Kąpiel w błocie, czyli marcowe GP Łodzi.

ReporterMagazine – Pierwszy raz jako kibic na Grand Prix Łodzi?

Piotr Warych – Pierwszy raz jako kibic w ogóle. Na każdej imprezie biegowej zawsze biegałem. Po sobotnim Parkrunie znów mnie rozbolało po prawej stronie kolana. Nie chciałem sobie zdemolować nogi, ale w domu nie mogłem wysiedzieć. Stąd moja obecność w Parku 3 Maja.

RM – I jakie to uczucie – być na biegu i nie biec?

PW – Myślę, że jeśli byłbym osobą nierozpoznawalną – bawiłbym się bardzo średnio. A tak mogłem sobie pogadać z ludźmi, których już znam i oczywiście poznać w realu znajomych z FB.

RM – Największe wrażenie podobno zrobiło na Tobie to, co wyczyniał Bartek Sobecki. Co się tam działo?

PW – Wyobraźcie sobie, że jeden człowiek, który jest organizatorem tego wszystkiego – stoi z mikrofonem w ręku. I jednocześnie wita się ze znajomymi, zapowiada nadbiegające osoby, komentuje, dopinguje i do tego wygląda na to, że świetnie się bawi. Przyglądałem się temu i nie bardzo do mnie docierało, że wszystko to przychodzi mu z taką łatwością. To właściwie był bardziej wodzirej, który pojawia się tu i tam. I tak naprawdę on przykuwał moją największą uwagę.

RM – Sam wiesz jak trudne jest publiczne przemawianie.

PW – Sam uczyłem się publicznie przemawiać w łódzkim Klubie Ludzi Sukcesu, ale trema zawsze mi towarzyszyła. Mniejsza lub większa. Tutaj wyczuwałem, że mam do czynienia z tzw. zwierzęciem scenicznym. Jest to połączenie prezentera z wodzirejem. I to połączenie bardzo naturalne. Musiałem zapytać, czy odczuwa tremę.

RM – I co?

PW – Powiedział, że z tego, co pamięta, to nigdy nie miał tremy. Jedyne, do czego musiał się przyzwyczaić, to barwa swojego głosu. Raz ma większą wenę, raz mniejszą. Ale widziałem, że nawet jak już był zmęczony – to nie schodził poniżej pewnego poziomu. Dla mnie to krajowa półka. Słyszałem wielu <rozkręcających imprezę> na otwarciach sklepów czy innych imprezach i zawsze czułem pewien rodzaj sztuczności i wysiłku. Tu tego nie było. Dla mnie fenomen.

RM – Czyli odpowiedni człowiek w odpowiednim miejscu?

PW – Dokładnie tak się mówi o takich ludziach. Myślę, że jakby nie robił imprez biegowych doskonale sprawdziłby się jako komentator.

RM – Wiemy, że z Ciebie niezły wazeliniarz. Wygląda to na tekst sponsorowany.

PW – Mam w tym momencie tyle pieniędzy, że nie muszę wazelinić. No chyba, że wchodziłby w grę kontrakt np. z New Balance. Wtedy oczywiście trzeba trochę polukrować. Chociaż też z umiarem, bo każdy się zorientuje, że za bardzo ci zależy.

RM – Trasa podobno jakby ją ktoś po złości błotem zalał?

PW – To było masakrujące. Wszyscy w uflaganych butach, z uflaganymi nogami. A Ci, co biegli szybko i wyżej podnosili nogi dodatkowo ubłocili sobie koszulki. Dyskomfort psychiczny na takiej nawierzchni musiał być duży. Trzeba było zapomnieć, że wszystko będzie do prania i po prostu biec.

RM – Udało Ci się nawet porozmawiać z Angeliną <Angie> Juszczak.

PW – Jak z nią rozmawiasz znika z pola widzenia wszystko naokoło. Trudno się skoncentrować. Trochę onieśmiela swoją urodą, więc potrzebna jest duża wprawa i obycie ze światem piękna.

RM – Zaschło Ci w gardle?

