biegampolodzi.pl zdobywa wulkany czyli przetarcie przed Bitwą

Bieg Szlakiem Wygasłych wulkanów to dla mnie wzorzec do naśladowania, jeśli chodzi o imprezy ekstremalne. W tym roku już po raz czwarty wybrałem się wraz z ekipą na zdobywanie wulkanów, bieg przełajowy, brodzenie w błocie i wodzie, wspinaczkę oraz ekstremalne przygody w tym roku cały wyjazd jak zwykle traktowany był turystycznie i sportowo miał jeszcze jeden cel, rekonesans przed nadchodzącą łódzką imprezą o zbliżonym charakterze II Biegową Bitwą o Łódź co poniekąd było moim obowiązkiem jako dyrektora łódzkiego biegu odpowiednika Złotoryjskich Wulkanów, podsumowując byłem w pracy i naprawdę napracowałem się co nie miara ale od początku. Wyjazd z Łodzi nastąpił już w piątek w okolicach godziny 15:00 trasa wlekła się niesamowicie, ale cieszyła mnie myśl na nocleg u rodziny niedaleko Złotoryi, mały rozruch wieczorny szybki prysznic, integracja i relaks wieczorny. Z samego rana 8:00 wyjazd na pole walki okolice zalewu Złotoryjskiego ze mną moi podopieczni, którzy startowali w biegach gimnazjalnych. Trasa wszystkich biegów młodzieżowych, przedszkolaka i biegów eliminacyjnych do biegu głównego miała podobny charakter i długość. Na początek podstawówki, później gimnazja Dawid Madejski GIM28 4 miejsce, Adrian Chrząszcz GIM28 15 miejsce, Nikola Krzyżanowska GIM28 7 miejsce, następnie ruszyły najmłodsi adepci ekstremalnej sztuki przetrwania przedszkolaki i tutaj pierwsze zaskoczenie. Przedszkolaki w asyście dorosłych opiekunów również zobligowani byli do pokonania przeszkody błotnej ciężko stwierdzić czy więcej radości z tego miały dzieciaki czy dorośli bo i jedni i drudzy z uśmiechem na twarzach brnęli przez kolejne metry niezbyt pachnącego błotnego spa, a może uśmiechy spowodowane były bezkarną możliwością taplania się w błocie, a może bliskością mety tak czy inaczej radość była widoczna.

Nie zdążyły opaść emocje po biegach dziecięcych a już rozpoczęto przygotowania do biegów eliminacyjnych ustalających klasyfikacje do grup biegowych w niedzielnym finale. Korzystając z chwili przerwy wybraliśmy się z młodą ekipą na zamek Grodziec gdzie czekała nas gra zamkowa w ramach festynu podróżnika dzieciaki bawiły się świetnie zagadki do rozwiązani były ciekawe a znalezienie wszystkich 12 punktów wymagało zwiedzenia całego zamku – udało się rozwiązaliśmy hasło, wypełniliśmy kupony, wrzuciliśmy do skrzynki i wróciliśmy na biegi eliminacyjne. Na miejscu spotkałem się z teamem Biegam po Łodzi, który wystąpił w składzie Małgorzata Obuchowska-Gembala, ja – Radosław Sekieta, Seweryn Pogocki, Andrzej Tarka, Marek Górecki. Celem biegów eliminacyjnych dla całej naszej ekipy był start w biegu głównym z pierwszego sektora, co udało się uczynić. O eliminacjach nie będę się rozpisywał gdyż wszystkie obliczenia miejsc i emocje w poszczególnych biegach ostudził fakt zasłabnięcia biegacza po ukończeniu drugiej rundy eliminacji, pierwszego biegu (startowałem w nim) Krzysztof, bo tak miał na imię upadł na ziemię, mimo szybkiej akcji reanimacyjnej zmarł dalsze eliminacje straciły sens a niedzielny bieg finałowy stanął pod znakiem zapytania. Organizator mój dobry znajomy Mirek Kopiński przed rozpoczęciem biegu finałowego powiedział że bieg odbywa się tylko i wyłącznie z racji dużej liczby biegaczy którzy przyjechali z całej polski, jednocześnie zaznaczył że formuła biegu zostaje zmieniona nie będzie na trasie zespołów grających (jak w ubiegłym roku), wystrzału na start ani muzyki towarzyszącej biegaczom, jednocześnie zapytał wszystkich czekających w boksach biegaczy czy zgadzają się na przekazanie nagród przeznaczonych dla zwycięzców biegu na rzecz rodziny zmarłego biegacza na co rozległy się długo nie milknące brawa. Tutaj chwila mojej refleksji, jeżeli ktoś uważa, że bieganie nie ma sensu, że nie jest potrzebne, że to strata czasu Krzysztof który odszedł bieganie uważał za pasję i dla niej poświęcił życie, czy ja wiedząc że może coś mi się stać na biegu przestałbym to robić – z pewnością nie bo bez celu i sensu życie jest wegetacją. Brawa dla organizatora za postawę i słowa przed biegiem, na starcie obecnych było ponad 1000 osób, z czego większość stanowili biegacze ale takiej ciszy nie słyszałem nigdy.

