokach startowych – nie pierwszy zresztą raz. Dopiero gdy oddaliłem się od Balatonfured w głąb, ścieżki zniknęły. Drogi też różnej jakości. Wokół jeziora można chyba jednak przejechać bez problemu po ścieżkach. Czyli jednak można zrobić ścieżki przygotowane również pod kolarki.
Na samą myśl jazdy wspomnianą kolarką po ścieżce na przykład na ul. Rokicińskiej od Widzewa w kierunku Tomaszowa przechodzą mnie dreszcze. Po niej nawet jazda góralem czy turystykiem nie należ do przyjemności i ma się wrażenie jakby się jechało bez powietrza w oponach, nie mówiąc o nierównościach. Kto wpadł na pomysł kostki na ścieżkach nie wiem, ale pewnie nie jeździ na rowerze, o ile w ogóle uprawia jakikolwiek sport. Dlaczego w takiej małej miejscowości można zrobić wyłącznie asfaltowe ścieżki w znacznej części o szerokości ok 3 metrów, a w Łodzi nowa ścieżka odcinku od Marszałków w kierunku Widzewa ledwo mieści dwóch rowerzystów obok siebie. W szczycie, a nawet w weekendy, w kolejce przed skrzyżowaniami stoi po kilkanaście rowerów. Fajnie, że coś się zaczęło dziać w temacie ścieżek jednak to zdecydowanie za mało i za wolno.
Może ktoś wpadnie na pomysł i połączy Łódź z Sulejowem czy Jeziorskiem wspomnianymi ścieżkami z pełną infrastrukturą po drodze. Co weekend mijam podczas treningu dziesiątki rowerzystów na trasie do Sulejowa jadących głównymi drogami, czyli niebezpiecznie. Jak widzę chętni na wyprawy są. Wokół takich zbiorników też by się przydały ścieżki z noclegami rezerwowanymi przez internet on-line, ale po co?. Pewnie to problem nie do rozwiązania. Chyba śnię…
Krzysztof Józefowicz