IV MS Szakal oczami kibica

Impreza reklamowana, jako dobra zabawa i integracja. Nie rozumiem, jak można już w godzinach przedpołudniowych zarzynać się do upadłego i to nie jeden raz, a sześć razy pod rząd. Jak widać pojęcie zabawy dla biegaczy ogranicza się do cyklicznego przywracania swoich czynności życiowych, leżąc pod drzewem w Arturówku. Natomiast pojęcie integracji ogranicza się do nerwowego odliczania upływającego czasu.
Na starcie IV Sztafetowego Maratonu Szakala znalazły się 33 drużyny, prawdziwe DRUŻYNY, które zorganizowały się z przynajmniej miesięcznym wyprzedzeniem, bo wtedy zamykał się limit. Prawda jest taka, że Maraton Sztafetowy naprawdę integruje i naprawdę zabawa jest przednia. Co prawda nie uzyska się już takiej atmosfery jak w pierwszej edycji, gdzie wszystko było nieznane i nawet utytułowane łódzkie kluby biegowe nie wiedziały jak im pójdzie. Była również możliwość konstruowania zespołów do ostatniego momentu, posiłkując się niezbędną siłą kobiecą wyczekującą na moście, aż ktoś taką kobietę do drużyny przygarnie (do siebie piję). Teraz Szakal to czysty sport. Sport DRUŻYNOWY.  Weryfikuje, kto, jak i z kim.
Mój klub RysioTeam podszedł do tej zabawy mega poważnie i rezultaty są takie, jakie miały być. Wszyscy biegają szybciej, ładniej i sprawia im coraz większą przyjemność łatwość biegania, wpajana na każdym treningu przez naszego kochanego Trenera i dzielnie znoszącą to, jego kochaną Małżonkę. Starczy tych słodkości, jako dzielny kibic wiem, na co Was stać, kto się obijał i słabo rozgrzał przed ostatnią zmianą. Zobaczy się za rok, do której drużyny trafi najwięcej siły najemnej i kto po raz kolejny zmieni barwy. Ambitne Tygrysice też niech nie będą takie ważne, bo zespół kibicowania nabrał ochoty do ścigania i może za rok wystawi własny skład 100%K. Nazwa Biegające Łanie już jest.
To, że impreza była udana świadczy ilość postów, fotek i lajków, które w sieci będą krążyły do końca świata.

Powiązane Posty