Góralki z nizin rozmowa z Agatą Matejczuk oraz Moniką Jakubaszek

Agata Matejczuk oraz Monika Jakubaszek z KS Alaska miesiąc temu wygrały Bieg Rzeźnika. W krótkiej rozmowie dziewczyny podsumowują swój start, opowiadają o przygotowaniach oraz planach na jesienny sezon.

Bartek Sobecki: Dziewczyny gratuluję zwycięstwa w Biegu Rzeźnika, powiedzcie kiedy powstał pomysł wspólnego biegu i czy od razu dostałyście się na listę startową biegu:

Agata Matejczuk: Dokładnie nie pamiętam, ale na pewno w zeszłym roku.. W losowaniu nie dostałyśmy się, ale za namową naszego kolegi udało nam się uzyskać „dziką kartę” 

Monika Jakubaszek:  Dziękuję, jeszcze to do mnie nie dociera, to było jak sen.  O starcie w Biegu Rzeźnika myślałam od zeszłego roku po udziale w jego mniejszym bracie Biegu Rzeźniczka, kwestią było znalezienia partnera/ki, i czy ten ktoś jest tak samo zwariowany i podoła trasie.  Któregoś dnia Agata przy okazji innej rozmowy rzuciła hasło, że może uda nam się kiedyś razem w czymś wystartować, a ja od razu zaproponowałam aby był to bieg hardcorowy i powstał pomysł na Rzeźnika bo czemu by nie.  Sprawy zapisów Agata wzięła w swoje ręce. Z niecierpliwością czekałam na dzień losowania. Okazało się, że mimo sporej ilości uzbieranych punktów za konkretne biegi, nie było nam dane znaleźć się na liście. Nie ukrywam byłam trochę załamana bo to był mój cel na ten rok. A jednak się udało. Dostałyśmy miejsce na liście dzięki wstawiennictwu Agaty, która 2 lata temu zwyciężyła razem z Maćkiem Więckiem w kat. par mieszanych.

B.S. Reprezentujcie Klub Sportowy Alaska Łódź, ale mieszkacie od siebie dość daleko, były wspólne treningi czy tylko się konsultowałyście i nawzajem motywowałyście do ciężkiej pracy, a każda z Was przygotowywała się oddzielnie?

A.M. Szczerze, to nie dość, że nie trenowałyśmy razem, to widziałyśmy się raz w styczniu Emotikon wink i wtedy się osobiście poznałyśmy. Jeśli chodzi o konsultacje, to troszkę pisałyśmy o treningach, dystansach itd.., ale przygotowywałyśmy się oddzielnie.

M.J. Niestety nie miałyśmy okazji trenować wspólnie właśnie ze względu na odległość miejsca zamieszkania dlatego treningi były osobno. Rozmawiałyśmy przez internet i raz spotkałyśmy się na chwilę przy okazji Marriott Everest Run w którym brała udział Agata. Mimo odległości dzięki prostym rozwiązaniom technicznym jak zrzuty z Endomondo mogłam śledzić wyniki treningowe Agaty jednocześnie motywując się nimi. Nie chciałam jej zawieść i starałam się trenować tak dużo na ile mi pozwalał czas i siły

B.S. Jaki miesięcznie robiłyście kilometraż podczas przygotowań do startu w Biegu Rzeźnika czy były jakieś specjalne treningi pod te zawody?

A.M. Ja nie przygotowywałam się pod te zawody, ale kilometraż miałam duży wybiegany w przygotowaniach do MŚ w Biegu 24-godzinnym w Turynie, które odbyły się w dniach 11-12 kwietnia. Po nich miałam praktycznie miesiąc odpoczynku, poza ganianiem za synami na rowerach w drodze do i z przedszkola oraz kilkunastu treningach w ostatnich trzech tygodniach przed samym Rzeźnikiem, które nie były bogate w kilometraż, a bardziej w siłę biegową, podbiegi i interwały.

M.J. Mój kilometraż wyniósł w ciągu pół roku od 90 do 300 km msc. Treningi to głównie długie wybiegania, bieg z oponą, ćwiczenia siłowe ogólnorozwojowe i konkretnie na nogi. Biegi górskie może i wybaczają niedociągnięcia w technice jednak leżysz jeśli zapomnisz o treningu siłowym.

B.S. W waszym zespole to Agata jest bardziej doświadczoną zawodniczką w biegach górskich, jak wyglądało przygotowanie taktyki na zawody – opracowałyście ją wspólnie ?

