Łódzki bohater zbiorowy

Wpis na tzw. czasie. Łódzki bohater zbiorowy. Młody – Energiczny– Niezależny – Elegancki– Lubiany (w skrócie – menel).

Ja się nie oburzam, nie obrażam. Staram się zrozumieć. Pan aktor wielki wypowiada te słowa dnia pewnego. Dnia tego samego rano jadę publicznym transportem szynowym na zawody sportowe zwane P2D (Puchar Dwóch Dyscyplin), polegające na przepłynięciu wpław dwudziestu długości krytego basenu sportowego w bezpiecznym kompleksie Wodny Raj i obiegnięciu dziesięć razy stadionu Elty po specjalnie przygotowanej na tą okoliczność przełajowej nawierzchni. Jadę, jak zwykle podekscytowana głupawką przedstartową nieświadoma w jakim mieście żyję, bowiem słowa aktora wielkiego upublicznione jeszcze nie zostały. Tramwaj jedzie Limanką. Jest sobota – siódma rano. Wsiada para, elegancko mówiąc, wczorajsza para. W pewnym momencie pani stwierdza, że już musi. Ściąga gacie i szczy. Zapach robi się nieznośnie duszny, mocno kwaskowy z nutą świeżo przetrawionego alkoholu. Dojeżdżamy do przystanku. Wraz z kilkoma innymi osobami, bez chwili zastanowienia, dość szybko, przesiadamy się drugiego wagonu i z łatwością znajdujemy tam miejsca siedzące. Dojeżdżam na miejsce. Startuję w zawodach – uzyskuję trzeci wynik wśród kobiet, co upoważnia mnie do odbioru medalu w kolorze brązu. Jestem z siebie bardzo zadowolona. Do domu profilaktycznie wracam piechotą. Nie ma dla mnie znaczenia, że mam do pokonania około 11km – to niewielki dystans i miasto takie piękne.

Wieczorem czytam w internatach, że znany aktor coś do Łodzi ma – że obraził, racji nie ma, bo się nie zna. Aktor Łódź odwiedził w ramach obowiązków służbowych wcielenia się w postać barwną i kontrowersyjną. Może przepracowany był gdy mówił, a może jednak miał rację, że wywołał tak huczną reakcję.

Powidoki – to obrazy, które zostają na siatkówce oka, gdy zamknie się oczy po długim wpatrywaniu się w słońce. Wyobraźnia przedstawia nam wtedy jakby negatyw rzeczywistości np. słońce staje się zimną granatowo-fioletową wielką kropą. Wszystko jest na odwrót.


„Powidoki” to tytuł nowego filmu Andrzeja Wajdy o Władysławie Strzemińskim – w postaci, którego to obsadzono Bogusława Lindę, by nazwiskiem swoim przyciągnął jak najwięcej osób przed kinowe ekrany. I w ramach kręcenia tych „Powidoków” aktora przywieźli salonką do Łodzi. Z okien salonki podziwiał piękne pejzaże mającej się właśnie na wykończeniu trasy W-Z, gwar życia tętniącego w EC1, szczęśliwych ludzi, dla żartu, na wspak biegających po ruchomych schodach w nowo otwartym centrum handlowym pełnym wyszukanych ekskluzywnych artykułów z całego świata. Jaka porcelana, obrusy, składy z książkami i instrumentami muzycznymi. Zmrużył oczy i menela w umarłej sceneryji powidział.

Rozumiem to doskonale, bo dnia tegoż samego, rano w tramwaju mimowolnie przysłuchując się rozmowie dwójki młodych ludzi na temat perspektyw własnych, zatrudnienia niani dla niepoczętych jeszcze dzieci i jej wysokości kredytowej zdolności, mimowolnie zamknęłam oczy i w powidoku zmysłem słuchu i węchu doświadczyłam jeno szumu wodospadu.

Łódź jest miastem ludzi młodych, energicznych, niezależnych, eleganckich i lubianych – nie jest miastem meneli. A szkoda.
Dwa dni po wyborach Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej podpisał Ustawę o Rewitalizacji. Bardzo ważny dokument definiujący zakres władzy i precyzujący środki wykonawcze, by zdegradowane centra poindustrialnych i pokomunistycznych miast przywrócić do życia. Bo rewitalizacja – jak sama nazwa wskazuje to przywrócenie do życia. Miasta piękne i pozbawione tzw. menelstwa raczej nie skorzystają na tej ustawie, bo nie mają takiej potrzeby – poradzą sobie same.

