120 kilometrów piekła, czyli Szakale Bałut na trasie Go To Hell 2017

Piekielna pogoda, ból i walka, a to wszystko w drodze na Hel, gdzie znajdowała się meta kolejnej edycji ultramartonu Go To Hell. Tym razem do pokonania była 120 kilometrowa trasa  Gdańsk – Sopot – Gdynia – Władysławowo – Hel. Go To Hell jest imprezą dla tych wszystkich zapaleńców, którzy uwielbiają wyzwania i przekraczanie własnych granic. Zatem, każdy kto czuje się na siłach i chce zmierzyć się z własnymi słabościami podczas biegu, powinien spróbować. Szakale Bałut przyjeli wyzwanie.

 

Czas operacyjny: 141800LIP17 Miejsce: Klub Dwa Światy w Gdynii

Krzysztof Płuciennik: Spotkanie organizacyjne dla zawodników, to doskonała okazja, aby spotkać się z uczestnikami biegu i zapoznać się szczegółowo z trasą biegu. Zawodnicy oddali siateczki żywieniowe, pobrali numery startowe i żyli już tylko biegiem na dwóch trasach, na dystansie 80km oraz 120km. Po krótkich rozmowach ze znakomymi biegaczami, przemieściliśmy się na start w Gdańsku.

Czas operacyjny:142300LIP17 Miejsce: Złota Brama w Gdańsku 

Edyta Andrzejewska Gdy w zeszłym roku, organizator Marcin, zaprosił mnie na tegoroczna edycję Go to Hell, to szczerze się uśmiałam, przecież  120 kilometrów, to jakiś kosmos. Jak widać nigdy nie mów nigdy.  Podjęłam wyzwanie i stanełam na lini startu.  Lipiec, środek nocy, początek weekendu, dookoła mnóstwo turystów  i my, zawodnicy. Tak z pod Złotej Bramy ruszyliśmy  ulicą Długą, mijając Neptuna i zdziwionych turystów. Grupa szybko się podzieliła  na małe podgrupyi, jednak humory dopisywały, nawet, gdy dotarliśmy do trójmiejskiego Parku Narodowego, gdzie okazało się, że prócz wzniesień, mamy do pokonania schody (i to nie było kilka stopni!). Dalej trasa prowadziła do Sopotu. Tak, od  mola poczatkowo biegliśmy deptakiem, na którym mijaliśmy  osoby, opuszczające chwiejnym krokiem kluby nocne, nie kryjące zdziwienia naszym widokiem. Z deptaku, aż do Gdyni-Orłowo biegliśmy plażą. Zrobiło się romantycznie, plaża nocą, młodzież z gitarami i ogniska na plaży… ehh.., a za mną zaledwie 30 km. Przy molu w Orłowie wróciliśmy na ulice miasta i dalej do punktu kontrolnego w Marina – Gdynia. Tam też, szykowali sie zawodnicy do startu na dystansie 80 km.  Ruszyłam dalej trasą, którą znałam z zeszłego roku. Dziwne, bo w tym roku odebrałam ją zupełnie inaczej, może dlatego, że miałam juz w nogach maraton. Po kilku minutach, zaczęli mnie mijać pełni energi biegacze, którzy wsytartowali w biegu na dystansie 80km. Od tego momentu zaczęłam mieć sensacje żołądkowe, więc dalszy bieg nie był już taką przyjemnością a do tego pogoda naprawdę dała popalić. Upał jak w tropiku albo jak w piekle.No tak w końcu to „Highway to Hell”.

Czas operacyjny: 150800LIP17 Miejsce: Hotel Spichrz w Borczu

Krzysztof Płuciennik: Konsumując śniadanie po głębokim śnie, uświadomiłem sobie, że Edyta jest już na trasie 9 godzin. Hmm. Zadałem sobie pytanie – „Ciekawe jak sobie radzi?” a następnie ułożyłem się wygodnie na leżaku, korzystając ze słońca.

Czas operacyjny: nieokreślony Miejsce: odcinek Gdynia – Jurata

Edyta Andrzejewska: Nie będę się rozpisywać o trasie od Gdyni do Helu, bo możecie o tym przeczytać w zeszłorocznej relacji z wyprawy na Hel. Do problemów z żołądkiem, doszedł ból kolana i stopy, tak silny, że bez środków przeciwbólowych, nie ukończyłabym ultramaratonu. Myśl o zejściu z trasy przychodziła mi co 15 minut i przetrwałam tylko dzięki koledze, który postanowił mi towarzyszyć do końca oraz motywować do biegu, za co jestem mu bardzo wdzięczna.

Czas operacyjny: 1515000LIP17 Miejsce: Jurata

Edyta Andrzejewska: W Juracie spotkałam się z Krzyśkiem, który wybiegł z Helu, aby mnie wspomoć. Ostatnie kilometry, niby już mało, ale jakże cieżkie to było zadanie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Czas operacyjny: 151645LIP17 Miejsce: Linia Mety HEL

Edyta Andrzejewska: Nareszcie linia mety. Udało się. Pokonałam dystans 120 kilometrów,. Muszę jeszcze wspomnieć o koleżankach i kolegach na trasie, którzy wspierali, pomagali, pocieszali oraz motywowali do dalszej walki. Backup team i wolontariusze spisali się na medal. Na mecie były uściski, szampan oraz gratulacje i wspólne zdjęcia.

Po przekroczeniu lini mety

III miejsce Kategoria: Kobiety OPEN

Szampan dla zwycięzców

Uczestnicy Go To Hell 2017

Komentarze:

Krzysztof Płuciennik : Tym razem odpuściłem, dystans 120 km nie jest obecnie na moje siły. Pozwoliłem sobie tylko, na półmaraton z Helu do Juraty i z powrotem, tak, aby towarzyszyć w ostatnich kilometrach Edycie. Miło jest spotkać znajomych i poznać nowych biegaczy, gdyż tak naprawdę, to oni tworzą atmosferę każdej imprezy biegowej, oferując wsparcie oraz życzliwość.

Trasa Go to Hell 2017 120km


 

STRONA BIEGU:

http://gotohell.com.pl/

Odnośnie organizacji biegu:

PLUSY:

  •  sympatyczne spotkanie organizacyjne w Klubie Dwa Światy w Gdyni;
  •  „bieg koleżeński”;
  •  ciekawa i długa trasa;
  •  przemiła atmosfera podczas ceremonii dekoracji na Helu;
  •  zaangażowanie i wsparcie wolontariuszy.

MINUSY:

  • nieproporcjonalna opłata startowa w stosunku do tego co zapewnia organizator;
  • „bieg koleżeński”, czyli jedni płacą a inni nie;
  • brak elektronicznego pomiaru czasu;
  • brak punktów żywnościowych (punkty kontrolne zaopatrzone tylko w wodę);

Powiązane Posty