A.M. Akurat, dla mnie nie miało, to żadnego znaczenia, która z nas ma większe doświadczenie. Taktyka była prosta- dotrzeć do mety razem i jak najszybciej Miałyśmy plan, ale zweryfikowałyśmy go w trakcie i już najważniejsze było tylko dotarcie do mety w komplecie, a nie czas.

M.J. Nie miałyśmy ustalonej sztywnej taktyki ani planu. Owszem przed startem uzgodniłyśmy czasy poszczególnych etapów ale nie były one ostateczne bo góry weryfikują plan w trakcie. W pełni zaufałam sugestiom Agaty i to ona miała decydujący głos w kreowaniu naszych planów. Ruszyłyśmy wg. wstępnych  założeń ale już po pierwszym przepaku wiedziałysmy, że trzeba będzie to zweryfikować. Lepiej gdy Twój plan biegowy w górach „żyje” i dostosowuje się do istniejących warunków.

B.S. Opowiedzcie jak wyglądała walka na trasie, czy były jakieś kryzysy, momenty zwątpienia? W którym momencie poczułyście, że możecie wygrać rywalizację wśród Kobiet?

A.M.  Było kilka mniejszych kryzysików, ale w moim odczuciu, ani Monika, ani ja nie miałyśmy żadnego potężnego kryzysu.. Choć nie powiem, żebyśmy trochę na trasie nie powymieniały w stronę podejść epitetów nie nadających się do przytoczenia tutaj, ale to bardziej, żeby sobie ulżyć niż poddanie się kryzysowi. A o tym, że jest szansa na wygranie rywalizacji w parze KK, to wiedziałyśmy po punkcie kontrolnym na Smerku, ale jeszcze nie cieszyłyśmy się, bo wiedziałyśmy, że wszystko się jeszcze może zdarzyć. Dopiero na ostatnim zbiegu z Caryńskiej uświadomiłyśmy, to sobie i prułyśmy w dół jak oszalałe… Radość była nie do opisania.

M.J. Ruszyłyśmy od razu do przodu aby nie zostać wciągnięte w tłum. Za ten pomysł jestem Agacie wdzięczna, chociaż nie ukrywam bałam się spalenia już po kilkunastu km. Na szczęście było ciemno i nie sprawdzałam tempa bo pewnie w głowie zapalało by się czerwone światełko. Przed pierwszym przepakiem w Cisnej docierały do nas słowa, że jesteśmy pierwsze ale jak to ja nie przyjmowałam tego do wiadomości. Nie chciałyśmy zapeszać. Nasze prowadzenie zwiększało się z ilością pokonywanych km chociaż tak naprawdę nie wiedziałyśmy o ile. Dopiero na ostatnim przepaku w Brzegach Górnych odważyłyśmy się zapytać jaką mamy przewagę i wtedy już dotarło, że nie możemy tego zaprzepaścić i będziemy walczyć do końca o utrzymanie pozycji.

Na trasie miałam takie momenty – może nie załamania, ale kryzysowe. Pierwszy nastąpił na słynnej Drodze Mirka. Prosta, szutrowa droga prowadząca tylko w dół okazała się zmorą. Gdyby nie hol, na który wzięła mnie Agata, pewnie stanęłabym nie raz i najwyżej maszerowała. To Kapitan- Agata przejęła stery i napędzała tą maszynę, a ja posłuszny wagonik podążałam za nią – i to nowe i cenne doświadczenie – starałam się z całych sił zsynchronizować nasze ruchy i reakcje. Pamiętam też taki moment kiedy głowa się  zbuntowała i nie chciałam biec mimo iż teren temu sprzyjał. Agata pomagała mi w takich chwilach słabości swoim zrozumieniem i za to jestem jej wdzięczna.  Ostatnim ciężkim momentem było podejście na Połoninę Caryńską. Niby schody ,niby ostatnie 9km i powinno być już „z górki”, ale schody okazały się wysokie prawie na pół metra, a nogi się buntowały. To było najdłuższe podejście w całym biegu jak dla mnie. Pamiętam jak na głos wypowiedziałam, że już nie chce i odliczałam pokonywane km. Znowu byłam na holu i znowu starałam się wpaść w ten sam rytm.  Teraz oglądając zdjęcia widzę jakie wypracowałyśmy zgranie naszych ruchów, dzięki któremu dotarłyśmy do mety.