Rewitalizacja, jaka czekała Łódź miała być zdarzeniem spektakularnym. Zacząć się miała od kwartału ulicy Włókienniczej.  Trochę szkoda, bo jest to kwartał niezbyt przystający do struktury przestrzennej miasta. Nie uświadczysz tu – klasycznej zabudowy łódzkiego głębokiego podwórka, czy wysokiego standardu kamienicy wielkomiejskiej ze zróżnicowanym programem użytkowym. Ulica powstała w wyniku możliwości władztwa wtórnego podziału i prawdopodobnie była źródłem dodatkowych zysków czynszowych dla znanego carskiego urzędnika z Piotrkowa – Hilarego Majewskiego. Człowiek ten przy ulicy tej wystawił dom własny. Prawdopodobnie była to jedna z jego nielicznych osobistych realizacji – wnioskuję to po dość nieudolnych proporcjach. Tak to już bywa, gdy tzw. „stempel”(urzędas) chce się wykazać. Dom ten na fotografiach porównywany jest do renesansowego pałacu, w rzeczywistości przypomina raczej bogato przyozdobiony na fasadzie dom współcześnie zwanym blokiem. Ulokowany jest w centralnej części pozbawionej oficyn pierzei południowej ulicy, w ścisłym towarzystwie kamienic niskiej jakości – tzw. czynszówek czwartej klasy – tworząc niereprezentatywny dla XIX w. zabudowy ścisłego centrum Łodzi- ciąg szeregowy. Po północnej stronie ulicy kamienice posiadają krótkie oficynki, również niereprezentatywne dla typowej łódzkiej zabudowy. Cały kwartał zamieszkują również mieszkańcy niereprezentatywni dla miasta Łodzi – tzw. menele. Płynące z tego niereprezentatywnego dla Łodzi pilotażowego kwartału, jako pierwszego wyznaczonego do REWITALIZACJI OBSZAROWEJ ( zapamiętajmy to określenie) doświadczenia posłużyć miały, jako wytyczne do rewitalizacji kolejnych dwudziestu kwartałów w ścisłym centrum Łodzi z pominięciem dużej części Starego Polesia i Bałut Starych, włącznie.

I tu tkwi moc Ustawy Rewitalizacyjnej – w odróżnieniu od programu 100kamienic, który teraz postrzegany być może tylko w kategoriach remontu – ustawa daje prawne podstawy dla sporządzania spójnych planów dla całych kwartałów z ogromną mocą – do przymusowych przesiedleń włącznie. Daje możliwości skorzystania ze wsparcia nie tylko władzy pod postacią wszelakich urzędów, ale również wspólnotom mieszkaniowym, spółdzielniom, przedsiębiorcom czy wreszcie grupom nieformalnym. Np. gdyby jakiś klub sportowy chciał zorganizować zajęcia biegowe dla młodzieży ze środowisk wykluczonych, pewnie z mocy tej ustawy środki na realizację tego zadania można byłoby pozyskać bez widzimisię (dajmy na to) Józka z magistratu. To wszystko byłoby możliwe gdyby, choć jeden menel w mieście mieszkał, a przecież nie mieszka. I gdyby miasto było umarłe – a tak przecież nie jest.

Cztery miliardy złotych dla Łodzi czekają i właściwie jest już moc prawna by skorzystać z tej puli. Puli interwencyjnej, której celem jest pomoc w zakresie odzyskania przez słabsze grupy społeczne zdolności do ich reintegracji na rynku pracy i uczestnictwa w sferze konsumpcji, kultury i rekreacji.

Cytowaną w tekście Ustawę – przeczytałam – powiedzmy początkowo ze zrozumieniem, kończąc jak każdy tekst tego typu- ze znużeniem. Do lektury zainspirował mnie Bogusław Linda i za to z góry mu dziękuję. Co do kwot złotowych i interpretacji zasobów ul.Włókienniczej mogę nie mieć racji.

Powiązane Posty