2 x dziewięć kompotów proszę

 

W ramach promocji tras biegowych w niedzielę 4 października odbył się wyjątkowy bieg pod hasłem „Prześcignąć raka”. Organizatorem był Urząd Marszałkowski oraz Szpital im. Kopernika w Łodzi .Wykonawcą eventu była Akademia Sport i Zdrowie przy współpracy z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Łodzi (info ze strony http://biegilodzkie.pl/trasy-biegowe_start). Bieg odbył się w ramach drugiego sezonu wydarzeń promujących wytyczone na terenie naszego województwa Trasy Biegowe.

Do organizacji łódzkiej (łagiewnickiej) edycji dołączył się Szpital im. Kopernika w Łodzi z akcją „Prześcignąć raka”. Można było sobie sprawdzić ciśnienie, poziom cukru czy procentową zawartość tłuszczu w organizmie. Udzielano również porad z zakresu profilaktyki. To jest bardzo ważne by kontrolować stan swojego organizmu i dbać o zdrowie. Dla biegaczy ważna była trasa biegu – symbolicznie wytyczona po ścieżce Julki.

Po biegu biegacze mogli do woli korzystać z dobrze zaopatrzonego bufetu.

Bufet serwował ciasta drożdżowe, zupę żurek oraz szeroki zakres dań grillowanych na miejscu – karkówki, kiełbaski i kaszanki. Dostępne było również białe pieczywo i cieplutkie delikatnie ociekające oliwą z pierwszego tłoczenia ciabatty. W ramach napojów dostępna była czarna kawa słodzona białym cukrem, herbata oraz 100 % soki owocowe przygotowane z koncentratu oraz polskie jabłka.

Moje wyniki w tych zawodach – uczestniczyłam w marszu towarzyszącym:

Przebyty dystans – 1500m

Przybliżona ilość kcal z ciastków i kiełbasków – 2700

Poziom cukru po konsumpcji – 134

Ciśnienie – 119/76

Poziom tłuszczu – oj tam, oj tam.

Pogoda była sprzyjająca, las pachniał grzybami – naprawdę była to udana klimatyczna impreza.

Niestety to co piękne zawsze kończy się za szybko.

Naszą gromadkę tego dnia czekały jeszcze emocje związane z szeroko pojętą arogancją władzy. Proszę tekst który zamieszczę poniżej czytać między wierszami i nie przywiązywać szczególnej wagi do fabuły. Opisywane zdarzenia są autentyczne, postaci realne.

Akcja powiązana jest ściśle z posiadanym voucherem pod nazwą – Realizacja obiadu dla czterech osób w Chacie Wuja Toma wygranego w ramach konkursu zorganizowanego po Biegu Wdzięczności w Konstantynowie Łódzkim w ramach środków pozyskanych od lokalnej społeczności w celu autopromocji w skali mikro z uwzględnieniem partycypacji i komunikacji międzysąsiedzkiej.

Jeden z lepszych lokali w szeroko pojętej Aglomeracji Łódzkiej. Na obrzeżach Konstantynowa, w dzielnicy mieszkalnictwa jednorodzinnego z tzw. wypasem – działająca od 1968 roku Chata Wuja Toma. To tu nasz Prezes postanowił ugościć Burmistrza. Ze strony naszej Firmy w obiedzie wzięły udział następujące osoby: Prezes z Prezesową, Dyrektor z Dyrektorową, Główna Księgowa, Małżonka firmowego Coacha oraz Protokólantka. Ze strony Burmistrza w obiedzie wziął udział Burmistrz z Menadżerką. Głównym celem spotkania było to, by Burmistrz wziął. W interesie naszej Firmy było oczywiście – by wziął jak najmniej.

Witamy się z Burmistrzem przed lokalem, dostajemy transparentny stolik przy witrynie, przykryty długim śnieżnobiałym obrusem. Wpuszczamy pod stół psa tropiącego Muchę. Mucha gromkim hau, hau oznajmia, że pod stołem czysto. Wszystkim bardzo zależy, by szczegóły tego spotkania nie trafiły przypadkiem do internetów. Burmistrza sadzamy między Prezesem i Dyrektorem. Jego Menadżerkę sadzamy w naszym babskim towarzystwie. Jest miło, wymieniamy się poglądami na temat dzisiejszej pogody i stopnia zagrzybienia w lasach. Kelnerka przynosi kartę. Wszystko wygląda smakowicie. Niestety my operujemy tylko skromnym budżetem w ramach programu czterech obiadów. Środki takie należy wykorzystać z rozsądkiem. Długo nie możemy zamknąć listy projektu, bo chcemy zaspokoić własne skromne podniebienia i jednocześnie nie urazić oczekiwań Burmistrza. Sprawę w swoje decyzyjne ręce bierze Małżonka Coacha i na serwetce spisuje nasze oczekiwania w ramach obiadu dla czterech osób:

  1. Dziewięć kompotów

  2. Dwie zabielane borowikowe

  3. Dwie czarniny

  4. Raz udziec cielęcy z kopytkami

  5. Raz bitki wołowe z kluskami na parze

  6. Raz sznycel z indyka na ostro z frytkami

  7. Raz łosoś pieczony z grillowanymi warzywami na podstawie z sześciu sałat

  8. Raz dwa naleśniki na słodko w domowej konfiturze

  9. Raz szarlotka z bitą śmietaną

  10. Dwa razy krem brulee

  11. Dwie kawy

  12. Dwie herbaty

  13. Pięć dodatkowych talerzy

  14. Dziewięć kompotów

Przekazujemy zamówienie kelnerowi, który dziwnym zbiegiem okoliczności czegoś szuka pod naszym stołem – a tam siedzi Mucha i niucha.