Jak pisałem wcześniej bieg wystartował bez wystrzału wszyscy wspólnie odliczyli czas do startu i ruszyliśmy. Rozpocząłem bardzo mocno prowadząc niemal do stadionu około 1000m, początek szybki płaski bez przeszkód na rozciągnięcie stawki, co też zrobiłem, płot i stadion pierwsze czołganie płot i boisko mijają mnie kolejni biegacze, uspokajam tempo biegu, wozy z drewnem – góra – dół, jakieś górki i pierwsza wspinaczka już jest ciężko a to dopiero jakieś 1500m mija mnie Seweryn kolega z teamu pogania więc się zbieram. Na szczycie sinusoida zbieg – podbieg – zbieg tempo i tętno skacze tak jak oddech, znowu karkołomne zbiegi i podbiegi ten las się chyba nie skończy – i znowu na czworaka pod górę i znowu wspinaczka dzięki linom wybiegamy w okolicach mety a to nawet jak się później okazało nie połowa, przestałem liczyć miejsca skupiam się na przeszkodach słyszę z boku 9miejsce – żeby tylko utrzymać będzie super za mną spora nicość przede mną grupa kilku biegaczy. Może się uda rury betonowe środkiem górą, krótkie podbiegi i zbiegi serce wariuje, ale zaraz ochłoda zjazd na folii polewanej sikawką przez strażaków, czołganie i nawrotka znowu w stronę lasu, ale po drodze pole znowu kilka ostrych podbiegów i zbiegów przez rzekę tunel i znowu górki jak poprzednio – ile jeszcze? Dobiegam do bagien wysokie trzciny zasłaniają widok nie wiadomo ile jest, ale znam trasę z zeszłego roku tutaj mijam kilka osób między innymi Seweryna prowadzę tą małą grupkę informując o korzeniach, które niemiłosiernie chcą połamać moje piszczele nie udaje się bolą jak diabli, dobrze, że woda schładza. Widzę koniec szuwarów słyszę czwarty – niemożliwe coś mi się do ucha nalało biegnę dalej mój ulubiony fragment wysoka gładka ściana słyszę czwarty ucho przeczyszczone, więc chyba jestem czwarty. Nowe siły biegnę jak wariat zapominając przez chwilę, że do mety daleko, odwracam się na jednym z niewielu płaskich odcinków 200m za mną nie ma nikogo wiedziałem, że zapłacę później za to szaleństwo, zbiegam z prostej do kanału woda płytka więc lecę dalej ale już spokojniej nadal czwarty, dalej wbiegam do Kaczawy widzę trzeciego zawodnika, wyjście z wody kolejny prosty odcinek za mną nikogo przede mną trzecie miejsce, nie gonię wiem jakby się to skończyło. Wszystko, co dobre się kończy znowu górki, końcówkę wracamy jak początek te same ostre górki tutaj płacę za szaleństwo poprzedniego odcinka podchodzę na czworaka siły odchodzą mija mnie zawodnik w głowie piaty nie odpuszczę, ale nogi maja swój pomysł nie chcą współpracy. Przemieszczam się dalej zbiegi dobrze górki ledwo wybiegam na boisko kilka przeszkód skok przez mur i… błoto nie mam sił wyciągać nóg najchętniej bym usiadł, słyszę z boku dawaj dawaj – nie dociera to do mnie, znowu dawaj dawaj goni Cię dwóch to dotarło, ale nic nie zmieniło czuję brak energii do mety blisko jakieś 300m ale 200 błotem – zatem daleko. Widzę koniec błota dogania mnie szóste miejsce zmęczony organizm podpowiada jak Cię wyprzedzi też będzie dobrze szóste miejsce. Zza pleców słyszę dawaj Rado zaraz koniec i mnie mija, patrzę Seweryn z naszego teamu, więc się zbieram krótkie podejście Seweryn odwraca się i podaje rękę mówię leć już się pozbierałem, dziękuję za pomoc i zaczynam przyśpieszać, mijam go po chwili i nie wiem skąd, ale zaczynam tak biec jakbym dopiero zaczął na koniec ostatnia przeszkoda organizator widzi, że zasuwam i się odwraca łapię, o co biega i przeskakuje nad nim odwracam się i patrzę gdzie Seweryn on to samo tylko dołem jesteśmy na mecie miejsca w open ja miejsce 5, Seweryn miejsce 6. Czekamy na resztę ekipy Andrzej 19, Marek 74, Małgorzata 245 (w kobietach 18). Teraz kąpiel w Kaczawie trochę natrysku i czekamy na wyniki ogłaszają II miejsce naszego zespołu nie wierzymy że tak dobrze poszło wśród 25 zgłoszonych cieszymy się jak opisywane wcześniej dzieciaki z błota. Po weryfikacji okazuje się, że jednak III miejsce i tak wielki sukces. Dziękuje wszystkim z ekipy za super atmosferę, szczególne podziękowania dla Seweryna dostałem kopa i zaniósł mnie na metę. Za rok też tam będziemy. Cieszę się, że ktoś doczytał do końca, krócej się nie dało.

Biegam po Łodzi TEAM

446 Sekieta Radosław 5 miejsce

395 Seweryn Pogocki 6 miejsce

527 Andrzej Tarka 19 miejsce

149 Marek Górecki 74 miejsce

350 Małgorzata Obuchowska-Gembala 18 miejsce (kobiety)

Pozdrawiam

Radosław Sekieta

Powiązane Posty