Rzeźnik… Ta nazwa, ta impreza była dla mnie czymś wielkim i troche nieosiągalnym..

3 lata temu pojawiła się chęć startu wraz z Maciejem Traczem, niestety, albo stety nie było nam dane wcześniej wystartować, bo za każdym razem, któreś z nas miało coś ważniejszego w tym czasie do zrobienia. W tym roku stało się inaczej i dzięki Maciejowi mieliśmy razem wystartować.. Niestety mój pierwotny partner musiał zrezygnować z powodu poważnej kontuzji, która męczy Go do dzisiaj. Zanim jednak mi o tym powiedział, obdzwonił kilka/kilkanaście osób ze ścisłej czołówki rajdów przygodowych i biegów ultra. Kiedy mi o tym powiedział, było mi bardzo szkoda Macieja, bo wiem, że bardzo chciał wystartować i w pewnym sensie cieszyłam się, że wszyscy z czołówki mają już coś zaplanowane, bo to skończyło, by się zajechaniem mnie w Bieszczadach. Prawie w tym samym czasie Maciej Więcek i Grzegorz Lemieszek zdecydował się na start ze mną. Maciej Więcek był pierwszy, więc chcąc nie chcąc ostatecznie odmówiłam Grzegorzowi(przepraszam). I wiem, że kilka osób miało mi, to za złe;).

Szczerze mówiąc bałam się startu z Maćkiem Więckiem, gość jest jak maszyna, jest bardzo świadomy swoich możliwości. Ktoś, kto decyduje się na start w Biegu Rzeźnika, niespełna tydzień po wygranej setce na orientacje w górach(Kierat) z dziewczyną, której nie zna, gdzie dobra współpraca, tempo ma decydujące znaczenie musi być mocarzem. No, ale z drugiej strony miałam mocnego partnera od którego mogłam się wiele nauczyć.

Do Cisnej pojechałam z Jaremą i Wiesławem z Łodzi za co jestem Im bardzo wdzięczna! Na miejscu byliśmy przed 11-tą w południe. Na miejscu byli już wszyscy z teamów „Supermaraton Kalisz”, naprawde wszyscy bardzo wyluzowani i lajtowi. Ja zamiast przedstartowej głupawki, byłam bardzo wyłączona i zdystansowana. Troche się pokręciłam samotnie po okolicy zanim dojechał mój teamowy partner. Spotkałam również Magde i Krzysztofa Dołęgowskich i partnerke Magdy- Sabine, które jak się później okazało zrobiły rekord trasy w zespołach kobiecych i poprawiły stary o ponad godzine. Wielkie gratulacje dla Nich! Poprostu są niesamowite!

Zapytałam Krzyśka, czy widzi gdzieś Maćka, bo ja zabardzo nie wiem nawet jak On wygląda… Nieźle pomyślałam… Nie wiem jak wygląda mój partner, a za kilka godzin będziemy razem rzeźbić trase Rzeźnika.. Wreszcie sie doczekałam.. Poznaliśmy się :D, odebraliśmy pakiety, zmieniliśmy nazwe zespołu na INOV8(dziękuje za zaproszenie) i poszliśmy po swoje plecaki. Nie poszliśmy na tzw.regulamin, czyli objaśnienie go i innych spraw technicznych przez organizatorów. Zamiast tego zabraliśmy się z małżeństwem z Rzeszowa-Lucyną i …?-(nie pamiętam imienia) do Komańczy, gdzie w 9 osób wynajęliśmy „domek”, zjedliśmy „kolacje” i poszliśmy na krótką, bo niespełna 4-godzinną drzemke..

O 2:15 wszyscy zaczęliśmy się zbierać i o 3 byliśmy już spakowani w autach.

Pojechaliśmy pod miejsce startu i wtedy, gdy zobaczyłam tych wszystkich zapaleńców na starcie, to nie było mi już do śmiechu w ogóle. Naprawde byłam przerażona.