PW – Dałem jakoś radę, ale potrzebne jest dużo energii, żeby podtrzymać zainteresowanie. Niewątpliwie potrzebny jest trening w rozmowach z uroczymi dziewczynami. To górna półka.

RM – Podobno doszło do drobnego incydentu?

PW – Drobnego? Dla mnie to skandal. Nikt nam nie zrobił zdjęcia. Jakoś nagle w pobliżu zabrakło fotografów. Dla mnie to celowa robota. Dzisiaj zasięgnąłem języka i już wiem, kto za to odpowiada.

RM – Kto?

PW – To nie ma znaczenia. Od jutra będzie robił zdjęcia do szuflady.

RM – Żona powoli przestaje być wyrozumiała. Zwłaszcza, że ma dojść do indywidualnej nauki tańca.

PW – Zazdrość to naturalne uczucie, więc zrozumiałe, że żona przygląda się moim działaniom baczniej niż zazwyczaj.

RM – Ludzie, którzy widzieli Cię tańczącego opowiadali o granicznych przeżyciach. Towarzyszyła im cała gama emocji od histerycznego śmiechu po skrajne przerażenie.

PW – Teraz tego nie robię, ale kiedyś po prostu wyskakiwałem na parkiet i robiłem swój show. Mnie się wydawało, że wszystko jest w porządku. Inni jednak byli odmiennego zdania. Niektórym wręcz szczęki wypadały na podłogę. Po zasięgnięciu opinii kilku zaufanych osób, okazało się, że kierowcy tirów tańczą lepiej.

RM – To znaczy?

PW – W Stanach to najgorsza obelga lub ocena twoich umiejętności tanecznych. Powiedzenie, <tańczysz jak kierowca ciężarówki> to tak jakby strzał w twarz od partnerki z parkietu.

RM – Podobno jak pokazałeś koleżance swój układ modern jazzu – do tej pory prosi Cię, żebyś jej to zatańczył jak ma zły dzień.

PW – Zawsze mnie o to prosi jak ma zjazd. Jest to jedyna rzecz, która może ją wtedy rozśmieszyć. Chciałem jej to nawet nagrać na video. Ale pomyślałem, że jakby to wyciekło do netu… włos mi się jeży. Poza tym koleżanka mówi, że na żywo z moim komentarzem – to jest niezapomniane przeżycie. Ale ja już się nie dam podpuścić.

RM – Ale słyszysz ogólnie poprzez uszy? Na przykład teraz jak sobie rozmawiamy?

PW – Na obydwoje uszu słyszę doskonale, ale nie muzykę. Tańczę w rytm sobie tylko znanego wewnętrznego impulsu. Moje biodra i nogi nie chcą ze sobą współpracować. Myślę, że Pinokio ma więcej wdzięku i koordynacji w tańcu. Ale ponieważ chcę tańczyć i móc wyskoczyć, kiedy mam na to ochotę, na środek parkietu – to chciałbym robić to w sposób akceptowalny dla większości społeczeństwa. Chcę czuć się rozluźniony i chcę żeby poczucie rytmu stało się czymś automatycznym i naturalnym. Żebym nie musiał się skupiać na myśleniu, czy dobrze się ruszam. I liczyć w myślach 1..2..3..4 do końca życia.

RM – Czy to jest wyuczalne?

PW – Zobaczymy. Jak wszędzie wszystko zależy od instruktora, czy instruktorki. To, że ktoś dobrze tańczy, absolutnie nie oznacza, że jest dobrym trenerem. Trzeba umieć rozebrać taniec na czynniki pierwsze i zacząć od podstawowej nauki rytmiki w rytm metronomu. Bez muzyki.

RM – Nauka tańca bez muzyki?

PW – Tak uczą np. w Szkole Tańca Adama Czuba w Poznaniu. Ludzi, którzy tańczą jak…

RM – Wiemy. Jak kierowcy tirów.

Piotrek Warych (pwarych@poczta.onet.pl)
Zapraszam na http://www.facebook.com/pwarych

Powiązane Posty