Zostałem ULTRAMARATOŃCZYKIEM relacja Badyla

28 kwietnia odbył się XIV bieg 12 godzinny w Rudzie Śląskiej. Pomysłodawcą jednej z najbardziej znanej imprezy ultra w Polsce jest człowiek instytucja August Jakubik, którego nazwisko znać powinien każdy pasjonat biegowych morderstw własnego organizmu jak nazywam biegi ultradystansowe. Bieg zaczął się o 7 rano. Wystartowało 66 osób. Wśród nich znane nazwiska jak chociażby Aleksandra Niwińska aktualna mistrzyni i rekordzistka Polski w biegu 24h. Ziemia łódzka reprezentowana była przez kwartet uśmiechniętych osób. Agata Matejczuk, Dariusz Stawski, Jerzy Sztyglic i ja 🙂 Ja byłem debiutantem ale się nie bałem. Limit,  żeby zostać sklasyfikowanym był 80km. Jedyną taktyką jaką obrałem była silna psychika.  Nie rwałem do przodu. Plan był, żeby wykonać minimum i spełnić upragnione marzenie aby zostać ultramaratończykiem. Sama trasa biegu wiodła przez główny rynek miasta a później między blokami gdzie dobiegało się do punktu odżywczego i następnie między blokami i znów się było na rynku. Pętla liczyła 1309,5km i posiadała atest PZLA. Ja jako kompletny laik w temacie ultra nie wziąłem nic na otarcia, dodatkowej pary butów, koszulki na zmianę ani gaci… Na szczęście jedyne otarcie to w kroczu nastąpiło ale punkt odżywczy był wyposażony w przeróżne medykamenty i znalazła się dla mnie maść na otarcia co wydatnie pomogło kontynuować bieg. Co do punktu odżywczego to był moim zdaniem w pełni wyposażony od wody poprzez cukier w kostkach, pomarańcze, banany, herbatę, kawę, skończywszy na masażu pięknych miłych dziewczyn. Poza tym każdy z uczestników miał przygotowane swoje własne miejsce gdzie mógł wcześniej zorganizować osobisty punkt „dowodzenia”. Schody dla mnie zaczęły się około południa gdy lejący się z nieba żar amazoński dawał się we znaki. Piłem wodę na na każdym okrążeniu podobnie z cukrem. Oczywiście nie wyobrażałem sobie aby biec non stop więc jak większość też szedłem a nawet kilka razy zwyczajnie w świecie usiadłem na swoim krzesełku by posilić się ciepłym rosołkiem i zamienić parę zdań z odpoczywającymi akurat zawodnikami. Po 7 godzinach biegu postanowiłem udać się na masaż. Obawiałem się nagłego skurczu więc wolałem nie ryzykować. Niestety co dobiegałem do punktu z masażem był zajęty więc zrobiłem tak kilka km aż w końcu się udało i oddałem się na 10 minut w dłonie młodych dziewczyn. Po 10 godzinach wiedziałem już, że zrobię 80km. Wystarczyło przez ostatnie 2h połowę pętli biec a połowę iść gdyż taką taktykę obrałem na koniec. Po 11 godzinach miałem już na liczniku wymagane 80km i jakbym dostał nowych sił gdyż nawet kółeczko przebiegłem ze wspomnianą jedną z czołowych ultra na Świecie Olą Niwińską. Porozmawiałem trochę z 26 letnią rekordzistką Polski i puściłem ją dalej samą, gdyż po 11h utrzymanie tempa 5:30/km wystarczyło mi na jedną pętlę. Jednak na 20 minut przed końcem wyglądałem jakbym biegł na 5km a nie w ultra. Biegłem ile sił w ciele. Gdy zabrzmiał końcowy gwizdek oznajmiający koniec biegu usiadłem na chodniku szczęśliwy. Nabiegałem/nachodziłem 88km 108m co jest dla mnie powodem do dumy. Żadnych pęcherzy, skurczy a jedynie nieodparta chęć wykrzyczenia na głos, że należę już do elity elit. Bieg wygrał Ireneusz Czapiga z wynikiem nieco ponad 128km, a wśród kobiet Aleksandra Niwińska, która nabiegała 123km z hakiem. Poczułem na własnej skórze, że biegi ultra to zupełnie inna para gumofilców niż biegi na dychę. W ultra na trasie pogada się z każdym i z tym co prowadzi i z tym co jest ostatni. Czułem się ważnym członkiem jednej wielkiej rodziny. Podziękowania ślę wszystkim, którzy się przyczynili do spełnienia mojego marzenia zostania ultramaratończykiem 🙂 

Robert „BADYL” Sobczak

biegampolodzi.pl TEAM

Powiązane Posty