W minioną niedzielę wystartowałem po raz piąty w City Trail Szczecin. Założenie przed startem miałem takie jak zawsze – pobiec najmocniej jak się da. Na starcie nie było to wcale takie oczywiste. Po bardzo dobrym treningowo styczniu, luty już nie jest taki rewelacyjny. Niestety start w Trail Kamieńsk kosztował mnie więcej niż myślałem, regeneracja trwała ok. dwóch tygodni. Nie oznacza to jednak , że w tym okresie nie biegałem, po prostu klika treningów wyszło gorzej niż powinno. Przełamanie złej passy miało nastąpić na „górskiej” trasie w Szczecinie. Dzień wcześniej zrobiłem 23 km rozruch 🙂
W niedzielę pobudka przed szóstą, szybkie śniadanie i już od ok. siódmej wraz z ekipą „Puszczyka” szykowaliśmy Szczecińską odsłonę City Trail. Mniej więcej 20 minut przed startem udałem się na szybką rozgrzewkę i punktualnie o 11:00 nastąpił start.
Pierwszy kilometr, mocno 3:53, drugi jest jeszcze bardzie pod górkę 5:15, trzeci jest lekko z górki i po płaskim 3:44, czwarty trochę wolniej, ale są górki 3:51 no i ostatni, podbieg, mocny zbieg i te ostatnie metry do mety moje zmora 4:14. Czas łączny poniżej 21:00 minut czyli najszybciej w tym sezonie na trasie w Puszczy Bukowej! W dodatku pokonałem Mistrza Pawła Czapiewskiego, który dobiegł do mety parę minut po mnie 😛
Start ważny, po wcześniej wspomnianych słabych treningach potrzebowałem pozytywnego bodźca, którym okazał się start w Szczecinie. Fajnie, że udało się pobiec nową Szczecińską życiówkę, bo na ostatnim biegu z cyklu City Trail mnie nie będzie.
Na efekt długo nie trzeba było długo czekać, w środę robiłem trening 12 x 1 km na prędkościach od 3:45 do 4:00 nie biegając na Maksa 🙂
Najważniejszym testem przed kwietniowym maratonem w Paryżu będzie niedzielny start w Wiązownej. Czas na mecie będzie moim wyznacznikiem do założeń na maratonie.
Ps. Podziękowania dla Szmaragd Caffe za pyszną kawę i podgrzewane „obiadki” podczas wszystkich startów w Szczecinie 😛