Relacja na zimno z I Zimowego Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów

Cała przygoda z zimowa edycja rozpoczęła się od… no właśnie i tu pojawia się pierwszy problem może od informacji o Ksawerym, a może od problemów ze składem na wyjazd i środkiem transportu – dwie „Szakalice z Bałut” mogą wyjaśnić – przy czym serdecznie pozdrawiam… koniec końców piątek godzina 17 jadę sam. Prognozy niezbyt optymistyczne do przejażdżki ponad 300 km autem, ale w końcu skoro Wulkany to najtrudniejsze biegi w Polsce to, dlaczego po drodze ma być lekko. Jak wspomniałem jadę, i właściwie droga nie wymagała by komentarza gdyby nie 15km pomiędzy Kępnem i Oleśnicą, szklanka to mało powiedziane jak obliczyłem 15km w tamtym rejonie jechałem przez dwie godziny jechałem dobre sobie jakbym miał panczeny to bym doszusował znacznie prędzej, droga z obu stron zapchana tirami, które ani to w górę ani w dół, objechałem częściowo bokiem nadrabiając jakieś 30km, ale dalej znowu postój dobrze, że nocleg w Wołowie u rodziny, bo aż strach pomyśleć, o której bym dotarł na miejsce. We wspomnianym Wołowie byłem dopiero po 22 (dla przypomnienia wyjazd o 17 a odległość to około 240km), od razu zapodałem napój regeneracyjny z prądem i zmęczenie odeszło razem ze świadomością bieżącą rano szybka kawa śniadanko i jazda na miejsce startu do Leszczyny godzina jazdy jakże inna niż poprzedniego wieczora, wczorajsza zima jakby się skończyła przez noc. Szybka weryfikacja spostrzeżeń i spotkanie ze znajomymi z Łodzi, którzy padli również ofiarą Ksawerego jak i „szakalic” – kolejne ukłony, wymiana wrażeń na temat wspomniany oraz omówienie trasy bieżącego biegu, Okazuje się, że są dwie pętle po początkowym około 2km dobiegu, na koniec pętli krótki dobieg do mety całość wg organizatora około 11km moim zdaniem, co najwyżej 10km. Jak zwykle na wulkanach lakoniczna informacja o trasie zresztą i tak jak się okazało po drodze całe szczęście, bo inaczej mógłby się ktoś wycofać.

Start biegu poprzedziła prezentacja przebierańców, po czym zamknięto wszystkich w boksach startowych, na niepokornych czekały dyby, z czego skrupulatnie korzystali organizatorzy niewoląc, co bardziej buszujących uczestników. Start godzina 13 początek jak zawsze ostry, prowadzę po 100m sprintu, „czworakowanie” z podciąganiem pod górę jakieś 50m pierwsza selekcja biegnę drugi odwracam się i już dość spore różnice następnie trochę krzaków kilka łatwych przeskoków stromy zbieg, po czym ostre podejście na końcu, którego z daleka widać, co najmniej 50m rurę biegnącą nadal pod górkę, zaczyna się niskie „czworakowanie”. Przed rurą odzyskuję prowadzenie „czworakujemy” w środku na końcu białe światło o szerokości 20cm coraz bliżej coraz jaśniej coraz mniej siły, nareszcie koniec skręt w prawo i stromy zbieg – pierwsza myśl gdzie są moje nogi ktoś w tej ciemnicy wymienił je chyba na drewniane kołki dobrze, że zbieg krótki kilka chopek, opony mała przeszkoda – coś ala płotki – przez ulicę i wbiegamy na pętlę nadal prowadzę jakieś 150m przewagi biegnę mocno i… nie wierzę niemal ściana z błota na długość/wysokość chyba ze 100m liny i wdrapywanie się a nogi nadal ciężkie, (nie miało być przecież lekko) po tym podejściu krótki zbieg i… później to niemal jak na Biegowej Bitwie w parowach podbiegi i zbiegi, gałęzie, krzaki konary tracę pozycje lidera i kolejną i tak niemal cała pętla nigdzie wytchnienia na koniec pętli trochę dłuższego zbiegania tutaj nogi puściły jestem 5. Pętle kończy 6m betonowa przeszkoda. Druga pętla jakby łatwiejsza, jakby szybciej się biegło, już wiem, że gorzej nie będzie uciekam tym, co siedzą mi na plecach po drodze mijam kilka osób, które rozpoczynają dopiero pierwsze okrążenie im dalej tym łatwiej nauczka na przyszłość zacząć bardzo ostro, ale z rezerwą, przed samą metą ostatni skok i radość z wyniku ukończyłem na 5 pozycji.

Polecam wszystkim mimo wpisowego, które na pewno nie jest najniższe, ale zapewniam warte przynajmniej jednego startu dla każdego, kto jeszcze ani razu nie brał udziału w tego typu przygodzie, na tej imprezie głównie chodzi o zabawę wyniki to sprawa drugorzędna może jak pisze to ktoś to niemal regularnie jest w pierwszej 10 wyda się to nieprawdą, ale nawet jak wynik nie będzie mnie satysfakcjonował i tak wystartuje w kolejnej imprezie.

Podsumowaniem imprezy była biesiada piwna w karczmie górniczo hutnicze z całym ceremoniałem, prezydium, zasadami piwnymi, i karami oraz nagrodami za łamanie regulaminu biesiady, dodatkowo odbyły się konkursy oraz wcielanie młodych w poczet górniczej braci, całość przeprowadzona wg opowieści, która wszystkie jej elementy łączyła w całość.

Ze sportowym pozdrowieniem OSHIN.

Biegampolodzi.pl TEAM

Powiązane Posty