Mamy ogromną nadzieję, że któreś z wybranych przez nas dań przypasi Burmistrzowi i jego Menadżerce.

Wjeżdżają pierwsze kompoty, atmosfera rozluźnia się trochę. Zupy poezja. Aksamitne w smaku. Czernina przyznam szczerze o niebo lepsza niż u mojej Babci. Pora na dania główne. Burmistrz bez zastanowienia łapie się za cały udziec, Menadżerka pochłania łososia. My zostajemy przy pięciu pustych talerzach. Oj, nie będzie łatwo. Burmistrz zjadł, podziękował i wyszedł na dwór rozmawiać przez telefon, sugestywnie używając wyszkolonej na licznych szkoleniach mowy ciała. Niestety nasz Prezes nie jest w stanie z jego gestykulacji wywnioskować – Ile?

My dziewczyny bierzemy w obroty Menadżerkę – pytamy się jak wakacje, hobby?

Menadżerka opowiada coś o jakiejś połówce w Tallinie, o jajkach faberge w Peterburgu, ultrakamie, zdechłych lisach i żywych biegających sarenkach. Ogólnie opowiada, że zadowolona jest z życia. Wpadamy w przerażenie – łomatkobosko ile Oni od nas chcą? czy Firmę w ogóle stać na taką współpracę? Prezes dyskretnie mruga w stronę Głównej Księgowej – wychodzą na papierosa. Wracają w momencie wjazdu kremu brulee. Jest cudny – zimne z ciepłym, rozpływające z chrupiącym – miesza się podręcznikowo. Obiad powoli chyli się ku końcowi, a my dalej nie wiemy na czym stoimy. Nie ułatwia nam tego jeszcze jedna sprawa, w tak zwanym międzyczasie na sali pojawia się Agent Szakal i macha do nas przyjaźnie.

Pora na ostateczne rozdanie. Sympatyczna kelnerka pyta się o zamykające kompoty, to znaczy ile tych kompotów ma być?

Milczący do tej pory Dyrektor zaczyna : mogą być cztery

Burmistrz puka palcami po stole, nie podnosi wzroku, nie słyszy

Przytomny Prezes pytająco podbija : sześć?

Burmistrz dalej głuchy

Małżonka Trenera: ok, bierzemy siedem to naprawdę wystarczy

dalej cisza po stronie Burmistrza

Menadżerka Burmistrza : włosiem ?

Burmistrz karci ją wzrokiem i kończy:

– zamówione było dziewięć. Proszę podać dziewięć.

Kompoty serwują się. Są naprawdę domowe, czereśniowo-jabłkowe z nutą porzeczki. W pięknym klarownym rubinowym kolorze. Smak delikatnie podbity odrobiną gałki, cynamonu i goździka. Lekko dosłodzone cukrem trzcinowym. Pychotka.

Szkoda tylko, że Burmistrz tym kompotem puszcza naszą Firmę z torbami.

Wychodzimy. Jeszcze tylko Prezes wyrównuje wartość zamówienia z wartością vouchera (na niego padło w losowaniu w Kanzas).

Pozostaje kwestia „dyskretnego przekazu”. Tu Firma ma praktykę. Odgrywamy ten teatr regularnie.

Wygląda to tak.

Cała ekipa zostaje na miejscu. Prezes idzie po samochód. Za chwilę dzwoni – zostawiłem światła. Ekipa wybucha gromkim wyuczonym śmiechem. Prosimy wtedy naszego Gościa, by podjechał pod Prezesa swoją bryczką i podzielił się prądem. Następuje niekrępująca wymiana prądu. Wracają.

Burmistrz zadowolony – na koniec podjedziemy do Niesięcina, zobaczycie pałac jaki mi się marzy. Z Menadżerką wsiadają do swojego porszaka. Sportowy silnik wydobywa z siebie pomruk zdezelowanej sieczkarni w stanie agonii (tak to określił nasz trochę zazdrosny Dyrektor). Jedziemy za nimi naszą służbówką, upchani w siedem osób jak sardynki. Burmistrz zatrzymuje się przed pałacem. Pałac wypisz wymaluj jak ten Krakowskie Przedmieście 48/50. Burmistrz mówi – chcę w takim mieszkać. Ulga. Inwestowanie w takiego Burmistrza to gwarantowana lokata na przyszłość. Lubimy takich Burmistrzów.

 

 

Na koniec: Obiadek w Chacie Wuja Toma – przepyszny. Obsługa doskonała, przemiły kontakt z Szefową ( kontynuując przyjęte w tym poście nazewnictwo). Dopłata za przekroczony limit, sympatyczna w kwocie. Miło i fajnie spędzony czas.

W przyszłym tygodniu Cisna i ultraMaraton Bieszczadzki

Przewidywane czasy:

Dorota 05:35*

Anka 05:45*

Lidka 05:55*

* – godzina wyjazdu „z pod bloku” w sobotę rano. Jak zwykle firmowy wyjazd integracyjny.

 

Prześcignąć raka – fotorelacja Doktorka –

Opublikowany przez Foto Doktorek Niedziela, 4 października 2015

Prześcignąć raka – film oczami Andrzeja Piotra – https://www.facebook.com/andrzejpiotrlesiak/videos/889055977831942/

Powiązane Posty