Równo dwa tygodnie temu, tj. 4 sierpnia całą rodziną pojechaliśmy do Łagiewnik na “Biegową Bitwę o Łódź”, czyli pierwszą ekstremalną imprezę w regionie łódzkim. Start przedszkolaków był przewidziany o godzinie 15-tej, a bieg główny o 16-tej. Miała też zjawić się pomoc do chłopców, abym z mężem mogła wystartować… Niestety kilka minut po 14-tej okazało się, ze nie mamy co liczyć na ową pomoc i tylko jedno z nas będzie mogło wystartować. Ja byłam zgłoszona już wcześniej, ale widziałam, ze Jarek nabrał wielkich chęci do startu, więc zwróciłam się do Agnieszki (która wraz ze swoim mężem Bartkiem Sobeckim i teamem biegampolodzi.pl są organizatorami tej i wielu świetnych imprez biegowych w Łodzi i okolicach) o pomoc przy znalezieniu kogoś znajomego do popilnowania chłopców na czas zawodów.. Trochę trwały te poszukiwania, ale dopiero chwilę przed startem Bartek zauważył kolegę Tomka, który zawsze przyjeżdża ze swoim najwierniejszym kibicem- ze swoją mamą ( PIĘKNE!!!), która chętnie się zgodziła na pomoc…
Pobiegłam do biura zawodów po numer startowy i od razu dzięki uprzejmości i wyrozumiałości Agnieszki Jarek też dostał numer:)
Porozmawialiśmy jeszcze co i jak przy chłopcach z mamą Tomka (przepraszam nie pamiętam imienia), przebraliśmy się szybko i staliśmy na starcie.
Byłam bardzo szczęśliwa, ze startuje z mężem (bardzo, bardzo rzadko mamy taką okazje).
Krótkie ostrzeżenia od jednego z budowniczych trasy Macieja Tracza, że łatwo nie będzie, ze przyda się coś długiego na nogi (miałam spodnie, więc poczułam się pewnie) i, ze za szybko tu nie wrócimy;)…
I łatwo nie było…
Najpierw przeprawa przez powalone drzewa i i gałęzie, potem… “oczko wodne”- dla mnie najgorsza przeszkoda, bo mam stracha przed tego typu “wodą” i w zależności gdzie się stanęło było czasem u mnie do szyi:)
Najgorsze było po wyjściu, moje extra/ super/ hiper spodnie ważyły tonę i ledwo ciągnęłam nogi, dosłownie nie miałam siły biec, a jeszcze kawałek dalej był podbieg… Potem jeszcze kilka mega konkretnych podbiegów i stromych zbiegów z elementami czołgania i chodzenia na czterech..
Te spodnie mnie tak drażniły, że nie mogłam się skupić na biegu, tylko myślałam jaką mam bieliznę pod nimi i, czy mogę się ich pozbyć.. I wymiękłam:)
W biegu zdjęłam spodnie i dałam komuś na punkcie z wodą i pobiegłam dalej:) Poczułam się lżej i biegło mi się dużo łatwiej.
Przede mną zobaczyłam Jarka, ale nie mogłam Go dojść, był jakieś pół minuty przede mną. Było jeszcze kilka małych przeszkód i na którymś zakręcie ktoś mi powiedział, ze jestem pierwszą kobietą i mam kilometr do końca, więc już prawie pofrunęłam do mety, tam jeszcze dwie małe przeszkody i swój pojedynek zakończyłam w 1:02:23, a Jarek o 15 sekund wcześniej:)
Impreza była super, a organizacja i atmosfera jak zwykle świetna, mam nadzieje, ze za rok będę miała znów możliwość wystartowania w tej imprezie i że rozwinie się jeszcze ekstremalniej:)
Ta sobota była dla nas bardzo rodzinnie i zarazem sportowo spędzoną sobotą.. Przez prace nie mamy za wiele takich okazji, tym bardziej w weekend.
Chłopcy startowali na 100m, starszy syn przebiegł całość, a młodszy troszkę biegiem, troszkę za rączkę i idąc dobrnął do mety zapłakany Był chyba zdegustowany, ze wszyscy tak szybko pobiegli;)
Jestem bardzo wdzięczna organizatorom za wyrozumiałość i pomoc oraz za wspaniałą imprezę i dyplomy dla wszystkich dzieci za udział, to dla maluchów szczególne wyróżnienie:) Jesteśmy bardzo wdzięczni mamie Tomka za pomoc przy dzieciach:)
Pozdrawiam
Agata Matejczuk