Fabrykant i Piwna Mila

Już kiedyś pisałem, że lubię Bieg Fabrykanta. Nie za szybką trasę, bo takiej nie ma, lecz za atmosferę. Teraz też jej nie zabrakło, włącznie z wąsami na przedzie… tzn. na mecie 🙂 Wystartowałem żeby przewietrzyć płuca po klepaniu kilometrów i podbiegów w ostatnich tygodniach, ostatnio miałem zero treningów pod dychę, więc wynik to dno i 10 metrów mułu – 47:52. Prawie 3 minuty poniżej życiówki, 2 minuty wolniej niż na Fabrykancie w zeszłym roku, nawet gorzej niż 2 lata temu. Nie walczyłem o rekordy, więc dodatkowy podbieg potraktowałem jak część dobrej zabawy. No ale teraz inne cele – najbliższy to setka 7 Dolin w sobotę.

Dzień później już czysta zabawa, czyli Piwna Mila. Tutaj moja dłuższa relacja i dużo zdjęć:

http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/bieganie-pod-wplywem-tylko-w-lodzi-zdjecia#.VAgramO2Vco

Na zawody dobiegłem, do domu wróciłem też biegiem (byłem w stanie!) bo to w końcu był dzień ostatniego dłuższego wybiegania przed Krynicą.

pozdro!

Kamil

Powiązane Posty