Pierwotnym planem było zmieszczenie się w 10,5 godziny, bo taki przybliżony czas miał zwycięski zespół mikstów w zeszłym roku, jednak po konsultacji Maćka z dziewczynami z drugiego zespołu INOV8, plan się zmienił i chcieliśmy całą podstawową trase zrobić tak jak Sabina miała w zamyśle w 10h. Chwila pogadanki, fotek, lansu i po wystrzale ze strzelby ruszyliśmy.

Myślałam, że Maciek od startu narzuci mocne tempo, jednak dał mi szanse się troche rozkręcić ;), ale czym bardziej zbliżaliśmy się do podejść, było coraz mocniej.

Wreszcie Maciej rozwinął linke z karabinkiem i podpiął mnie na hol.. Nadał naprawde konkretne tempo.. Podobno gdzieś tam na początku były jakieś jeziorka… Jeziorka??? Ciekawe, bo nic takiego nie zauważyłam ;D Na pierwszym zbiegu już poczułam, to samo co na maratonie w kwietniu, najpierw ból Achillesa, który szybko przerodził się w ból całej kostki, która po kilku latach treningów tajskiego boksu, nie wyleczonych kontuzji coraz częściej daje o sobie znać.

I już wiedziałam, ze łatwo na zbiegach nie będzie, a czym dalej będzie coraz trudniej. Powiedziałam o tym Maćkowi, który był wyraźnie przerażony, ale przyjął, to całkiem normalnie jak na biegowego partnera przystało, bez żalu i wyrzutów, więc i ja się zebrałam w sobie starając się nie myśleć o bólu.

Na pierwszy punkt przybiegliśmy przed zaplanowanym czasem, taktyka na punkcie była taka, że ja, tylko pije i przebiegam przez punkt, a Maciek uzupełnia wode w bidonach i biegniemy dalej.

Na drugim punkcie i każdym kolejnym, meldowaliśmy się przed zaplanowanym czasem, na punktach szlifowaliśmy szybkie wejścia i wyjścia i tak na mecie ostatecznie osiągnęliśmy czas 9:28:12 ze stratą 14 minut do zwycięzców i ukończyliśmy Rzeźnika na I mscu w parach damsko-męskich i III mscu w OPEN.

W trakcie biegu przez chwile byliśmy nawet na II mscu w OPEN, niestety na zbiegu z Połoniny trzeci zespół poprostu zfrunął i przez moje maszerowanie, a nie zbieganie w dół straciliśmy drugą pozycje.

Na trasie zaliczyłam trzy wywrotki :), a na ostatnim zbiegu byłam blisko płaczu, naprawde ledwo się powstrzymałam. Chyba ludzie spotkani na trasie, którzy bili brawo i gratulowali mnie powstrzymali;) Była to mieszanina bólu, szczęścia oraz wszystkiego co można czuć po takim biegu.

Przez kilka dni po biegu byłam wyłączona ze świata realnego. Myślałam co, by było gdybym bardziej zagryzła zęby i zbiegała, co by było gdyby mnie kostka nie bolała, co by było gdybym wystartowała z kimś innym… Nie docierało do mnie co ludzie mówili, że fajny wynik zrobiliśmy, tych gratulacji… Wszystko skracałam do słów „dziękuje, udało się..”

Dzisiaj, ponad dwa tygodnie po Rzeźniku już troche inaczej myśle..

Wiem, że to dzięki świetnie ułożonemu planowi (który wybiegałam z małą nawiązką) przez trenerke Dominike Stelmach, dzieki której tydzień przed Rzeźnikiem zrobiłam życiówke na 10km na Biegu Ulicą Piotrkowską i poprawiłam zeszłoroczny wynik w tej imprezie o 2,5 minuty, a na Biegu Rzeźnika wspólnie z Maciejem Więckiem, który okazał się wymarzonym, mega mocnym partnerem oraz świetnym taktykiem, osiągnęliśmy tak dobry czas 🙂

Dziękuje wszystkim, którzy się do tego przyczynili i trzymali za mnie kciuki.

Pozdrawiam

Agata Matejczuk

zdjęcie by Wasyl. Cały album dostępny na www.wasylfoto.pl

Strona biegu: www.biegrzeznika.pl

 

Powiązane Posty