Temat, który co jakiś czas wraca, zarówno podczas małych jak i dużych imprez biegowych. Głośny był chociażby przypadek z tegorocznego Maratonu w Bostonie, gdzie czujne oko fotografa wyłapało cztery osoby biegnące z … tym samym numerem startowym. Niestety na naszym podwórku nie jest inaczej. Zawodnicy biegają w zawodach bez numerów startowych, wbiegając na metę biorą bez skrupułów medal, wodę itd. Pewnie są dumni z pokonanego dystansu, a przede wszystkim tego, że znów udało się oszukać organizatora i zachować parę dyszek w kieszeni … ciekawe czy te osoby, wchodzą do sklepu, chowają chleb, masło, ser żółty pod bluzkę i wychodzą … pewnie nie, bo tam ktoś może ich złapać, wezwać policję, sąsiad zobaczy itd. A na biegu w tłumie nikt nie zwróci uwagi, na mecie nie zauważy, albo powie, że numer zgubił, ot takie to proste. Szkoda tylko, że takie osoby nie myślą o tym, że okradają innych biegaczy, że przez to może komuś zabraknąć na mecie medalu bądź wody! Najczęstszym tłumaczeniem jest jedno zdanie „ja tylko robię trening” fajnie, ale dlaczego akurat wtedy kiedy jest bieg, na tej samej zmierzonej i oznaczonej trasie, rywalizując z innymi biegaczami, co jak wiemy, zawsze działa motywująco?
Kolejna grupa to osoby, które biegają za „kogoś”. Na jednym z biegów, który odbył się nie dawno, jeden z zawodników odebrał na podstawie upoważnienia w biurze zawodów pakiet startowy innego zawodnika i pewnie nikt by się nie dowiedział gdyby nie … spiker, który wyczytał imię i nazwisko jednego z łódzkich trenerów, biegaczy i nauczycieli gdy ten wbiegał na metę, chwila zawahania, bo taka osoba nie wbiegła. Jak się okazało, pobiegł za niego kolega, który odebrał pakiet … po powrocie z zawodów zadałem pytanie osobie, która upoważniła, czemu tak zrobili … „nie wiedzieliśmy czy nie przepadnie możliwość startu jak się chłopak przyzna, że chce skorzystać z mojego pakietu” … zostawię to bez komentarza
Trzecia grupa biegaczy to osoby biegające za „dwóch”. W ostatni weekend na jednym z łódzkich biegów (choć nie jesteśmy tutaj pionierami) jedna z uczestniczek okazała się dobrocią serca i postanowił wesprzeć bliską sobie osobę biegnąc z jej chipem. Oczywiście nie zapomniała o swoim chipie, który był przymocowany do drugiego buta. Ciekawe jak została rozwiązana sprawa medalu, wody no i bułki słodkiej, bo się przecież należała!
Jest jeszcze czwarta grupa, która zamienia się chipami bądź numerami startowymi, dzięki czemu ktoś teoretycznie uzyskuje lepszy czas, który może być kwalifikacją na jeden z największych maratonów na świecie …. Po raz kolejny nasuwa się pytanie po co, dlaczego? Czy start w takich zawodach nie będzie lepiej „smakował” jak dojedziemy do niego swoją ciężką pracą ….
Zastanawiam się czym kierują się biegacze, najczęściej amatorzy, którzy nie walczą o triumfy, sławę, przychodzą na biegi dla własnej przyjemności, sprawdzić swoje możliwości, spotkać znajomych …. po prostu dobrze się bawić. Dodać do tego trzeba jeszcze fakt, że w dzisiejszych czasach na biegach jest zawsze kilku fotografów, którzy robiąc zdjęcia umieszczają je w Internecie, gdzie później łatwo zobaczyć czy ktoś będąc w wynikach biegł w zawodach, czy ktoś miał numer startowy itd.
Jak widać są jednostki, którym to nie przeszkadza, przychodzą na bieg, oszukują organizatora, kolegów, koleżanki, samych siebie… ale najważniejsze jest, że po raz kolejny się udało!