Kobietki biegają.

ReporterMagazine – Wypadłeś z pierwszej dwudziestki Parkrunu i to przy dużej absencji twoich bezpośrednich konkurentów. Słaba forma, ciśnienie, kolano? Masz jakieś wytłumaczenie?

Piotr Warych – Przyszło ponad 10 first timerów, czyli tych, co pierwszy raz i dwóch z nich zmówiło się, że pobiegną szybciej niż ja. Bo przecież to nie przypadek, że jestem na 22 miejscu. Wszystko przez Jarka Szataniaka (22:35) i Wojtka Dudka (20:24). Zobaczcie na ich czasy. To nie są przypadkowi biegacze. To podstawieni ludzie mający lepsze czasy niż moja życiówka. Chcieli mieć pewność, że ich nie dogonię. Jeśli chodzi o Wojtka Dudka, to mam podejrzenia, że maczał w tym palce sam Przemek Stupnowicz.

RM – Po co by miał to robić?

PW – Umieściłem wczoraj jego zdjęcie z komentarzem. Myślę, że to odwet. Zobacz ilu juniorów zajęło wysokie lokaty. Anna Jasińska podstawiła Witka Jasińskiego. W razie jakby coś poszło nie tak.

RM – Czyli celem było niedopuszczenie żebyś ponownie znalazł się w TOP20?

PW – Oczywiście. Zobaczcie – zabrakło ludzi, których wyprzedziłem tydzień temu. A którzy mieli prawo czuć się zagrożonymi. Nie było Andrzeja Woźnickiego i jego szybszego syna Arka, Sławka Ziemiakowskiego, Piotrka Witkowskiego, Agaty Walczak, Tomka Janickiego. Janusz Milczarek był wolontariuszem. Przypadek?

RM – Wygląda na to, że ci się trochę w główce poprzewracało. Wtedy zrobiłeś życiówkę. A z takim czasem jak dzisiaj (24:12) to, powiedzmy sobie szczerze, miałeś szczęście, że nie wypadłeś z TOP30.

PW – Tylko proszę bez takich. Miałem kłopoty z kolanem. Nie ćwiczyłem w tygodniu. Nawierzchnia na finiszu była śliska. Zabrakło mi oddechu…

RM – Tak wiemy – to nie był twój dzień, ciśnienie spadło, no i to kolano. Bardzo ci współczujemy. Ale rzeczywiście nie miałeś dzisiaj szans. Wyprzedził cię Piotr Posmykiewicz (M60-64), który miał dzisiaj jeden z gorszych czasów. I wyprzedził cię Włodzimierz Kowalski (M55-59), który też się dzisiaj raczej z tobą bawił. Nie daje ci to nic do myślenia?

PW – No dobrze. Ale żadna kobieta nie była szybsza ode mnie.

RM – Słabe pocieszenie i takie trochę przyciężkie. Zmieńmy temat. Albo nie, pożal się jeszcze. Bo jesteś strasznie spretensjonowany dzisiaj. Nikt cię nie poznał, nikt nie chciał autografu?

PW – Facebook zablokował mi dodawanie znajomych na 2 tygodnie za to, że ludzie nie dość prędko odpowiadali na zaproszenia.

RM – A może jesteś zbyt namolny?

PW – Po czyjej jesteście stronie?

RM – Czy masz w związku z tym jakiś apel?

PW – Mam apel. Jeśli dojdzie do kogoś z was zaproszenie ode mnie – nie wahajcie się, tylko jak w dym dodawajcie do znajomych. I nie pytajcie mnie, jak to już zrobiły dwie osoby – <czy my się znamy>, albo <a skąd my się znamy?>. Nawet jak się dzisiaj nie znamy, to niedługo się poznamy. I nawet jak jesteście nieśmiali wysyłajcie mi zaproszenia.

RM – A z pozytywów dzisiejszego biegu?

PW – Kolano wytrzymało 5 km biegu z wysokiego śródstopia. Czyli łydki cały czas pracowały i nawet nie rozbolały. Kolano jednak muszę oszczędzać jeszcze, bo po 4 kilometrze czułem się nieswojo. Nie bolało, ale czułem, że jest na granicy. Ten tydzień poświęcam na ćwiczenia biegowe do 5 km i obserwację kolana. Noga jest cały czas taka jakby nie do końca rozciągnięta. Wydaje się być cięższa od lewej i mniej ruchoma w stawie. Trochę odrętwiała. Minimalny dyskomfort, ale jest. Na pewno przy dystansach dłuższych niż 5 km dyskomfort, by się powiększał, a kolano boleć.

RM – jeszcze niedawno cieszyłeś się jak dziecko, że możesz chodzić. Chyba było to we wtorek.

PW – Człowiek szybko zapomina bolesne lekcje. Jak chodzi, to chce biegać. Jak biega – to chce dłużej i szybciej. Co poradzić. A no i było dużo pozytywów. Podszedł do mnie biegacz, który jest na zdjęciu i zagadał. A ja uwielbiam jak mnie ktoś zagaduje, zwłaszcza jak ma dużo do opowiadania. Więc podchodźcie bez krępacji. Jestem dobrym słuchaczem.

RM – Kuba Strzelecki się rozpędza. Dzisiaj rekord życiowy Parkrunu – 21:31.
Co ty na to? Nie zazdrościsz?

PW – Zazdroszczę, ale co zrobić. Na zdjęciach wygląda jakby biegł ze śródstopia, a nie z pięty. Więc wyniki są.

RM – Podobno napisała do ciebie sama szefowa Angii Teamu, słynny numer 563. Instruktorka Nordic Walking.

PW – O to był naprawdę megamiły akcent dzisiejszego dnia. A poza tym wydaje się to być przemiła i otwarta osoba z poczuciem humoru.

RM – Nie onieśmiela cię jej uroda.

PW – Muszę udawać, że nie.

RM – Parkrun podsumował cię w kilku zdaniach – <Człowiek w Sandałach, miłośnik pięknych Kobiet, facet który u kanarów zamawia frytki do biletu o podwyższonej opłacie za przejazd, mówią, że jakby chciał, przebiegłby swój ulubiony parkrun tyłem.> Podoba się?

PW – Sam bym lepiej nie napisał. Majstersztyk z humorem najwyższych lotów. Trzeba mieć lekkie pióro i syntetyczny umysł, żeby w kilku zdaniach tak połączyć kilka faktów życia. Chcę więcej.

RM – Jakieś życzenia?

PW – Na przykład Karolina Karasek mogłaby zaprosić mnie do znajomych. Anna Jasińska wreszcie zaakceptować moje zaproszenie, które wisi i wisi i wisi. Marek Czubiński też mógłby się zlitować i przyjąć moją prośbę. To samo Jadwiga Wiktorek i Ryszard Goszczyński. Co ja wam zrobiłem?

Piotrek Warych (pwarych@poczta.onet.pl)
Zapraszam na http://www.facebook.com/pwarych

 

Powiązane Posty