Człowiek orkiestra medycyny manualnej.

ReporterMagazine – Wybrałeś się, słyszeliśmy, na masaż.

Piotr Warych – Nie na masaż, tylko do fizjoterapeuty. Od 3 tygodni, po biegu czasami boli mnie po zewnętrznej stronie kolana. Raz boli, raz nie. Moja frustracja osiągnęła punkt krytyczny. Więc przypomniałem sobie, że jest jeden człowiek, który pomógł i pomaga wielu biegaczom. No i poszedłem do niego.

RM – Czy to prawda, że gałki Ci wyleciały z orbit po wizycie? Opowiadałeś o tym wydarzeniu tak obłąkany.

PW – Bo nie da się tego wyrazić innym słowem niż – MAGIK. Przychodzę do gabinetu i tam dzieją się rzeczy, które nie dość, że mnie w pełni satysfakcjonują, to jeszcze dostaję 200% ponad to, po co przyszedłem.

RM – Wiemy, że bardzo jesteś wybredny, jeśli chodzi o dobór lekarza.

PW – O tak. Wystarczy, że nie umie słuchać, nie zadaje właściwych pytań, nie zna odpowiedzi na dziesiątki moich pytań i obaw, irytuje się czy spieszy.
Wystarczy, że nie ma awaryjnego planu, gdyby coś nie zadziałało i już przepadł. Mógłbym być selekcjonerem lekarzy.

RM – A jak znajdziesz tego właściwego?

PW – Jak znajduję tego właściwego, trzymam się go aż do śmierci.

RM – Czyjej śmierci?

PW – Do śmierci lekarza. Nie pozwalam mu umrzeć, ani wyjechać poza terytorium Polski. Pierwsze, co robię to zabieram paszport. Odpowiedni lekarz to jak znalezienie skarbu czy jak strzał w dziesiątkę.

RM – Musisz być bardzo chorowity. Tak się ekscytujesz tym wszystkim.

PW – Nie będziemy tutaj rozmawiać o moich chorobach. Jeszcze jedno pytanie czy komentarz na temat moich chorób i kończymy wywiad.

RM – Spokojnie. No więc, co się zdarzyło w gabinecie pana Roberta?

PW – Nie mogę uwierzyć, że przy pomocy dotyku jest się w stanie wywnioskować TAKIE rzeczy. Ogromna wiedza medyczna w połączeniu z wielkim doświadczeniem i megawrażliwym dotykiem. To właśnie połączenie spowodował mój wstrząs. Nie sądziłem, że ktoś powiązany z medycyną zdoła mnie tak zaskoczyć.

RM – Znowu gadasz jak nawiedzony. Skończyły Ci się pieniądze, że musisz pisać teksty sponsorowane? Najpierw wychwalasz Bartka Sobeckiego, później Angelinę Juszczak. Teraz znowu prawie rozpływasz się nad umiejętnościami Roberta, u którego byłeś jeden raz.

PW – Znacie mnie. Czy jestem w stanie napisać tekst sponsorowany?

RM – Szczerze powiedziawszy to nie. To jedna z nielicznych rzeczy, która ci zupełnie nie wychodzi i na kilometr śmierdzi sztucznością i patosem. Wierzymy Ci. Czyli wiedział wszystko?

PW – Wiedział wszystko, pokazał wszystko, odpowiedział na wszystko, wiedział jak naprawić wszystko. To orkiestra medycyny manualnej

RM – Tylko się nie zakochaj.

PW – Swoje wiem – ten człowiek nie wyjedzie z Polski i nie umrze, zanim ja nie umrę.

RM – Ma pecha. To trzeba mu przyznać. No i co z tym kolanem właściwie – będziesz miał wstawione nowe?

PW – O to się rozchodzi, że boli mnie z prawej strony kolana, ale kolano jest całkowicie sprawne. O! Teraz wy macie rozdziawione gęby. Tak właśnie jest.
To, że boli Cię kręgosłup – nie oznacza, że coś Ci się stało z kręgosłupem. Przeważnie jest to oznaka, że zaniedbałeś wcześniej jakiś uraz w innej części ciała. Ból w danej części ciała nie musi być tym czym się wydaje. I Robert wie, co z czym się łączy i z czego wynika i powoli Cię naprawia. Nieinwazyjnie. Ale często boli.

RM – Bił Cię czymś?

PW – Dotykał punktów spustowych. Nieważne. Od dzisiaj jest to mój guru od fizjoterapii. Aż do śmierci.

RM – Już wiemy czyjej. Dostałeś jakieś ćwiczonka do domu?

PW – Dostałem i robię je bardzo skrupulatnie. Później mam biegać odpowiednie dystanse i zdać relacje z wszystkiego. To zadecyduje, co będziemy dalej robić.

RM – Nas interesuje bardziej historia o dziwnym prądzie, który Cię przechodzi jak biegniesz do pracy. Ten prąd od piszczela, aż do błędnika. Chyba mu nie opowiedziałeś tej idiotycznej historyjki?

PW – Właśnie tę historyjkę mu opowiedziałem i nie jest to wcale zabawne. I on wiedział o co chodzi i z czego to prawdopodobnie wynika.

RM – Z czego?

PW – Z nieprawidłowej techniki biegu. Ale to będzie diagnozowane w czasie mojego biegu na ostatnim GP Łodzi pod koniec marca. I wiecie co? Jestem mu wdzięczny.

RM – Przecież Tobie są obce wszystkie uczucia zaczynające się na W – wdzięczność, współczucie, wspaniałomyślność… Już o tym kiedyś rozmawialiśmy.

PW – Ale ja naprawdę czuję wdzięczność.

RM – I tak Ci nie wierzymy.
Co byś powiedział innym biegaczom, którzy zmagają się z kontuzjami?

PW – Nie zwlekajcie i nie starajcie się rozbiegać stawów – po prostu idźcie do tego faceta. Bo z czasem ból wypłynie w innym miejscu. I wtedy i tak będziecie musieli przyjść do niego.

RM – I na koniec. Jakbyś mógł posiąść jedną umiejętność, którą dysponuje Robert – co byś wybrał?

PW – Łagodzenie bólu głowy przy pomocy masowania punktów spustowych. Moja asystentka biegowa co jakiś czas marudzi, że ją głowa boli, więc mógłbym wtedy się wykazać.

RM – A gdzie są punkty spustowe od bólu głowy?

PW – A tego nie mogę powiedzieć. Ale daleko od głowy.
Albo zaczekajcie… mogę jeszcze raz odpowiedzieć? Zapytajcie mnie jeszcze raz, proszę.

RM – Jakbyś mógł posiąść jedną umiejętność, którą dysponuje Robert – co byś wybrał?

PW – Chciałbym znać wszystkie intymne punkty spustowe i umieć je odpalać.

RM – Ale u siebie?

PW – U siebie też.

RM – Zainspirowałeś nas. Ile kosztuje wizyta?

Piotrek Warych (pwarych@poczta.onet.pl)
Zapraszam na http://www.facebook.com/pwarych

Powiązane Posty