Celebrytce paczkę dano

Rzecz niby oczywista. Jeśli jesteś celebryta – to ciuchy masz za darmo. Uznane marki same podsyłają paczuszki z prośbą – przywdziej to proszę. Rzecz oczywista i prawda oczywista. W poprzedni czwartek ujawniłam się jako celebrytka i już następnego dnia pierwszy producent zapukał do mych drzwi. To nie żart.
Przy okazji Biegu Ulicą Piotrkowską, jeden ze sponsorów, firma BRUBECK ogłosiła konkurs dla biegaczy w którym nagrodą był pakiet na bieg i komplet ciuchów startowych. Zajefajny komplecik.
Pakietu startowego nie miałam, bo od lat „skłócona” jestem z Organizatorami tego biegu. Efekt konfliktu jest taki, że co roku – mówię NIE. Nie biegnę, nie kupuję pakietu. I co roku kupowałam  pakiet w ostatniej chwili, za największe pieniądze. O co chodziło mi w trakcie „skłócania” się z Organizatorem – ano o to, by Bieg Ulicą Piotrkowską nie startował z Manu i żeby biegł zgodnie z nazwą – ulicą Piotrkowską. Wychodzi na to, że nie ma już podstawy do sporu. Bieg ma metę na Rynku Staromiejskim – który jest pełnoprawną przestrzenią publiczną, a nie placem komercyjnym jak Rynek Manufaktury i przebiega  Pietryną aż do samej Katedry. Jednak pakietu nie kupiłam, tym razem z powodu, że ludzi na biegu jest za dużo, nie trzymają się swoich stref, że tłok i korki. Normalnie nie dogodzisz.
Aż tu nagle zobaczyłam tego Orzełka na BRUBECKOWEJ koszulce. Że konkurs, uczciwe zasady – ludzie czy Wy macie po dwanaście lat? Kto odmówi „wyszczekanej” celebrytce? Zostałam nominowana do TEAMU. Zgłoszeń było ze trzysta – a szczęśliwców ósemka – jakoś tak mało anonimowa ósemka.
Rozmawiamy o tym konkursie na parkrun i wychodzi na to, że wiele osób miało chrapkę na tego Orzełka. Faceci mówią o tej koszulce z maślanymi oczami, głaskając się po piersi mimochodem. Jest obcisła. Lekka i przewiewna. Piękna – opowiada jeden z niedocenionych w tym konkursie uczestników. Ogólnie na parkrun dziwna jest atmosfera. Rozmawiam  tylko z facetami i to właściwie sami faceci gratulują mi wygranej. Normalnie nie gadają z babami – mamroczą coś między sobą przy ławeczce „miszczów”.

Dziś kurier przyniósł paczuszkę. Och ach. W pudełku – skarpetki (jak skarpetki) , galoty i koszulka. Przyniósł do roboty, no i po robocie – z radości wyżyć się muszę literacko.

Firma BRUBECK jest ze Zduńskiej. Tak jak moja prababcia i pradziadek. Odległość między Łodzią a Zduńską to około czterdzieści dwa kilometry. O co chodzi z tymi kilometrami ? Nie o to, o czym myślicie. Chodzi o to, że odzież tej firmy nie jest dziergana w Kitanii. Nie płynie do Europy przez pół roku w zatęchłym kontenerze. Nie przechodzi przez brudne łapy krwiopijczych pośredników.
Dziergana jest pod Łodzią i praktycznie na drugi dzień po zejściu z taśmy, może zawisnąć w Twojej szafie.

Skarpetki – jak już wspomniałam – jak skarpetki.

Gacie – na maca, czuć że świeżo zeszły z produkcji. To ¾ z serii ATHLETIC. Skład to 96% Poliamid i 4% Elastan. Bez budżetowego Poliestru. Kolor czarny. Jak na odzież z Brubecka to chyba nowa jakość. Galotki trochę ważą. Mają zbitą jedwabistą strukturę i szlachetny połysk efektownie wypadający na zdjęciach. W strefach potliwości splot z płaskiej kompresji przechodzi w trójwymiarowe „prawo – lewo” czyli dziergane są  popularnie zwanym „ryżem”. Nie mogę teraz przymierzyć rajtek, bo jestem w pracy, ale strefy potliwości są na gaciach (na oko) zaznaczone dokładnie w strefach potliwości. Z tyłu spodni wszyta jest zamykana na zamek kieszonka z odblaskiem. Spodenki są ładne, nie mają zbytecznych esów-floresów. Co technicznie potrafią ? Wg opisu na pudełku – bardzo dużo. Poprawiają wyniki o 8,5% i dzielnie walczą z cellulitem. Przy pierwszym wyjęciu z pudełka jest zachwyt jakością. Gacie są raczej treningowe, niż startowe. Dlaczego piszę gacie? Bo to piękna polska nazwa wyrobu.

Koszulka – Opis wymaga wstępu. Są dwa rodzaje odzieży – ta która dobrze wygląda na wieszaku i ta która dobrze wygląda na człowieku. Odzież dziana nigdy nie będzie dobrze prezentowała się w stanie rozwieszonym na marketowej półce. Na wyrzeźbionym torsie – dobrze zaprojektowana koszulka bezszwowa w dobrze dobranym rozmiarze – nie ma to tamto, jest wrażenie. Tyle wstępu.
Koszulka jest z serii 3d Husar PRO z krótkim rękawkiem. Śnieżno-biała z czerwonymi rękawkami. Na torsie ma jakby haftowanego „krzyżykami” Orzełka i nazwę producenta. Na plecach dyskretny napis POLSKA. Prosta elegancja. Skład 60% Polipropylenu i 40% Poliamidu to najwyższa półka. Polipropylen jest bardzo dobry, lecz przy tym – kapryśny. Jego walory techniczne są rewelacyjne, ale obróbka wymaga wiedzy i staranności. Masówka nie korzysta z polipropylenu, bo chińczyk nie potrafi (to moje osobiste zdanie). W dotyku koszulka jest rewelacyjna, jedwabiście lekka i ten Orzeł do głaskania. Struktura przestrzenna wyrobu to też dłuższa opowieść, widać że sploty zaprojektował człowiek, a nie maszyna. Cena tak na taką jakość – do przełknięcia.
To by było na tyle „celebryckiej” recenzji. Będę w tych ciuchach na Piotrkowskiej i będzie można osobiście pomacać w sobotę po południu.

Teraz druga sprawa – w tą samą sobotę 28 maja – rano biegamy parkrun z Okazji Dnia Dziecka. Przybywajcie z pociechami – swoimi lub pożyczonymi. Dzieci trzeba zarejestrować normalną parkrunową procedurą. Dla każdego dziecka na mecie będzie przygotowany dyplom i burzliwe oklaski. Osobiście jak dziś odebrałam magiczną paczuszkę i zobaczyłam zawartość – zakupiłam na tę okoliczność 30 okolicznościowych czekoladowych medali w Żabce. Wykupiłam wszystkie. Te medale będą dla dzieciaków na mecie parkrun. To nie jest żaden gest z mojej strony. Tylko oczywiste DOSTAJESZ to DAJESZ. Medali jest 30 – dzieci pewnie będzie więcej. Jeżeli ktoś ma Żabkę po drodze i ma możliwości niech dokupi jeszcze z parę sztuk. I można upiec placek lub zrobić lemoniady. Parkrun z założenia to bieg rodzinny  – ten z okazji Dnia Dziecka powinien być najważniejszy w roku.

Powiązane Posty