B.S. Jesteście „dziewczynami z nizin”, a ciągnie Was w góry w dodatku dobrze sobie radzicie na zawodach, w czym tkwi sukces „góralek z nizin”?

A.M. Może właśnie w tym, że nie mamy tego na co dzień i dlatego tak nas ciągnie w góry Emotikon wink Według mnie góry są piękniejsze i chyba łatwiej się je biega przez różnorodność podłoża. Asfalt wymaga szybkości, a w górach liczy się wiele innych aspektów, choć też wszystko zależy od dystansu..

M.J. Być może jesteśmy bardziej zawzięte bo nie mamy tego na co dzień i to motywuje nas do cięższej pracy. A góry fascynowały mnie od dziecka, mają to coś w sobie co przyciąga a jednocześnie uczy pokory.

B.S. Agata, Monika już odpoczywa po waszej wygranej, a Ty się nie oszczędzasz, tydzień po Rzeźniku zdecydowałaś się na start w Festiwalu Świętokrzyskim, a następnie walczyłaś na Sudeckiej Setce gdzie zajęłaś drugie miejsce – skąd u Ciebie tyle energii ?

A.M. Start w Festiwalu był dosyć spontaniczny i tam czułam kilometry Rzeźnika, a Sudecka była w moich planach od dawna. Po Festiwalu Świętokrzyskim miałam odpuścić Sudecką, bo byłam zmęczona i w sumie zarzekałam się, że nie pojadę, aż do środy, kiedy pomyślałam, że skoro mam opłacony start, to może by wystartować na luzie, bardziej treningowo i z takim zamiarem tam pojechałam. Te wszystkie starty są przygotowaniami do lipcowego Biegu 7 Szczytów w Lądku Zdroju.

B.S. Jakie macie plany startowe na pozostałą część sezonu? Agata w tym roku gdzie się pojawisz stajesz na podium, zdradzisz nam gdzie będzie Cię można spotkać? 

A.M. Ostatnio mi się udawało, choć wiem, że dobra passa nie trwa wiecznie i nabiorę pokory Emotikon wink Na tą chwile z najważniejszych startów, to Bieg 7 Szczytów w Lądku Zdroju (16-19 lipiec) i MP w Biegu 24-godzinnym w Ostrołęce (26-27 wrzesień), a reszta zależy od formy, czasu i kilku innych okoliczności 

B.S. Monika po sukcesie w Biegu Rzeźnika planujesz w tym roku jeszcze starty w górach, czy skupiasz się na przygotowaniach do sezonu psich zaprzęgów, które do tej pory były twoimi startami docelowymi?

M.J. Na ten rok mam jeszcze zaplanowane dwa większe starty : w sierpniu Chudy Wawrzyniec i w paźdźierniku Łemkowy Ultra Trial 70km.  Jeśli chodzi o sezon psich zaprzęgów to owszem biorę również pod uwagę przygotowania i starty.

B.S. Zostałyście ambasadorkami nowej imprezy biegowej, która odbędzie się 3 października – to pierwszy górski bieg na dystansie ultra w centralnej Polsce. Trasa wytyczona będzie na terenie Góry Kamieńska, miejscu gdzie trenuje wielu „ultrasów” z województwa łódzkiego. Na jakim dystansie planujecie wystartować w Ultra Kamieńsk? 

A.M. Jestem zaszczycona możliwością zostania ambasadorką tak świetnie zapowiadającej się imprezy! Jest mi niezmiernie miło być częścią takiego wydarzenia. Cieszę się, że ktoś wreszcie docenił tą górę i świetne miejsce do zorganizowania imprezy biegowej, bo już nie tylko będzie można tam trenować, a także ścigać się i rywalizować. Zważywszy, że jednym z moich dwóch docelowych startów w tym roku będą MP w Biegu 24-godzinnym w ostatni weekend września, to mam nadzieję wystartować w biegu na dystansie 25km. Choć wszystko zależy jak się będę czuła fizycznie po MP.

M.J.  Oczywiście nie zabraknie mnie na Górze Kamieńsk gdzie będę chciała zmierzyć się z dystansem 25 km, będzie to dla mnie generalny sprawdzian przed zawodami  Łemkowy Ultra Tria gdzie startują na dystansie 70 km. 

B.S. Jeszcze raz gratuluję i dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów!

zdjęcie: smerek9.pl

Powiązane Posty